Przejdź do głównej zawartości

Wykład czyli zawsze na ostatnią chwilę

Wszyscy moi znajomi wiedzą, że zawsze się spóźniam. Niektórzy nawet umawiając się ze mną, podają mi specjalnie wcześniejszą godzinę, wiedząc, że gdy się spóźnię to będę na czas.

Dosyć podobnie mam z wszelkimi przygotowaniami. Zawsze robię to na ostatnią chwilę. Po co uczyć się do matury? Mam jeszcze trzy dni. Dlaczego mam już sprzątać? Goście przychodzą dopiero za godzinę. Po co składać dziś PIT, skoro czas jest do jutra? Zły przykład, tak wszyscy robią.

Generalnie jednak takimi kategoriami myślę. Jutro (wtorek 30.11) mam wykład w Muzeum Śląskim o fotografii reklamowej. W czwartek postanowiłem: w sobotę przygotuję się do niego! W sobotę stwierdziłem: eee, może raczej w niedzielę. W niedzielę pomyślałem: już późno, zrobię to w poniedziałek. Mamy właśnie poniedziałek. Jak już domyśliliście się, dzisiaj też nic nie zrobiłem. Ale mam usprawiedliwienie, miałem dużo pracy, no i jeszcze w końcu został mi wtorek rano :)
Moje postanowienie na dzisiaj brzmi: od rana pracuję!!! Naprawdę!

Będzie to wyglądało mniej więcej tak:
9:00 - fajnie, mam dużo czasu
9:30 - nawet bardzo dużo czasu
10:00 - to może kawa
10:30 - zobaczmy, jakie materiały już mam
11:00 - o jakie fajne foty sobie kiedyś zapisałem, hmm zainspirowało mnie to do nowej sesji..
11:30 - i potem jeszcze mógłbym zrobić takie ujęcie... o kurde, miałem przygotować się do wykładu
12:00 - dobra, opowiem o Horowitz'u, Demarchelie i tym, no, jak on się nazywa???
12:30 - fajne ma te foty, O! tych nie znałem. Aha , mam się przygotować
13:00 - no dobra robi się późno, to teraz konkretnie
13:30 - głodny jestem...
14:00 - zaraz, jak by poukładać te zdjęcia?
14:30 - kawa dobrze mi zrobi, będę szybciej pracował!
15:00 - jaki był dokładnie temat wykładu??????
15:30 - a te foty to Avedon czy Newton? Może lepiej ich nie pokażę...
16:00 - już 16????!!!!, muszę lecieć, po drodze coś wymyślę........

No to do zobaczenia w muzeum :)

Komentarze

Andrzej pisze…
Skąd ja to znam? Jota w jotę :/
Łączę się z Tobą w... rozciąganiu czasu :)
Anonimowy pisze…
Arturku, powodzenia zatem!
W razie czego lej wosk - w końcu dzis Andrzejki!
Artur Nyk pisze…
Dziękuję :) Poszło dobrze :)
Artur Nyk pisze…
A, i wbrew pozorom solidnie się przygotowałem :)))
Unknown pisze…
ano, dałeś radę :P

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w