Przejdź do głównej zawartości

Czarny łabędź bez obróbki

Byłem w niedzielę na bardzo ciekawym filmie "Czarny Łabędź" z Natalie Portman. Samo to nazwisko już wystarczyło, bym chciał zobaczyć film. Chociaż Natalie już zawsze będzie mi się kojarzyła przede wszystkim z Królową Amidalą z Gwiezdnych Wojen, to lubię ją we wszystkich rolach. Film jest niezwykły, również od strony wizualnej, zdjęcia są bardzo dobre.
Nie wiem, czy to ja jestem taki przewrażliwiony, czy też reżyser przemycił kilka akcentów z Gwiezdnych Wojen. Usłyszałem w pewnym momencie: "ciemna strona mocy", przywróci równowagę", a w jednej scenie Natalie ma ubranie dokładnie w stylu Jedi :)


Ale chciałem napisać o zdjęciu z plakatu. Widziałem je już wcześniej i pomimo jego prostoty, przyciągnęło moją uwagę. W kinie przyjrzałem się plakatowi z bliska. Ta fotografia wygląda, jakby nie była w ogóle obrabiana.

I bardzo dobrze. Wreszcie można pokazać skórę, która wygląda tak, jak w rzeczywistości. W końcu kobiety nie wyglądają jak porcelanowe, by nie powiedzieć, plastikowe lalki. Na szczęście ten trend od pewnego czasu zaczyna być coraz powszechniejszy.
Przyznaję, że tak bardzo się przyzwyczaiłem kiedyś do absolutnie nieskazitelnie gładkiej skóry na zdjęciach, że na początku, gdy zobaczyłem kilka sesji w zachodnich magazynach, gdzie modelki mają pieprzyk, byłem tym bardzo zdziwiony.
Teraz uznaję, że tylko na pewnym rodzaju zdjęć mocna obróbka jest uzasadniona. Gdy obróbka podkreśla wizualne przesłanie fotografii.
Po obejrzeniu tego filmu nie wyobrażam sobie, by na plakacie zdjęcie było idealnie wyczyszczone. Tak, jak teraz, wygląda idealnie.

A w zasadzie to nawet nie muszę sobie wyobrażać, bo znalazłem inną wersję plakatu, jeszcze chyba sprzed premiery filmu. I dobrze, że nie zdecydowali się na tę wersję. Chociaż obróbka jest idealna :)

Komentarze

Anonimowy pisze…
a podobal sie film?
Anonimowy pisze…
"Zywe zdjecia" maja to do siebie ze maja nieskonczona ilosc idealnych wersji, tylko zadnego nie mozna powtorzyc.

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo