Przejdź do głównej zawartości

Jak zarobić na kradzieży

Zarobić można i jest to bardzo opłacalne, a do tego jak najbardziej zgodne z prawem. Tyle tylko, że to nie my mamy kraść, ale to nam muszą ukraść. Najlepiej zdjęcie.

Moje zdjęcia krążą w tylu różnych miejscach, że oczywiście nie mam szans, by nad wszystkim zachować kontrolę. Wiele osób pyta się mnie, czy nie boję się, że moje foty ktoś ukradnie i wykorzysta. Nie tylko się nie boję, ale w ogóle się tym nie przejmuję.
Dlatego, że wcześniej czy później znajdę takie zdjęcie, a jeśli nie ja, to ktoś z moich znajomych. A gdy już znajdę takie nielegalnie wykorzystane zdjęcie to będę się cieszył.

Jakiś czas temu pojechałem z Zuzą do Krakowa. Weszliśmy wieczorem na starówkę, leniwie przechadzając się i oglądając wystawy sklepów. Przechodząc koło kolejnej nagle stanąłem jak wryty!
Na wystawie wisiały dwa moje zdjęcia w postaci kilkunastu wydruków 10x15cm. Stałem tam dłuższą chwilę i nie mogłem w to wszystko uwierzyć. No tak, to przecież na bank są moje foty. Bardzo stare ale charakterystyczne zdjęcia owoców. Zrobiłem je razem z Magdą dla soków DiM.
Ale co robią tutaj na wystawie sklepu? I nie jest to jakiś mały sklepik, ale sieciowy salon! Na dodatek zdjęcie, które w oryginale było poziome, tu wydrukowali jako pionowe. I zamiast skadrować, zniekształcili obraz, ściskając go. Masakra.

Byłem w szoku, ale Zuza, która skończyła prawo, od razu powiedziała mi, co mam robić. Najpierw więc sprawdziłem inne salony tej firmy  w Krakowie i w innych miastach i zrobiłem dokumentację fotograficzną, a nawet udało mi się dostać w jednym ze sklepów te wydruki z moimi zdjęciami. Potem było już łatwo, wizyta u prawnika, jedno jego pismo i szefowie tamtej sieci przyjechali łagodzić sytuację.
Okazało się, że ktoś postanowił zaoszczędzić, ktoś inny zaproponował, że jego syn się na tym zna i zrobi wystrój witryn sklepowych. Chłopak po prostu wszedł na moją stronę, ściągnął sobie zdjęcia (tak na oko miały z 400 px po dłuższym boku) i wydrukował na domowej drukarce. Jakość była koszmarna, nie dość, że zniekształcone, to jeszcze rozpikselowane. Nie wiem, co mnie bardziej rozzłościło, kradzież, czy fatalne wydruki.

Skończyło się po szybkich negocjacjach tak, że dostałem 20 razy więcej, niż byłbym wtedy skłonny sprzedać te foty.
Od tego czasu już nie przejmuję się, niech sobie kradną. Ich strata, mój zysk.

Komentarze

gumiber pisze…
ze skradzionymi zdjęciami jest dosyć łatwo, natomiast ze stroną internetową nie jest już tak wesoło...
Rafał B pisze…
Ale tzn. ile dostałeś? Jakiego rzędu kwotę? Kilka dziesiątek, setek, tysięcy?
Artur Nyk pisze…
Dostałem kilka tysięcy, a był to rok chyba 2005 albo 2006.
Prawnik wycenił zdjęcia po najwyższym możliwym kursie i pomnożył razy 3 :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w