Przejdź do głównej zawartości

Nie cierpię kompaktów

Tak się zdarzyło, że byłem dzisiaj na 18 urodzinach mojej chrześnicy. To zaproszenie spadło na mnie niespodziewanie, bo przecież chrzest był w miarę niedawno. Coś koło 5-6 lat temu. Tak przynajmniej mi się wydawało. Dopiero, gdy przypomniałem sobie, że wtedy miałem przy sobie Canona Eos 100, uświadomiłem sobie, że było to jednak dawniej.
Karolina dostała od rodziców kompakt Olympusa. Nie wiem, jaki to był model, bo nie sprawdziłem. Średniej wielkości, czarny, wygodny uchwyt, stabilizacja i, o zgrozo, brak wizjera. Choć broniłem się, jak wegetarianin przed kotletem, to i tak wręczono mi go z zadaniem sfotografowania momentu wniesienia tortu.
Już przebolałem brak wizjera, w końcu w telefonie też nie mam. Ale w około 3 sekundy od wzięcia go do ręki, zacząłem się irytować. Wyświetlacz był nawet fajny i duży, aparat miał funkcję wykrywania twarzy, ale po chwili zgasł i aparat się uśpił. Nim się obudził, kelner zdążył już postawić tort na stole. Policzyłem do dziesięciu i już spokojny, pomyślałem, że może w menu wystarczy zmienić czas usypiania i będzie dobrze. Świeczki, a raczej wielka raca paliła się już i chciałem zrobić zbliżenie Karoliny z tortem. Ok, zmieniamy ogniskową, naciskam na Tele, o za dużo, no to Wide, o za mało, no to....dlaczego nie mogę po prostu pokręcić pierścieniem na obiektywie ?!?!?!? Tort kończył się już palić i musiałem się spieszyć. Wreszcie ustawiłem jakoś ogniskową i nacisnąłem spust migawki. Coś zawyło, zatrzeszczało, piknęło, błysnęła lampa i zdjęcie gotowe. Szkoda tylko, że w tym czasie kumpel zdążył już przejść przez całą salę i wejść mi centralnie w kadr. Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz miałem w ręce aparat z takim opóźnieniem. Wtedy opuściły mnie resztki cierpliwości. Na szczęście nie musiałem robić więcej zdjęć, bo skończyły się baterie  w aparacie.

Nie mam nic przeciwko Olympusowi, pamiętam, że kilka lat temu jego kompakty należały do najlepszych na rynku. Prawdopodobnie inne kompakty w tej klasie cenowej też zachowują się podobnie. A jednak miałem w ręce parę małych aparatów, które działały bardzo sensownie i szybko.

Olympus kojarzy mi się jeszcze z jednym zdarzeniem. Dostałem parę lat temu wyróżnienie na konkursie organizowanym właśnie przez Olympusa i na imprezie ręczenia nagród można było obejrzeć pierwsze modele lustrzanek, jakie wprowadzali na rynek. Biorę więc do ręki podstawowy model, zaglądam przez wizjer i widzę długi ciemny tunel, a na końcu małe światełko. Zajrzałem jeszcze raz, skupiłem wzrok, tak, to był obraz widziany przez obiektyw...

Zdjęcia dzisiaj nie będzie w proteście przeciw wolno działającym aparatom. Następnym razem opiszę inne moje ulubione aparaty, może Sony?

Komentarze

gumiber pisze…
może korzystniej było ustawić tryb video ;)
Artur Nyk pisze…
Zgadza się, na drugi raz tak zrobię :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo