Przejdź do głównej zawartości

Maniana czyli praca może poczekać

A co robimy, jak nie fotografujemy? Jemy i pijemy.
Najpierw oczywiście kaaawaa :) Z mleczkiem :) Kawa w studio fotograficznym to podstawa. Pierwszą rzeczą, jakiej musi się nauczyć każdy asystent, są meandry obsługi ekspresu do kawy. Potem dopiero poznaje obsługę lamp.

Jak już wypijemy kawę i zużyjemy już wszystkie argumenty, by jeszcze trochę móc poleniuchować, to wreszcie myślimy o... nie, nie o pracy. Myślimy o tym, gdzie pójdziemy na obiad. Trochę nam w tych rozmyślaniach przeszkadza fakt, że coś tam trzeba zrobić, jakieś zdjęcie, czy obróbkę albo maila napisać.
Dajemy sobie jakoś z tym radę i gdy nastanie odpowiednia pora, wychodzimy wreszcie ze studia i idziemy jeść :)

Generalnie wybór miejsca na obiad jest następujący: idziemy do Maniany, czy gdzieś indziej? Maniana to knajpa idealna dla fotografów z bardzo prostego powodu, cokolwiek tam podają, to nadaje się do fotografowania. Ostatnio już nie mogłem się pohamować i musiałem zrobić fotę ajfonem:


Tarta z kozim serem, dżemem i rukolą.... Gdyby jeszcze porcja była większa to już byłoby idealnie.

A gdy wracamy po obiedzie do studia, to oczywiście najpierw kaawaa :) No, czasem jeszcze z ciasteczkiem. I potem już nie ma wyjścia, trzeba pracować. 
Teraz już rozumiecie, dlaczego fotografowanie to taki długi i czasochłonny proces :)

Komentarze

Wszystko z korzyścią dla zdjęć :)
Artur Nyk pisze…
No właśnie, bo to przecież tylko o dobre zdjęcia chodzi :)

Popularne posty z tego bloga

Zacznijmy od Volvo czyli wreszcie koniec

Już dawno nie miałem tak intensywnego okresu w pracy jak te ostatnie kilka miesięcy. Patrząc co się działo na blogu to,  mogło to wyglądać jakbym nic nie robił, a w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Jeździłem po Polsce, zrobiłem 2,083 kalendarza, prowadziłem warsztaty, sam wziąłem udział w jednych, przekonałem się, że z Włochami pracuje się jednak bardzo dobrze, wsparłem na Kickstarterze projekt budowy podobno najlepszego na świecie filtra polaryzacyjnego, zepsułem kartę graficzną, przeszedłem z Aperture na Capture One, nakręciłem mój pierwszy film poklatkowy, przekonałem się, że Retina to nie zawsze dobra rzecz, wpadłem na jeden rewelacyjny pomysł, fotografowałem w strefach zagrożenia wybuchem, wykładałem na uniwersytecie, zrobiłem moją stronę ( no, prawie.. ), bylem na Nocy Reklamożerców,  kupiłem kilka nowych zabawek i co najważniejsze, zdążyłem kupić bilety na pierwszy pokaz Gwiezdnych Wojen. O wszystkim tym, albo prawie o wszystkim będę niedługo pisał, bo zamier...

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo...

Widziałem "Gwiezdne Wojny - Przebudzenie mocy" czyli recenzja na gorąco bez spojlera

Nazywam się Artur Nyk i jestem fanem Gwiezdnych Wojen. Dziesięć minut temu wróciłem do domu i wiem, że teraz nie zasnę, więc lepiej opiszę moje wrażenia. Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Gwiezdnymi Wojnami. Rok 1979, kwiecień lub maj. Dostać bilety na film to był wielki wyczyn. W końcu mojemu ojcu udało się to dniu, gdy Polacy grali jakiś ważny mecz. Wrażenie było kolosalne. Wtedy ten film wyprzedzał wszystko inne o lata świetlne. A ja na dodatek widziałem go, na chyba największym ekranie w Polsce, w kinie w katowickim Spodku. Wyobraźcie sobie salę kinową na 4500 osób !!!! A na gigantycznym ekranie (29x15 m ) widzicie przelatujący niszczyciel Imperium. To było coś! Choć ja najbardziej zapamiętałem scenę, gdy Lea, Luke, Chewie i Han Solo próbują się wydostać ze zgniatarki śmieci. Zapamiętałem tą scenę może dlatego, że akurat wtedy wróciłem z …wc. I dzisiaj znowu poczułem się jak wtedy. Jakbym miał znów 10 lat. Widzę żółte napisy przesuwające się na rozgwieżdżonym tle. I zno...