Przejdź do głównej zawartości

Czy chodzenie pomaga w rozmowie?

Z moich obserwacji wynika, że zdecydowanie pomaga. Od dłuższego czasu przyglądam się sobie i innym ludziom, w jaki sposób się zachowują w czasie rozmawiania przez komórkę.

Najpierw myślałem, że tak zachowuje się tylko jeden mój kumpel, który uwielbia sprawiać wrażenie wiecznie zajętego. Siedzimy i spokojnie rozmawiamy, ale gdy tylko zadzwoni telefon, to zrywa się z krzesła, chodzi po całym pokoju i mówi: no mów szybko, szybko, bo jestem zajęty.

Potem  zauważyłem u siebie, że ja też lubię chodzić w trakcie rozmowy. Wydeptuję ścieżkę, spacerując tam i z powrotem, choć zupełnie nie wiem, po co. Jednak zdecydowanie lepiej wtedy mi się rozmawia. Może ma to jakiś efekt terapeutyczny? Może rozładowuje emocje? Może pomaga się skoncentrować?
Inny mój znajomy chodzi tym szybciej, im bardziej jest zdenerwowany. Wczoraj chodził szybko, jak błyskawica, więc nawet nie musiałem się pytać jak się mają różne sprawy.

Jest też chyba taka zależność: im ważniejsza rozmowa, tym więcej chodzenia. Gdy dzwoni do mnie ktoś z kolejną fantastyczną ofertą ubezpieczenia, nawet nie pomyślę, by wstać. Ale gdy rozmawiam z ważnym klientem to krążę po całym studio.

Jutro spróbuję przypomnieć sobie, jak rozmawiało się kiedyś przez telefon stacjonarny i nie ruszać się dalej niż na odległość wyimaginowanego kabla. Metr do przodu, metr do tyłu i koniec :)

Komentarze

Andrzek pisze…
Co ciekawe, kobiety przeważnie nie chodzą w trakcie rozmowy :)
Artur Nyk pisze…
O nie zgodzę sie! Kobiety też chodzą. Kaja nawet dzisiaj dzwoniła do mnie z Australii i nawet nie wiedząc jeszcze o dzisiejszym wpisie, zaczęła się tłumaczyć, że jest na spacerze z psem :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak...

Historyczne odkrycie w lodówce

To odkrycie zaczęło się bardzo trywialnie. Po kilku latach podjąłem decyzję: trzeba rozmrozić wreszcie lodówkę. W szufladzie na dole od dawna leżał jakiś mały pakunek w czarnym worku. Jakoś nigdy nie zastanawiałem się, co w nim jest. Czasem rodzice przechowują coś w mojej lodówce, gdy brakuje im już miejsca we własnej. Sądziłem, że to właśnie jedna z tych rzeczy. Dzisiaj dotarło do mnie, że nigdy nie zastanowiłem się, dlaczego ten pakunek leży tam od tak dawna... Zajrzałem do środka. Tak rozpocząłem sentymentalną podróż w głąb czasu. W środku był cały przekrój filmów, jakich kiedyś używałem. Parę wąskich, szerokie negatywy i diapozytywy, a nawet klisze 4x5 cala. Nie mam pojęcia, ile lat tam leżały, myślę, że około pięciu. Oczywiście wszystkie są już od dawna przeterminowane. Dawno już nie widziałem filmów, a kiedyś był to chleb codzienny. Przypomniało mi się, które z nich najbardziej lubiłem. Znalazłem tu negatyw Kodaka, Portra 160VC czyli vivid color i 160NC, natural color, dwa filmy...