Przejdź do głównej zawartości

Im więcej pracy tym mniej zdjęć

Taki paradoks. Zajrzałem właśnie do mojego ajfona i okazało się, że na ostatnich zdjęciach, które nim zrobiłem, jest jeszcze jesień... Przestałem zupełnie robić nim zdjęcia z braku czasu. Nie mam czasu, bo robię zdjęcia, te komercyjne.

Miałem wielką nadzieję, że w grudniu będzie już spokojniej, a tymczasem wracam do domu coraz później. Nie to, żebym narzekał, bo w końcu fajnie jest mieć pracę i przyczyniać się do wzrostu gospodarczego naszego zimnego kraju. Ale na stoliku leży od dwóch, czy trzech tygodni jubileuszowy numer Vogue i ciągle nie mam czasu go spokojnie przejrzeć.

Ucieszyłem się dzisiaj bardzo, gdy zobaczyłem, że w przyszłym tygodniu jest rezerwacja na wynajem studia popołudniami. To oznacza, że będę musiał wcześnie kończyć pracę. Nie wiem, kto wynajmuje, ale jestem mu bardzo wdzięczny :)

A ponieważ nie mam własnych zdjęć do pokazania, oto mała perełka reklamy z dawnych lat. Cudowne, prawda ?

Komentarze

gumiber pisze…
no właśnie, z jednej strony jest robota jest dobrze, a z drugiej strony taka ajfonowa dokumentacja fotograficzna przypomina nam co się działo i jak dużo się działo w ostatnim czasie. A tak... od jesieni czarna dziura...

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w