Przejdź do głównej zawartości

Grudzień czyli koniec pracy

W naszym pięknym kraju posiedliśmy chyba, jak nikt, umiejętność wykorzystywania długich weekendów. Jeżeli wolne wypada w czwartek, nie ma szans, by w piątek iść do pracy. Zresztą, w środę też już nie warto po 12:00 pracować, bo idzie długi weekend. Również w poniedziałek nie można liczyć, by ktoś poważnie podchodził do pracy po wolnym weekendzie.

Czasem mam wrażenie, że grudzień, to taki odpowiednik długiego weekendu. Jeszcze przez pierwszy tydzień można trochę popracować, byle zbytnio się nie przemęczać. Ale zaraz potem mowy nie ma, by coś ważniejszego załatwić. Przecież zaraz będą święta!

Mam teraz rozpoczętych kilka zleceń, wszystkie oczywiście pilne bardzo. Nastawiałem się na ciężki grudzień, ale jak dobrze pójdzie to będę miał czas na wszystkie sprawy odkładane przez cały rok...
Bo każda z tych sesji jakoś dziwnie przesuwa się na potem i potem.

Wszędzie śnieg, zimno, cała Polska popada w letarg. W sumie całkiem przyjemny taki stan naturalnego spowolnienia. Nie będę miał nic przeciw wynudzeniu się i wyspaniu za cały rok.
Trzeba tylko omijać centra handlowe szerokim łukiem. Rok temu próbowałem zrobić zakupy na tydzień przed świętami. Wszedłem zadowolony, przebiłem się przez główny pasaż i po setnym potrąceniu torbą z zakupami prawie już udało mi się wejść do sklepu, ale w ostatniej chwili poddałem się i wyszedłem. Tłum, hałas, krzyki, przepychanie się i kolędy z wszystkich stron na raz, to było ponad ludzkie możliwości.

Liczę na spokojny piątek i Wam też tego życzę :)

Komentarze

gumiber pisze…
masz rację, trzeba nauczyć się wyciągać pozytywne wnioski z wszystkiego co wydaje nam się złe :) Szczególnie w naszym specyficznym kraju. Pozdrawiam

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak...

Historyczne odkrycie w lodówce

To odkrycie zaczęło się bardzo trywialnie. Po kilku latach podjąłem decyzję: trzeba rozmrozić wreszcie lodówkę. W szufladzie na dole od dawna leżał jakiś mały pakunek w czarnym worku. Jakoś nigdy nie zastanawiałem się, co w nim jest. Czasem rodzice przechowują coś w mojej lodówce, gdy brakuje im już miejsca we własnej. Sądziłem, że to właśnie jedna z tych rzeczy. Dzisiaj dotarło do mnie, że nigdy nie zastanowiłem się, dlaczego ten pakunek leży tam od tak dawna... Zajrzałem do środka. Tak rozpocząłem sentymentalną podróż w głąb czasu. W środku był cały przekrój filmów, jakich kiedyś używałem. Parę wąskich, szerokie negatywy i diapozytywy, a nawet klisze 4x5 cala. Nie mam pojęcia, ile lat tam leżały, myślę, że około pięciu. Oczywiście wszystkie są już od dawna przeterminowane. Dawno już nie widziałem filmów, a kiedyś był to chleb codzienny. Przypomniało mi się, które z nich najbardziej lubiłem. Znalazłem tu negatyw Kodaka, Portra 160VC czyli vivid color i 160NC, natural color, dwa filmy...