Przejdź do głównej zawartości

Cisza na planie czyli lista moich wpadek

Oto jak wyglądała moja najnowsza wtopa.
Wynajmowałem dzisiaj studio ekipie z Warszawy, która kręciła reklamówkę wyborczą. Wynajem studia to dla mnie nie pierwszyzna ale do tej pory zawsze robiono zdjęcia, a nie film. Niby mała różnica. Tu używa się światła i tu używa się światła. Film ma za to jeden drobny, dodatkowy element. Dźwięk. A dźwięk to nie tylko to, co mówi bohater filmu, ale i rozmowy, upuszczone łyżeczki i dzwoniące komórki. Powinienem o tym wiedzieć, przecież kiedyś nawet wybierałem się na inżynierię dźwięku ( ...gdyby nie ta fizyka.... ). A jednak nie pomyślałem, że skoro będą nagrywać to w całym studio musi być cisza absolutna. No i dzisiaj całe studio było sparaliżowane. Gosia nie mogła obrabiać zdjęć, bo słychać było klikanie myszki. Wszystkie telefony wyłączone. W kibelku wodę spuszczałem pooowoooluuutkuuu.
I nie zapomnę miny Daniela, gdy, będąc na drugim końcu studia, za zakrętem korytarza, w kuchni za ledwo uchylonymi drzwiami, wyciągając słomkę z szeleszczącego, celofanowego woreczka, usłyszał ryk : CIIIIISZAAAA!!!! Swoją drogą, nie wiem, po co Danielowi była słomka, skoro zawsze pije tylko wodę?

Innym razem pojechaliśmy na zdjęcia do Gliwic. W sumie blisko. Wyciągamy z samochodu statywy, lampy, blendy, czasze, softboksy, komputer, różne drobiazgi. Ale czegoś mi tu brakuje... Patryk, wziąłeś walizkę z aparatem? .....???? Myślałem , że Tomek spakował. Tomek, włożyłeś walizkę do samochodu? Ja? Myślałem, że ty wkładałeś.... Nie było wyjścia, musiałem przyznać się klientce, że zapomniałem aparatu. Pojechałem do studia, a chłopaki przez półtorej godziny zabawiali klientkę rozmową.

Jak działa światłomierz, dzisiaj już wiem. Ale kiedy kupiłem lampy studyjne i pierwszy światłomierz Elfo (wyglądał i ważył jak mała cegła ), nie miałem pojęcia, jak go używać. Moje pierwsze filmy były kompletnie prześwietlone. Nie wiedziałem, o co chodzi i poszedłem sprawdzić go do mojego kumpla. Szymon przetestował go w porównaniu do swojego wypasionego Gossena i stwierdził, że wszystko jest OK. Powiedziałem, że w takim razie nie wiem o co chodzi, podziękowałem i wyszedłem. Ale dobrze wiedziałem, o co chodzi. Ja, mierząc światło, przykładałem światłomierz do obiektywu, kierując kopułkę pomiarową w stronę fotografowanego motywu. A Szymon robił odwrotnie. Przyłożył światłomierz do motywu i skierował w stronę aparatu. No skąd mogłem wiedzieć, że tak się to robi???

Jedno z moich pierwszych komercyjnych zleceń to zdjęcia klasowe w szkole. Byłem bardzo przejęty i od kilku dni przygotowywałem się do tych zdjęć. Wreszcie zdjęcia zaczęły się. Zrobiłem pierwsze zdjęcie zbiorowe, potem drugie, przyszła trzecia klasa. Zerknąłem na wyświetlacz aparatu, by sprawdzić, ile zostało filmu i zamarłem. Na wyświetlaczu było wielkie ZERO. Zapomniałem o włożeniu filmu. Zachowałem zimną krew i powiedziałem do dyżurnej, która przyprowadzała klasy: Zróbmy jeszcze raz te dwie pierwsze klasy,  bo światło jest teraz znacznie lepsze. Następnie odwróciłem się  i założyłem film tak, by nikt nie widział.

Komentarze

gumiber pisze…
"Zróbmy jeszcze raz te dwie pierwsze klasy bo światło jest teraz znacznie lepsze" hehehe dobre :) Ja kiedyś robiłem zdjęcia do strony internetowej dla firmy brukarskiej (też tam robiłeś zdjęcia) po czym gdy wróciłem do domu okazało się, że wszystkie te najważniejsze (zdjęcia aranżacji) są czarno-białe... zamarłem (bawiłem się ustawieniami i gdzieś przez przypadek ustawiłem B&W) hmm... Klientowi nawet bardzo spodobały się czarnobiałe motywy :)
Artur Nyk pisze…
:))) Dlatego ZAWSZE trzeba robić RAWy :)
gumiber pisze…
Artur teraz to ja takie rzeczy wiem :) a z drugiej strony nie jestem fotografem i zawsze chętnie czytam wpadki profesjonalistów :) pozdrawiam
Artur Nyk pisze…
W końcu nie ma to jak pośmiać się z innych :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w