Przejdź do głównej zawartości

Klient ma zawsze rację

Im szybciej to zrozumiemy, tym szybciej zostaniemy szczęśliwym fotografem. Albo grafikiem, albo doradcą podatkowym.

Klienci dzielą się w większości na tych, co przyznają się, że nie znają się na robieniu zdjęć i zostawiają fotografowi trochę swobody oraz na tych, którzy nie znają się na robieniu zdjęć, ale dają dużo dobrych rad, jak zrobić to zdjęcie. Z tymi pierwszymi pracuję bardzo chętnie i wspólnie dochodzimy do tego, jak powinna wyglądać fotografia. Z tymi drugimi też pracuję i na dodatek już dawno się nauczyłem, że nie jest moją misją edukować ich. A tym bardziej spierać się. Jeżeli klient twierdzi, że zdjęcie będzie lepsze, gdy modelce założymy białe kozaczki, to robię takie zdjęcie, a potem robię jeszcze po swojemu. I w większości przypadków klient po czasie stwierdza, że kozaczki nie były dobrym pomysłem, a ja nie muszę powtarzać zdjęć, bo mam już to bez kozaczków.

Oczywiście zdarzają  się też sytuacje, gdy to ja nie mam racji. Ale akurat dziwnym trafem nie mogę sobie ich przypomnieć :)

Komentarze

gumiber pisze…
chyba najgorsze są kwestie gustów... ale chyba jeszcze gorsze są sytuacje, gdy pseudo-marketingowiec z firmy A ma nad sobą drabinkę zwierzchników i wysyłając do niego link z projektem graficznym e-mail forwardowany zazwyczaj jest do nich wszystkich. Ten na samym dole musi wykazać się wspaniałą znajomością tematu i ambicją (która zazwyczaj go przerasta) i w efekcie kończy się pięcioma projektami, ponieważ każdy z tej drabinki wtrąci swoje 5 groszy, a w rezultacie i tak wybierany jest ten pierwszy zaproponowany. Ehhh :)
gumiber pisze…
jednakże lata doświadczeń nauczyły mnie słuchać rad klienta :)
Artur Nyk pisze…
I jeszcze znane wszystkim grafikom pytanie : A można zrobić większe logo?
gumiber pisze…
hehe, nagminne :) tylko nie w formie pytania, a raczej żądania :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo