Przejdź do głównej zawartości

Frytki z Częstochowy

Z czego słynie Częstochowa? Z frytek oczywiście. Jest tam ulica, gdzie stoi jedna budka obok drugiej i w każdej sprzedają pyszne frytki na wagę. Od dawna słyszałem o tym i dzisiaj postanowiliśmy to sprawdzić. W końcu z Katowic do Częstochowy jest tylko 70 km świetną dwupasmówką. Całe szczęście, że są te dwa pasy i bardzo mało świateł, a radarów zaledwie około dziesięciu. Dzięki temu jechaliśmy tylko półtorej godziny. Aż strach, co by było, gdyby droga była jednopasmowa.
Ponieważ jechaliśmy ze średnią prędkością 5 km/h, mogłem dokładnie się przyjrzeć, jak bardzo rozbudowują się nasze piękne drogi. Zauważyłem również ogromną troskę o dokładne wykonanie nawierzchni. Każdemu robotnikowi, który starannie wykonywał swoją pracę, dwóch innych przyglądało się, sprawdzając, czy robi to dostatecznie dobrze. Myślę, że dzięki tej rewolucyjnej metodzie, będziemy mieli znakomicie wykonane drogi.

W Częstochowie pierwsza napotkana osoba pokazała nam, jak dojechać do owej cudownej ulicy. Wszystko wyglądało tak, jak w opowieściach, długi rząd budek i smakowity zapach. Wzięliśmy po dwieście gram i już mogliśmy wracać do domu.
Tym razem tempo podróży wyznaczały nam tiry. Wyglądało, jakby bardzo nie chciały jechać do przodu. Ciągle zwalniały, stawały po drodze, zjeżdżały na boki. Po kilkunastu kilometrach takiej przepychanki pomiędzy nimi, zobaczyliśmy dobrego człowieka, który zaniepokojony tymi dziwnymi zachowaniami tirów, postanowił im pomóc. Ubrany w czapkę i z latarką, oglądał ciężarówki bardzo dokładnie. Mam nadzieję, że był w stanie coś im poradzić.

Jutro jadę na Rycerzową na warsztaty foto, które organizujemy. Wyjadę chyba o 5:00 rano, w końcu muszę zdążyć na 17:00, a to ponad 100 km i to wąską drogą.


środek dnia, piękna pogoda, a robota aż wre


PS. Pozdrowienia dla kierowcy vectry, który zużył cały prąd w akumulatorze, świecąc na mnie długimi światłami i trąbiąc. W końcu ja, wyprzedając tira, wlokłem się lewym pasem stówką, zamiast jechać, jak on, sto osiemdziesiąt..

Komentarze

Andrzej pisze…
Frytasy w Cz-wie są bezsprzecznie warte tych poświęceń :)
gumiber pisze…
czyli w sumie nic się nie zmieniło w naszym kochanym kraju ;)) polecam wycieczkę do Belgii na prawdziwe francuskie i belgijskie frytki. Pozdrawiam
gumiber pisze…
chcę dodać, że przez weekend można tam dojechać autostradą "beztirowo" ;)
Artur Nyk pisze…
Nie tylko w weekend je się frytki, jak człowieka przyciśnie w środku tygodnia to nie ma wyjścia :)
Sebastian Fabian pisze…
Nigdy nie słyszałem o tym.
Ale w sumie jest kolejna opcja na krótką wycieczkę po imprezie, zamiast na kawę do Krakowa to na frytki do Częstochowy :D
gumiber pisze…
apropos tego zdjęcia przypomniała mi się taka zabawna sytuacja (na faktach autentycznych) obok jednego z bloków w Żorach. Otóż panowie brukowali sobie nowy chodnik, zostawili robotę ta jak na powyższym zdjęciu i udali się do domów po szychcie :) (był to piątek) Bardzo się zdziwili gdy w sobotę na całej długości nowego chodnika nie było kostek brukowych, mało tego nikt ich nie ukradł :) Jacyś podchmieleni imprezowicze wpadli na genialny pomysł żeby poukładać kostkę ponownie na paletach :) Wpaść na taki pomysł to jedno, wykonać drugie :) że też się komuś chciało? :))

Popularne posty z tego bloga

Zacznijmy od Volvo czyli wreszcie koniec

Już dawno nie miałem tak intensywnego okresu w pracy jak te ostatnie kilka miesięcy. Patrząc co się działo na blogu to,  mogło to wyglądać jakbym nic nie robił, a w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Jeździłem po Polsce, zrobiłem 2,083 kalendarza, prowadziłem warsztaty, sam wziąłem udział w jednych, przekonałem się, że z Włochami pracuje się jednak bardzo dobrze, wsparłem na Kickstarterze projekt budowy podobno najlepszego na świecie filtra polaryzacyjnego, zepsułem kartę graficzną, przeszedłem z Aperture na Capture One, nakręciłem mój pierwszy film poklatkowy, przekonałem się, że Retina to nie zawsze dobra rzecz, wpadłem na jeden rewelacyjny pomysł, fotografowałem w strefach zagrożenia wybuchem, wykładałem na uniwersytecie, zrobiłem moją stronę ( no, prawie.. ), bylem na Nocy Reklamożerców,  kupiłem kilka nowych zabawek i co najważniejsze, zdążyłem kupić bilety na pierwszy pokaz Gwiezdnych Wojen. O wszystkim tym, albo prawie o wszystkim będę niedługo pisał, bo zamier...

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo...

Widziałem "Gwiezdne Wojny - Przebudzenie mocy" czyli recenzja na gorąco bez spojlera

Nazywam się Artur Nyk i jestem fanem Gwiezdnych Wojen. Dziesięć minut temu wróciłem do domu i wiem, że teraz nie zasnę, więc lepiej opiszę moje wrażenia. Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Gwiezdnymi Wojnami. Rok 1979, kwiecień lub maj. Dostać bilety na film to był wielki wyczyn. W końcu mojemu ojcu udało się to dniu, gdy Polacy grali jakiś ważny mecz. Wrażenie było kolosalne. Wtedy ten film wyprzedzał wszystko inne o lata świetlne. A ja na dodatek widziałem go, na chyba największym ekranie w Polsce, w kinie w katowickim Spodku. Wyobraźcie sobie salę kinową na 4500 osób !!!! A na gigantycznym ekranie (29x15 m ) widzicie przelatujący niszczyciel Imperium. To było coś! Choć ja najbardziej zapamiętałem scenę, gdy Lea, Luke, Chewie i Han Solo próbują się wydostać ze zgniatarki śmieci. Zapamiętałem tą scenę może dlatego, że akurat wtedy wróciłem z …wc. I dzisiaj znowu poczułem się jak wtedy. Jakbym miał znów 10 lat. Widzę żółte napisy przesuwające się na rozgwieżdżonym tle. I zno...