Psa można nauczyć wiele rzeczy i wytresować tak, by robił to, co chcemy na zdjęciach. Kota od biedy też można namówić, by pojawił się w kadrze tam, gdzie chcemy. Ale jak namówić do współpracy pszczołę albo rybę? Wbrew pozorom jest to całkiem łatwe. Czasem najlepiej jest nie zdawać sobie sprawy z wielkości problemu. Kiedyś udało mi się rozpocząć pracę z bardzo dużą agencją, bo potrafiłem zrobić zdjęcie ryby.
Dostałem telefon z pytaniem, czy mam zdjęcie złotej rybki? No, nie mam, ale mogę zrobić przecież. Nie,nie, to jest bardzo trudne, dwóch fotografów już próbowało, ale nie udało im się, bo ryby pływają zbyt szybko. No to trudno.
Ale co może być trudnego w zrobieniu zdjęcia złotej rybki? Nie trzeba jej czesać, ani malować, stylistka też się nie przyda i na dodatek ryba nie będzie marudzić, bo nie powie ani słowa. Nie dawało mi to spokoju, więc zadzwoniłem do agencji i zadeklarowałem, że zrobię na drugi dzień to zdjęcie. Powiedzieli, że bardzo się cieszą, ale w głosie było wyraźnie słychać ich wiarę w moje możliwości: jasne, zrobisz zdjęcie, a złota rybka potem spełni jeszcze trzy twoje życzenia…
Zacząłem od wizyty w sklepie zoologicznym. A jaka rybka pana interesuje? Taka do zdjęć, musi być fotogeniczna. Spojrzenie sprzedawcy, wyraziło głębie zainteresowanie moim zdrowiem psychicznym. W koncu, po małym castingu wybraliśmy kandydatkę, która została zapakowana w woreczek i pojechałem do studia. Kumpel wygrzebał mi w piwnicy małe akwarium i byłem już w pełni gotowy do sesji.
Nawet złota rybka musiała jednak zaczekać, aż zrobię to, co miałem zaplanowane na tamten dzień. Nim skończyłem, zrobiła się północ.
Nadal w swojej nieświadomości nie wiedziałem, co może być trudnego w takim zdjęciu. Postawiłem jeden softboks z niebieskim filtrem za akwarium, z góry poświeciłem drugim softem i oświetlenie miałem gotowe. Ryba w tym czasie nie zwracała na mnie uwagi, nawet błyski lamp, gdy ustawiałem moc, nie robiły na niej żadnego wrażenia. Gdzie więc te problemy, o których mówili mi w agencji?
Postawiłem aparat, ustawiłem kadr, co było łatwe, bo ryba ruszała się coraz mniej. Zrobiłem pierwsze zdjęcie, drugie, trzecie i nic się nie działo. A nawet przestawało się dziać cokolwiek, bo ryba najwyraźniej zasypiała. Musiałem co chwile ją budzić, pukając w akwarium. Nie była zadowolona, ale co zrobić. Pewnie zastanawiała się, za jakie grzechy musi pracować po nocy. Zrobiłem trzy szerokie filmy, w sumie 45 klatek. Wszystkie były dobre, agencja była zachwycona, a ryba trafiła w dobre ręce i przez długi czas pozdrawiała mnie przez swojego właściciela.
Nie znam się na rybach, ale przypadkowo wybrana nocna pora zdjęć, spowodowała, że modelka nie miała ochoty na szaleństwa i grzecznie siedziała w jednym miejscu. Znowu miałem szczęście.
Z pszczołami jest jeszcze łatwiej. Zwłaszcza, gdy pomaga nam pszczelarz. Zdjęcie robiliśmy do kalendarza Saint Gobain. Pomysł był ciekawy - znaleźć w naturze motyw, który jest na szkle. Poradziliśmy sobie z rybką (tym razem pożyczoną ze sklepu), potem z gekonem lamparcim). W końcu musieliśmy zabrać się za pszczółki.
Pojechaliśmy do pasieki trochę przerażeni, jak mamy sobie poradzić z tym tematem. A okazało się, że były to najłatwiejsze zdjęcia z całej serii. Dostaliśmy ładny plaster miodu (taki prawdziwy, nie do lampy), wszystko ustawiliśmy i brakowało tylko pszczół.
A ile potrzebujecie? Trzy? Ok, zaraz będą, obiecał pszczelarz. Po czym z łatwością, z jaką ja biorę do ręki kubek z kawą, złapał po kolei pszczoły, zaniósł do domu i ...włożył je do zamrażalnika. W pierwszej chwili patrzyliśmy na niego z przerażeniem, ale szybko wyjaśnił nam, że pszczołom nic się nie stanie, jeśli będą w zamrażalniku tylko przez chwilę. W naturalny sposób ulegną hibernacji.
Po paru minutach wyjął i poukładał dokładnie w miejsca, które wskazałem. Po chwili pszczoły zaczęły się budzić z hibernacji i powoli ruszać. To był mój czas na zdjęcia. Po kolejnych paru minutach poleciały sobie, ale zdjęcia już były gotowe.
Dostałem telefon z pytaniem, czy mam zdjęcie złotej rybki? No, nie mam, ale mogę zrobić przecież. Nie,nie, to jest bardzo trudne, dwóch fotografów już próbowało, ale nie udało im się, bo ryby pływają zbyt szybko. No to trudno.
Ale co może być trudnego w zrobieniu zdjęcia złotej rybki? Nie trzeba jej czesać, ani malować, stylistka też się nie przyda i na dodatek ryba nie będzie marudzić, bo nie powie ani słowa. Nie dawało mi to spokoju, więc zadzwoniłem do agencji i zadeklarowałem, że zrobię na drugi dzień to zdjęcie. Powiedzieli, że bardzo się cieszą, ale w głosie było wyraźnie słychać ich wiarę w moje możliwości: jasne, zrobisz zdjęcie, a złota rybka potem spełni jeszcze trzy twoje życzenia…
Zacząłem od wizyty w sklepie zoologicznym. A jaka rybka pana interesuje? Taka do zdjęć, musi być fotogeniczna. Spojrzenie sprzedawcy, wyraziło głębie zainteresowanie moim zdrowiem psychicznym. W koncu, po małym castingu wybraliśmy kandydatkę, która została zapakowana w woreczek i pojechałem do studia. Kumpel wygrzebał mi w piwnicy małe akwarium i byłem już w pełni gotowy do sesji.
Nawet złota rybka musiała jednak zaczekać, aż zrobię to, co miałem zaplanowane na tamten dzień. Nim skończyłem, zrobiła się północ.
Nadal w swojej nieświadomości nie wiedziałem, co może być trudnego w takim zdjęciu. Postawiłem jeden softboks z niebieskim filtrem za akwarium, z góry poświeciłem drugim softem i oświetlenie miałem gotowe. Ryba w tym czasie nie zwracała na mnie uwagi, nawet błyski lamp, gdy ustawiałem moc, nie robiły na niej żadnego wrażenia. Gdzie więc te problemy, o których mówili mi w agencji?
Postawiłem aparat, ustawiłem kadr, co było łatwe, bo ryba ruszała się coraz mniej. Zrobiłem pierwsze zdjęcie, drugie, trzecie i nic się nie działo. A nawet przestawało się dziać cokolwiek, bo ryba najwyraźniej zasypiała. Musiałem co chwile ją budzić, pukając w akwarium. Nie była zadowolona, ale co zrobić. Pewnie zastanawiała się, za jakie grzechy musi pracować po nocy. Zrobiłem trzy szerokie filmy, w sumie 45 klatek. Wszystkie były dobre, agencja była zachwycona, a ryba trafiła w dobre ręce i przez długi czas pozdrawiała mnie przez swojego właściciela.
Nie znam się na rybach, ale przypadkowo wybrana nocna pora zdjęć, spowodowała, że modelka nie miała ochoty na szaleństwa i grzecznie siedziała w jednym miejscu. Znowu miałem szczęście.
Z pszczołami jest jeszcze łatwiej. Zwłaszcza, gdy pomaga nam pszczelarz. Zdjęcie robiliśmy do kalendarza Saint Gobain. Pomysł był ciekawy - znaleźć w naturze motyw, który jest na szkle. Poradziliśmy sobie z rybką (tym razem pożyczoną ze sklepu), potem z gekonem lamparcim). W końcu musieliśmy zabrać się za pszczółki.
Pojechaliśmy do pasieki trochę przerażeni, jak mamy sobie poradzić z tym tematem. A okazało się, że były to najłatwiejsze zdjęcia z całej serii. Dostaliśmy ładny plaster miodu (taki prawdziwy, nie do lampy), wszystko ustawiliśmy i brakowało tylko pszczół.
A ile potrzebujecie? Trzy? Ok, zaraz będą, obiecał pszczelarz. Po czym z łatwością, z jaką ja biorę do ręki kubek z kawą, złapał po kolei pszczoły, zaniósł do domu i ...włożył je do zamrażalnika. W pierwszej chwili patrzyliśmy na niego z przerażeniem, ale szybko wyjaśnił nam, że pszczołom nic się nie stanie, jeśli będą w zamrażalniku tylko przez chwilę. W naturalny sposób ulegną hibernacji.
Po paru minutach wyjął i poukładał dokładnie w miejsca, które wskazałem. Po chwili pszczoły zaczęły się budzić z hibernacji i powoli ruszać. To był mój czas na zdjęcia. Po kolejnych paru minutach poleciały sobie, ale zdjęcia już były gotowe.
Komentarze