Przejdź do głównej zawartości

Fotki z wakacji czyli dlaczego jeżdżę bez aparatu

To chyba wydaje się naturalne, że jadąc na wakacje nie można zapomnieć aparatu. W końcu wszyscy chcą mieć pamiątkę i możliwość pochwalenia się przed znajomymi, gdzie byli. No chyba, że jest się zawodowym fotografem, wtedy zabranie ze sobą aparatu może być przekleństwem.

Ja do niedawna zawsze zabierałem ze sobą sprzęt i to kompletny. Potem targałem to wszystko na plecach, musiałem pilnować, by go nie zgubić (co nie zawsze się udawało...) i zamiast cieszyć się wakacjami, cały czas pracowałem. Tak, pracowałem. To, co niektórzy nazywają "pstrykaniem", my fotograficy traktujemy jako pracę. Przecież nie mogę zrobić zdjęcia ot tak sobie, byle jak.
Muszę pomyśleć jakim obiektywem to zrobię, na jakiej ogniskowej, jaka ma być przesłona, czy czas jest dobry. A światło? Może poczekam, aż ta chmura przejdzie? I cofnę się jeszcze trochę do tyłu. Zaraz, a może wejdę na ten murek? Czy ten facet musi tam stać? Za chwilę chyba pójdzie sobie. Nie, chyba jednak zmienię obiektyw. Będzie lepiej, jak tę gałąź utnę w kadrze? O! Zrobiłem. To może jeszcze inną wersję? Zejdę z tego murku i wrócę do tamtego obiektywu. Znowu chmura! To może jeszcze.... Chwila, a gdzie moi znajomi? Dlaczego wszyscy już poszli???

Jak to wygląda i jak bardzo jest to bez sensu, uświadomiłem sobie po wycieczce do rezerwatu Scandola, na Korsyce. Popłynęliśmy tam szybką łodzią, a na miejscu opływaliśmy każdą skałę ze wszystkich stron tak, by wszyscy mogli dokładnie się im przyjrzeć. Wszyscy za wyjątkiem mnie. Bo ja nic nie widziałem, tylko robiłem cały czas zdjęcia. Nie odrywałem praktycznie oka od wizjera. Byłem przecież w pięknym miejscu i chciałem jak najwięcej zrobić. Po powrocie dotarło do mnie, że nic nie pamiętam z tej wycieczki.  Ale nie ma problemu! Przecież mam zdjęcia to i mogę sobie teraz obejrzeć jak tam było....

Od tamtego czasu na wakacje zabieram ajfona, który traktuję jak notatnik i rejestruję w nim miejsca, ludzi, wydarzenia. Nie przejmuję się zbytnio kadrem, a na inne parametry nie mam wpływu. Zajmuje mi to tylko moment i nie przejmuję się niczym. W końcu to wakacje :)))

A jak wyglądały skały Scandoli możecie zobaczyć sami, tak, jak ja widziałem:)











Komentarze

Andrzej pisze…
Ja swego czasu także zabierałem cały szpej... paręnaście kilogramów na ramię. Patrząc z perspektywy czasu... do Egiptu zabrał bym go na pewno jeszcze raz, choć wszyscy uczestnicy 7 dniowej objazdówki na początku patrzyli na mnie dość dziwnie jak targałem taką ogromną torbę w 40st. upale.
Na szczęście żona chciała jakąś "małpkę" by uwieczniać ludzi (bo oczywiście na moich zdjęciach znajomych z wakacji raczej mało)... no i skończyło się tak, że zamiast niej tę "małpkę" przeważnie noszę ja.
I mam załatwioną sprawę aparatu na wakacje :)
gumiber pisze…
Ja to widzę trochę z innej perspektywy... jako amator, hobbysta. Praktycznie jedynym okresem kiedy mogę porobić jakieś ciekawe zdjęcia są wakacje. Więc zabieram co mam i robię zdjęcia, może bez przesady, staram się wyłapywać tylko najciekawsze (dla mnie) chwile i miejsca. W sumie sprawę mógłby załatwić iPhone lub dobry kieszonkowy kompakt.
gumiber pisze…
chyba czułbym jednak jakiś niedosyt...
Artur Nyk pisze…
Ja teraz rozglądam się za małym aparatem, bo taki jest idealny dla mn ie na wakacje. Pewnie będzie to Canon S95
gumiber pisze…
mój brat zakupił w tym roku właśnie ten aparat, w miarę szeroki kont i jasny obiektyw, szybki procesor, stabilizacja obrazu, duży dobry wyświetlacz, filmy HD, RAW. Idealny kieszonkowy aparat, zdeklasował wszystkich rywali :)
gumiber pisze…
Jeśli chodzi o drugie zdjęcie, rysuje się na nim ciekawa postać. Kojarzy mi się z transformersem albo z barczystym waligórą :)
gumiber pisze…
sorki za szeroki "kont" :) aułć
Allybee pisze…
Na dobrą sprawę na wakacjach przydaje się wodoodporno-zatapialna małpka... oraz cały sprzęt w torbie. Po to żeby w dwa dni porobić coś na pełnej klatce, a z reszty mieć małpkowe wspomnienia :)
Artur Nyk pisze…
To też jest dobra koncepcja :) Gdy ostatni raz zabrałem lustrzankę na wakacje, to wyciągnąłem ją z torby po tygodniu, a resztę zdjęć robiłem telefonem. Nie miałem jeszcze ajfona więc są to zdjęcia o rozmiarach znaczka pocztowego :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w