Przejdź do głównej zawartości

Nie fikaj mi brachu

Dzisiaj będzie o tym, co lubię najbardziej, czyli o klientach, którzy nie płacą. Miałem ich już całą masę. Byli tacy, którzy nie płacili, bo popadli w międzyczasie w kłopoty finansowe i tych jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Ale wielu było takich, którzy celowo nie płacili, bo uznali, że taka mała firma, jak ja, nic im nie zrobi.

Mój rekord w czekaniu na pieniądze wyniósł 10 miesięcy, jednak tamta firma miała rzeczywiste problemy i nawet chciała mi zaproponować jakieś wyjście z sytuacji: To może weźmie pan tego Żuka wazoników? Propozycja całego samochodu wazonów bardzo mnie rozbawiła, gdybym się na to zdecydował, pewnie do dzisiaj bym je sprzedawał :) A było to ponad 10 lat temu...

Miałem też klienta, który działał bardzo systematycznie i celowo. Najpierw zlecał nam sporo małych rzeczy i od razu płacił gotówką. Gdy nabraliśmy do niego zaufania, zlecił nam dużo rzeczy jednocześnie i przestał płacić.
Gdy spotkałem go kiedyś przez przypadek wysiadającego z nowego samochodu, na moje pytanie jak to jest, że nie ma kasy dla nas, a kupuje nowy samochód, odparł z rozbrajającą szczerością: Przecież muszę czymś jeździć...

Ostatnio zaniemówiłem, gdy klient, który zlecił mi sesję portretową i po miesiącu oczekiwania na przelew (i wielu rozmowach z księgową w tym czasie) odpisał mi: No Brachu ale umawialiśmy się, że popracujemy jeszcze nad zdjęciami, a ty działasz jak błyskawica i już fakturę wystawiasz. Myślałem, że rozmawiam z prezesem poważnej firmy, a tu słyszę, że odzywa się do mnie w ten sposób.
Nie uważam siebie za najlepszego fotografa na ziemi i jeżeli klient jest niezadowolony ze zdjęć to zawsze jestem gotów do rozmów i poprawienia sesji. Jednak w tym przypadku nie miałem przez 40 dni sygnału, że coś jest nie tak. Ostatecznym dowodem, że klient jest zadowolony, było umieszczenie przez niego na stronie mojej fotografii. Czy trzeba coś więcej?

Takie są skutki, gdy nie podpisuje się umowy z klientem. Czasem tego nie robię, bo zlecenie jest małe, a klient wygląda wiarygodnie. No i potem się to lenistwo mści.
Generalnie mam taką zasadę: nowy klient, to zawsze umowa i zaliczka. Jeżeli nie chce podpisać umowy i wpłacić zaliczki to znaczy, że potem nie będzie też chciał zapłacić całości. Proste.

Komentarze

Tomasz Sobieraj pisze…
Szkoda, że nie wziąłeś tych wazoników... Można by to świetnie wykorzystać jako tło do fotografii... Albo jako martwą naturę... poustawiane gdzieś na łące... albo na drodze, czy schodach :) Oddał ten Pan już te pieniądze? Jak nie, to ja bym wziął te wazoniki :)
Artur Nyk pisze…
Wtedy im odpowiedziałem, że wezmę tego Żuka wazoników ale razem z Żukiem :)
No i w końcu zapłacili... A mnie zostały 3 wazoniki, które potem wiele razy fotografowałem :)
Troyan pisze…
Ale tytuł dałeś...rodem z gangsterki jakiejś ;)
Artur Nyk pisze…
Bo płatności to jest czasem rodzaj gangsterki... niestety

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w