Przejdź do głównej zawartości

Przychodzi baba do serwisu...

Oto całkowicie prawdziwa historia. Poszedłem dzisiaj do serwisu foto, by wyczyścić po raz kolejny moją samoczyszczącą się matrycę. Prawie siłą wcisnęła się przede mną kobieta z aparatem Sony (tak, jeszcze raz przyznaję, nie darzę serii Alfa sympatią). Okazało się, że jej aparat wydaje dźwięki podobne do dźwięku przeciągnięcia patykiem po drewnianym płocie. Serwisant od razu wytłumaczył pani, że jest to efekt uszkodzenia mechanizmu przeniesienia napędu w obiektywie. A był to obiektyw plastikowy, kitowy, czyli kijowy. Pani wielce się przeraziła, bo musiała codziennie robić nim zdjęcia do sklepu internetowego i działający aparat był jej niezwykle potrzebny. Gdy po długiej rozmowie dotarło do niej, że wystarczy zostawić w serwisie tylko obiektyw, odetchnęła z ulgą. I stwierdziła: To trudno, zostawię tu obiektyw i na razie będę robić zdjęcia bez obiektywu....

Było mi bardzo ciężko opanować śmiech, ale w końcu nie każdy musi się znać na fotografii. Przypomniała mi się jeszcze jedna historyjka w podobnym klimacie. Dawno temu pracowałem w sklepie rtv-foto, przyszedł kiedyś pan z aparatem i poprosił mnie o małą przysługę :
- czy mógłby mi pan przełożyć film w aparacie na drugą stronę?
- ??????????
- w sklepie powiedzieli mi, że to film odwracalny, a na tej stronie już zrobiłem zdjęcia.

Moja mina musiała być w tym momencie bezcenna :)

Komentarze

zapewne chodziło o fotografię otworkową

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo