Przejdź do głównej zawartości

Domowe studio czyli jak zacząć cz.1

Ostatnio kilka osób pytało mnie, jak zbudować tanie domowe studio. Moja rada jest taka: aby zacząć, wystarczy około 35.000 zł na podstawowy sprzęt. Żartowałem :) Wystarczy 20.000 zł.

No dobrze, teraz już poważnie. Gdy jakiegokolwiek profesjonalistę pyta się, jaki sprzęt warto kupić, to zawsze wymienia on bardzo zaawansowany sprzęt, gdyż każdy inny wydaje mu się całkowicie beznadziejny. Ale amator nie potrzebuje najczęściej takiego, jemu wystarczy coś znacznie, znacznie tańszego.

Zacznijmy od wyjaśnienia, dlaczego sprzęt profesjonalny jest taki drogi.
Najłatwiej będzie to pokazać na przykładzie. Na sesji do magazynu Forum zrobiłem około 4.000 klatek w studio, z tego 1.300 pierwszego dnia. Zaczęliśmy pracę około 9:00, a skończyliśmy po 23:00. Z czystek matematyki wynika, że błyskały co 42 sekundy. W rzeczywistości fotografowałem seriami, kilkanaście klatek co 2-3 sekundy, minuta na przebranie i następne. I tak przez kilkanaście godzin bez żadnych problemów, bez przerw spowodowanych przegrzaniem się lamp. Profesjonalny sprzęt musi wytrzymać znacznie więcej niż amatorski.
Druga sprawa to stabilność. Muszę mieć pewność, że każdy błysk, bez względu, czy lampa pracuje 2 minuty czy 12 godzin, będzie miał dokładnie taką samą moc i kolor. Tamtego dnia powstało około 80 finalnych zdjęć do magazynu i nie mogłem sobie pozwolić, by potem każde z nich miało inną temperaturę barwną. Oczywiście, powiecie, że ustawienie balansu bieli to jeden klik. Zgadza się. Ale wyobraźcie sobie, że pracujemy na zestawie 3 lamp, które oświetlają postać z trzech stron. Robimy 1000 klatek i za każdym razem każda lampa ma odchyłkę w temperaturze błysku o 100 stopni Kelvina. Do tego niech  moc błysków różni się o 1/1 przesłony. I nawet nie muszę obliczać, ile różnych wersji błysku dostaniemy. Będzie ich dokładnie tyle, że zobaczymy różnicę między zdjęciami.
Tylko, że to wszystko nie ma znaczenia gdy robimy zdjęcia teściowej. Albo swojej dziewczynie. Nawet, jeśli zobaczymy różnicę między poszczególnymi klatkami, to nie będzie dla nas problemem posiedzieć nad obróbką aby zniwelować różnicę. Nie będzie zresztą tych zdjęć oglądał grafik w agencji reklamowej, zauważający zmianę balansu bieli o 3 Kelviny :)
Kolejna rzecz to trwałość i ergonomia. Jeżeli softboks się niewygodnie rozkłada to robiąc to dwa razy dziennie będą strasznie klął na niego. Jeśli ktoś robi to dwa razy w miesiącu to przymknie na to oko, skoro zapłacił za niego 10 % ceny profesjonalnego softboksu. Mój najstarszy soft ma 12 lat i jest ciągle w bardzo dobrym stanie, choć przeżył już tysiące składań. Oczywiście, że trochę już pożółkł, ale do delikatnych portretów jest znakomity ze swoim ciepłym światłem.

Zbudujmy więc teraz najtańsze z najtańszych domowe studio portretowe :) Budżet? około 100 zł !!!
W tym celu udamy się do najbliższego sklepu budowlanego, gdzie mają prawie wszystko co nam potrzeba.
Kupujemy zwykły budowlany halogen ze statywem, jak starczy pieniędzy, mogą być dwa. Będziemy potrzebowali minimum 500W. Im więcej, niby tym lepiej, ale musimy pamiętać o rachunku za prąd i o wysokich temperaturach, jakie taka lampa wytwarza. Następnie kupujemy zwykły biały styropian do ocieplania ścian. Wielkość arkuszy musi być dostosowana do wielkości naszego domowego studia, tak, aby można było łatwo nimi operować. Dwa-trzy arkusze powinny nam wystarczyć. Po ostatni potrzebny artykuł musimy iść do sklepu papierniczego, gdzie dostaniemy kalkę techniczną w roli.
Jeżeli nie zmieścimy się w budżecie, to na początek możemy sobie podarować kalkę.

Na koniec, jak tego wszystkiego użyć. Jedne, o czym musicie pamiętać, to ustawienie balansu bieli  w aparacie na 3200 K i oczywiście praca na RAWie. Wtedy poradzicie sobie na pewno z obróbką takich zdjęć.

Mając jedną lampę możemy użyć jej na kilka sposobów np. :
1. Świecimy nią pionowo w górę, odbijając światło od sufitu, a ekranami ze styropianu doświetlamy twarz od dołu.


2. Świecimy ostrym bezpośrednim światłem na twarz, doświetlając ekranami w kontrze.


3. Świecimy na postać światłem odbitym od ekranu. Drugi ekran może doświetlać cienie.


Regulując odległość lamp od ekranów oraz od modela, możemy uzyskać różne efekty miękkości światła.
Jeżeli mamy dodatkowo kalkę, możemy jeszcze bardziej zmiękczać światło, nawet już to odbite. Natomiast przy świetle dziennym, kalka umieszczona na oknie daje nam piękny naturalny softboks.

Może to wszystko wygląda śmiesznie, ale gwarantuję, że uzyskiwane w ten sposób efekty śmieszne nie będą, jeśli popracujecie nad zdjęciem.
Ale jest jedno ale... Pracując w ten sposób, można bardzo łatwo podnieść temperaturę na sesji. Do uzyskania pożaru włącznie. Więc UWAGA!!! NALEŻY BARDZO UWAŻAĆ NA HALOGENY UMIESZCZONE BLISKO ŁATWOPALNYCH MATERIAŁÓW, JAK NP. KALKA. Przeczytajcie dokładnie instrukcje halogenów, gdzie będzie informacja, jak blisko można ustawiać je od innych przedmiotów. Żeby potem nie było, że nie ostrzegałem :)

Jutro napiszę, jak zbudować studia za 1000 zł :)




Komentarze

fiema.me pisze…
Baardzo fajna "instrukcja".
Kto by sie spodziewał że wystarczy +/- 100 zł.
igi pisze…
A może msz doświadczenie, jak się buduje zestaw do świecenia w plenerze? I ewentualnie ile to kosztuje?

Głównie mi zależy na czymś, co może rozświetlić cienie przy mocnym świetle słonecznym od tyłu. Z RAW'a można wiele wyciągnąć, ale twarz jest wtedy makabrycznie płaska, zwłaszcza, jeśli doświetlamy dobie "młotkiem" na body. Chciałbym mieć naturalne światło konturowe i możliwość wypełnienia tego z jednej strony.

W zasadzie wystarczy mi tylko jedno źródło światła, najlepiej z możliwością założenia sporego softboksa, czy czaszy do uzyskania twardego światła.

Myślałem o czymś pokroju mocowania Lasolite na 4 lampy systemowe, ale nie wiem, czy mi potrzeba aż takiej mocy. Najchętniej trzymałbym się speedlightów, 580EXII z pojemnikiem na baterie jest w miarę lekka (ok. 600 gramów?), bezproblemowa w obsłudze, daje powtarzalne błyski i można walić nimi w serii. ;)
Rafał B pisze…
No i to mi się, kurde, podoba!
Brawo i dzięki!
Ja się tylko zawsze zastanawiam, dlaczego jak pokazują backstage w studio, to jest kilka lamp stale świecących i wydaje się, że dobrze oświetlają modelkę, a jeszcze podczas zdjęcia błyska 1-2 parasolki. Po co to dodatkowe światło?
Mateusz Zahora pisze…
@igi. Są kable ETTL do lamp. Z doświadczenia wiem, że do 10 m. działają także spokojnie możesz się zaopatrzyć. Dodatki typu duży soft czy czasza też ostatnio widziałem.
Artur Nyk pisze…
O sprzęcie w plenerze też będę pisał niedlugo.
A na zdjęciach z backstage zwykle zapala się wszytko co jest aby wyglądało bardziej "profesjonalnie" :)
Paweł Bruczkowski pisze…
Mój pierwszy zestaw to były właśnie 2 halogeny kupione w OBI :)
Komentuję, żeby ostrzec przed jedną rzeczą: nie można przyczepiać kalki bezpośrednio do halogena (tuż przed nim), bo szybko się spali. Do tego można kupić specjalny "kalkopodobny" odporny na temperaturę materiał, kupuje się go w sklepie dla filmowców :)
igi pisze…
O, w takim razie czekam z niecierpliwością na plenerowy zestaw. Tylko w sumie, są dwa rodzaje plenerowych zabawek, te małe i lekkie i duże i ciężkie. Ciężarówki nie mam, więc ucieszyłbym się z czegoś zbudowanego ze speedlightów, akcesoriów i najzwyczajniejszej rady, ile tych błyskadełek potrzebujemy, żeby uzyskać sporą moc, zwłaszcza bijąc przez softboks. :)

pozdRAWiam :)
Anonimowy pisze…
Fajnie, krótko i treściwie, do tego z jajem. :)
Skusiłem się na 2 halogeny budowlane i najtańsze tło z polipropylenu. Niestety od razu pojawił się problem: piekło w domu. Po 3 minutach siedzenia przy halogenach moja żona miała dość, więc sesja skończyła się szybciej, niż udało mi WB ustawić. Przyznam, że miała rację, bo żar od halogenów bije tak potworny, że smażenie tyłka w środku lata na pustyni w Egipcie to przy tym pikuś. I tu pytanie: czy mógłbyś zaproponować jakąś alternatywę do tych halogenów? Może niekoniecznie aż tak tanią, ale żeby przynajmniej dało się tego używać dłużej niż 5 minut. :)
Artur Nyk pisze…
No to chyba trochę przesadziłeś z odległością od modela :) Możesz wymienić żarówki na mniejsze, bo pewnie masz 500W , odsunąć do tyły jeśli jest miejsce lub świecić światłem odbitym.
Są też żarówki energooszczędne, niby dające światło białe, nie wiem, nie sprawdzałem, ale boję się, że te tanie nie dadzą w pełni białego światła. Są świetlówki ale te bardzo dobre lampy są super drogie porównywalne z lampami błyskowymi.
No i potem już jest światło błyskowe...
Ciągle najbardziej stabilnym i najtańszym źródłem światła jest halogen. Jeżeli nie będziesz świecił nimi z bliska i odpowiednio dobierzesz moc to dasz radę. i zawsze możesz na czas zdjęć wyłączyć ogrzewanie w pokoju :)
Anonimowy pisze…
Ależ skąd, wcale nie przesadziłem z odległością. :) Wybrałem największy (właściwie jedyny) pokój w moim mieszkaniu: 8,7 m2. Przy jednej ścianie łóżko, przy drugiej biurko i szafa. Na sesję zostało 120 cm x 180 cm wolnej przestrzeni. Po bokach halogeny, żona na taborecie, ja z aparatem na parapecie. Próbowałem nawet fotografować z balkonu przez otwarte okno, ale halogenów nie było już jak odsunąć. Jednak muszę poszukać innego źródła światła.
Artur Nyk pisze…
No rzeczywiście. W tej sytuacji możesz jeszcze spróbować świecić światłem odbitym, a nie bezpośrednim. Jeżeli halogen nie będzie świecił bezpośrednio na żonę, to powinna być znacząca poprawa jej komfortu bo nie będzie wystawiona bezpośrednio na działanie podczerwieni.
powodzenia :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w