Przejdź do głównej zawartości

Pod wodą bez wody


Jak pisałem wczoraj, dzisiaj mieliśmy w studio warsztaty z fotografii ślubnej. Ponieważ nie robię zupełnie ślubów myślałem, że w oczekiwaniu na swoją kolej zajmę się porządkowaniem zdjęć. Ale kiedy Patryk zaczął opowiadać o specyfice tej pracy, najpierw jednym uchem, a potem już dwoma, zacząłem słuchać. Bo mówił ciekawe rzeczy.  Niby fotografia ślubna nie ma nic wspólnego z tym, co robię, a jednak znalazłem w tym, co mówił, wiele informacji, które mi się mogą przydać. Najbardziej zainteresowało mnie, jak rozmawia z młodą parą w trakcie zdjęć, by wydobyć z nich dobre pozowanie. Gdy przyjrzałem się jego zdjęciom, które pokazywał, to znalazłem tam wiele inspiracji dla siebie. Przede wszystkim to, jak korzysta ze światła zastanego. Ja lubię sobie pobłyskać, ale chyba czas, by wreszcie zmienić czułość ze 100 ISO na jakąś wyższą i zadowolić się tym, co daje nam natura albo żarówka. Czas na światło zastane!

Na część praktyczną poszliśmy do gościnnej Szuflady. Ja zająłem się konsumpcją, a Patryk z uczestnikami  zajął się fotografowanie młodej pary. Patrzyłem z zazdrością, jak w nastrojowo oświetlonej Szufladzie (dla mnie po prostu ciemnej jak noc) radzili sobie bez lamp błyskowych. To niesprawiedliwe, bo gdybym ja chciał zrobić tam zdjęcia to musiałbym przytargać pół tony sprzętu i jeszcze rozstawiałbym go przez pół dnia. Im wystarczała mała lampka halogenowa o sile jednej świeczki!

W końcu jednak wróciliśmy do studia i Patryk dopuścił mnie do głosu. Włączyłem swoje zabawki i pobłyskaliśmy sobie, aż miło. Wreszcie normalne światło.
Para młoda, która tak naprawdę była dwoma połówkami innych dwóch par, świetnie się dogadywała i nie trudno było ich namówić na coś szalonego. Zrobiłem więc zdjęcie, które wygląda, jakby byli pod wodą, tylko bez wody. Bardzo praktyczne rozwiązanie, nie trzeba siedzieć w zimnej wodzie. Muszę to wykorzystać, jak znowu przyjdzie mi ochota na podwodne fotografowanie.


Zdjęcia Patryka Wolańskiego możecie zobaczyć na jego blogu, polecam :)
http://www.patrykwolanski.pl/

Komentarze

Anonimowy pisze…
..Bardzo profesjonalne studio, stwierdzając przekraczając sam próg. Pozdrowienia dla właściciela.!
Artur Nyk pisze…
Dziękuję bardzo :) Zapraszam częściej :) Choćby na kawę :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak...

Historyczne odkrycie w lodówce

To odkrycie zaczęło się bardzo trywialnie. Po kilku latach podjąłem decyzję: trzeba rozmrozić wreszcie lodówkę. W szufladzie na dole od dawna leżał jakiś mały pakunek w czarnym worku. Jakoś nigdy nie zastanawiałem się, co w nim jest. Czasem rodzice przechowują coś w mojej lodówce, gdy brakuje im już miejsca we własnej. Sądziłem, że to właśnie jedna z tych rzeczy. Dzisiaj dotarło do mnie, że nigdy nie zastanowiłem się, dlaczego ten pakunek leży tam od tak dawna... Zajrzałem do środka. Tak rozpocząłem sentymentalną podróż w głąb czasu. W środku był cały przekrój filmów, jakich kiedyś używałem. Parę wąskich, szerokie negatywy i diapozytywy, a nawet klisze 4x5 cala. Nie mam pojęcia, ile lat tam leżały, myślę, że około pięciu. Oczywiście wszystkie są już od dawna przeterminowane. Dawno już nie widziałem filmów, a kiedyś był to chleb codzienny. Przypomniało mi się, które z nich najbardziej lubiłem. Znalazłem tu negatyw Kodaka, Portra 160VC czyli vivid color i 160NC, natural color, dwa filmy...