Przejdź do głównej zawartości

Historia jednego zdjęcia - Mały ptaszek

Wybrałem się kiedyś z kumplem do Sandomierza na parę dni. Dobrze się bawiliśmy, poznaliśmy w nocy wszystkie knajpy na rynku i tego następnego dnia wstaliśmy bardzo późno. Dzień był piękny i postanowiliśmy zjeść śniadanie na świeżym powietrzu.
Nieoczekiwanie przy naszym stole pojawił się nowy gość, mały ptaszek. Najpierw usiadł na stole, popatrzył na nas, uznał, że jesteśmy niegroźni i błyskawicznie rzucił się na naleśniki. Udało nam się w pierwszej chwili go odgonić, ale tylko na chwilę.

Przed drugim atakiem udało mi się już wyjąć aparat i zacząłem polowanie na ptaszka. Nie było to łatwe, bo atakował naleśnik z dużą wprawą, szybko jak błyskawica. Przestaliśmy go odganiać, by zrobić zdjęcie, ale ptaszek już stracił do nas zaufanie. Musiałem siedzieć z aparatem wycelowanym w talerz i czekać. Kilka zdjęć się udało, nasz głód wygrał, więc nasz nowy kumpel dostał swój kawałek naleśnika (z dala od nas) i wszyscy mogliśmy w spokoju skończyć śniadanie.

Gdy patrzę teraz na te foty to sobie myślę: Zdjęcie jak zdjęcie, ale te naleśniki...



ps. Czy jest  tu z nami jakiś ornitolog? Ciekawy jestem, co to był za ptaszek.

Komentarze

sebastian pisze…
hihihi mi tez na nalesniczki slinka poleciala ...
Mam nadzieje ze za tydzien takie mi zaserwujesz ;)
Anonimowy pisze…
chcialabym byc tym ptaszkiem,:)anya
Co to za ptaszek? Przecież to zwykły wróbel.

R.S.
gumiber pisze…
przecież wszystkie takie ptaszki to wróble ;)
Artur Nyk pisze…
Jakiś za kolorowy na wróbla chyba

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo