Przejdź do głównej zawartości

Nyk znowu testuje NIK czyli test nieobiektywny Snapseed

W dniu prezentacji nowego ajfona 4S lub/i 5 chcę podzielić się kilkoma spostrzeżeniami na temat obróbki zdjęć bezpośrednio w telefonie. Mam od dłuższego czasu zainstalowany w ajfonie Photoshop Express, ale jakoś nie przypadł mi on do gustu. Próbowałem nawet teraz coś w nim zrobić, ale od razu się zdenerwowałem sposobem regulacji parametrów. Koniec, ten PS jest zły.

Tu poszalałem i użyłem, ile fabryka dała :) wszystkie możliwe filtry.  


Mam też drugi program, którym dzisiaj napiszę, to Snapseed. Mam go od paru dni i od razu stwierdziłem, że podoba mi się. Za pierwszym razem zrobiłem nim byle jakie zdjęcie i w szybki sposób przekształciłem obraz w coś całkiem interesującego. Niestety nie mogę go pokazać, bo wydałoby się, gdzie to robiłem :)

Pomijam ogólną kwestię, czy w telefonie powinno się obrabiać zdjęcia. Mały ekran nie zachęca przecież do tego, a i moc obliczeniowa nie dorównuje komputerom. Podobno nowy ajfon będzie mocarzem graficznym, więc ten problem odpada, a czasem przecież będąc w szczerym polu, też można podrasować zdjęcie, jeśli trzeba je wysłać natychmiast.
Tu nadmienię jeszcze, że kupiłem właśnie kartę SD Eye-fi, która bezprzewodowo będzie mi wysyłać zdjęcia do komputera przez Wi Fi oraz do ajfona. Będzie więc okazja, by czasem coś na bieżąco podciągać graficznie. Oczywiście, możecie się spodziewać testu Eye-fi za jakiś czas.

Wracając do Snapseed, przygotowałem w nim trzy zdjęcia z wykorzystaniem większości możliwości.
Praca jest bardzo prosta i intuicyjna, ja bardzo nie lubię czytać instrukcji i udało mi się obrobić zdjęcia bez zaglądania do niej. Ale kto wie, może program ma jeszcze jakieś możliwości, na które nie trafiłem?
Na początku wybieramy, czy chcemy zrobić zdjęcie, czy wziąć gotowe z biblioteki telefonu. Gdy to zrobimy, mamy do dyspozycji 11 funkcji, od automatyki, kadrowania, po zaawansowane miejscowe korekty i filtry efektowe, czy dodawanie ramek.


Po wybieraniu jednej z funkcji mamy do dyspozycji  zwykle kilka parametrów, których wartości możemy regulować. Aby przełączać między nimi, wystarczy przesuwać palec po dowolnym miejscu ekranu w górę lub w dół. Następnie regulacji dokonujemy przesuwając palec w prawo lub lewo. I to cała filozofia. Niby w PS Express działa podobnie, ale precyzja jest tam beznadziejna. Tu można bardzo dokładnie ustawić wartość parametru. W każdej chwili możemy sprawdzić, jaki efekt dały nasze ustawienia, naciskając symbol obrazka w górnym prawym rogu zobaczymy, jak wygląda zdjęcie tych ustawień.


Zakres selektywnej obróbki pokazuje nam maska, regulować ją można przez gest "szczypania", tak jak powiększamy normalnie w ajfonie zdjęcia.


Potem zatwierdzamy efekt, naciskając prawą strzałkę na dole lub rezygnujemy, naciskając lewą strzałkę. W widoku wyboru funkcji, dotykając zdjęcie, zobaczymy jego oryginał.

Zatwierdzenie efektu sprawia, że program musi go zapisać, co niestety trwa chwilę, zwykle parę sekund. Nie ma więc wielkiego problemu i jest tu jedyny moment, gdy musimy na coś poczekać. Gdy zdjęcie jest gotowe, mamy do dyspozycji kilka opcji. Możemy je oczywiście zapisać, ale też od razu wysłać mailem, na Flickr lub Facebook albo wydrukować. Facebook jest tu trochę dyskryminowany, gdyż w zależności, jak trzymamy telefon, opcja się pokazuje albo nie.



Obróbka przebiega szybko, regulacje są precyzyjne, a co z jakością? Jak wpływa na obraz stosowanie dziwnych filtrów?
Oto dwa zrzuty ekranu z Aperture przy powiększeniu zdjęcia na 100% (klik aby zobaczyć 100%). Pierwsze jest obrobione w Snapseedzie, drugie to oryginał (foty robiłem oczywiście ajfonem,  czułość 250 ISO). Uważam, że tu też jest bardzo dobrze.



I na koniec efekt mojej zabawy/pracy :) Dodam jeszcze, że program jest darmowy. Zainteresowało mnie więc, kto robi takie aplikacje, okazało się, że to właśnie NIK, producent m.in. Silver Efex PRO2, o którym ostatnio pisałem.

Tu oprócz regulacji jasności, kontrastu i nasycenia, użyłem filtrów: Drama, Grunge, Center Focus.
oryginał


Tu zrobiłem normalną obróbkę i dodałem mały efekt Drama oraz lokalnie skontrastowałem tabliczkę z napisem i przyciemniłem lewą stronę.
oryginał

I wreszcie obróbka czarno-biała + małe ziarno, czyli to, za co lubię Silvera, na końcu znowu mała Drama:) To wyciągnęło fajnie posadzkę
oryginał

Jeszcze słowo o miejscu, gdzie zrobiłem te foty. Jest to dawna walcownia Huty Szopienice. Na razie to tylko dokumentacja, a sesja, mam nadzieję, dopiero powstanie :)

Komentarze

Andrzej pisze…
Napisałeś że program jest darmowy, a u mnie wyskakuje 3,99 euro. Może załapałeś się na promocję?
Artur Nyk pisze…
Zgadza się, musiałem trafić na moment gdy można było go pobrać za darmo, nawet mi do głowy nie przyszło, że teraz trzeba płacić...
Andrzej pisze…
No to miałeś szczęście, bo aplikacja wygląda na fajną i miałem nadzieję też się pobawić w testowanie, a jeżeli mam zapłacić 4 ojro za taką zabawę to chyba pasuję. Szkoda, ale może będą jeszcze promocje na nią.
Andrzej pisze…
Program aktualnie jest w AppStore za DARMOCHĘ z okazji świątecznej promocji Apple ;)))))

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w