Tak Moi Drodzy. To setny już raz piszę wieczorem, to co zwykle czytacie rano przy kawie. A z tej okazji znajdzie się dzisiaj miejsce na podziękowania, refleksje, wyjątkowe zdjęcia, głupie żarty i statystyki.
Zacznę od tych ostatnich, by mieć z głowy to, co nudne. Na pisaniu spędziłem 178 godzin i 14 minut, nie licząc czasu przeznaczonego na poprawianie błędów ortograficznych. W tym czasie wypiłem 58 filiżanek kawy, 17 win i dwie skrzynki piwa (i jedno bezalkoholowe ale to się chyba nie liczy). Zamieściłem 537 zdjęć, z tego 238 z ajfonu. Wpisy przeczytało kilka osób z Polski i jedna z Kataru. Zdobyłem jedną nagrodę w konkursie na fajny blog, ale jeszcze jej nie dostałem. I to tyle, jeśli chodzi o najważniejsze fakty.
Mam więc z głowy statystyki i głupie żarty. Teraz krótka historia mojej pracy na zdjęciach :
I nadszedł czas na refleksje. Będzie poważnie.
Gdy zaczynałem pisać bloga, nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo mnie wciągnie. Uwielbiam czytać, czasem jest to nawet parę książek miesięcznie, ale z pisaniem zawsze miałem problemy. Kiedyś jeszcze pisałem dużo listów z moją kuzynką. Kasia studiowała polonistykę i musiałem się mocno starać, by pisać do niej na jakimś akceptowalnym poziomie. Później w erze maili ograniczyłem się do: "ok, pracuję nad tym, nara".
W którymś momencie dostałem propozycję pisania poradników o fotografii dla Superfoto. Napisałem ich sześć, czy siedem, ale moje podejście do tematu było zbyt niestandardowe, nie miałem ochoty robić sztampy i nasze drogi rozeszły się. Od tego czasu wiele razy myślałem o kolejnych artykułach i pisałem je w myślach. Ponieważ moja głowa nie jest jeszcze zsynchronizowana z moim kompem, większość tego, co wymyśliłem, poleciało w kosmos.
Kiedy więc Tomek zaproponował mi pisanie bloga, szybko uznałem, że to jest to. Szybka i krótka forma (czyli godzina do dwóch ślęczenia nad moim makiem ) i konieczność codziennego wymyślenia tematu, sprawiły, że zacząłem pisać. I teraz nie mam ochoty przestać. Zwłaszcza, że dostaję wiele komentarzy, maili i telefonów z pochwałami. Był też jeden komentarz krytyczny. Zostałem w nim posądzony o reklamowanie ajfonu.
No właśnie i tu dochodzimy do dzisiejszego tematu. Czyli, kiedy sprzedam mojego bloga za grubą kasę i co wtedy będę reklamował? A reklamować mogę tylko dwie firmy. Canona i Apple. Jestem tak przekonany do aparatów Canona, że na myśl o fotografowania czymś innym dostaję gęsiej skórki. Podobnie jest z Makami. Ostatnio na wykładzie w Muzeum Śląskim, musiałem użyć peceta do pokazu slajdów. Nie wiedziałem co nacisnąć. Uwielbiam Maki za oprogramowanie, łatwość obsługi i perfekcyjny design. Ile by mi więc nie zapłacili, nie napiszę, że Duży Producent Telewizorów robi najlepsze aparaty, a Siódma Winda jest idealnym rozwiązaniem dla fotografa. Za to za darmo nadal będę wychwalał Maki, Ajfony i Canony. Nawet jeśli mój kochany Aperture znowu się dzisiaj zawiesił. Jak stwierdził ostatnio Tomek, nie jestem już ambasadorem Apple, stałem się już wyznawcą.
Nie sądzę, by w tej sytuacji któraś z tych firm chciała mi zapłacić za reklamowanie ich produktów, skoro robię to za darmo.
Na koniec jeszcze będą podziękowania. Tomkowi jeszcze raz za namówienie/zmuszenie/zainspirowanie mnie do pisania bloga i fizyczne jego stworzenie. Danielowi za pierwsze Lubię na FB. Gosi za wytrwałe czytanie dzień w dzień. Gubimerowi za pierwsze i ciągłe komentowanie. Pati za bycie pierwszą Obserwatorką. Rodzicom za pochwały. Wszystkim Czytelnikom za ponad 10.000 odsłon, komentarze i uwagi.
Jak dobrze pójdzie, za niecałe trzy lata będzie dziesięć setek, a to już konkretna impreza :)
Zacznę od tych ostatnich, by mieć z głowy to, co nudne. Na pisaniu spędziłem 178 godzin i 14 minut, nie licząc czasu przeznaczonego na poprawianie błędów ortograficznych. W tym czasie wypiłem 58 filiżanek kawy, 17 win i dwie skrzynki piwa (i jedno bezalkoholowe ale to się chyba nie liczy). Zamieściłem 537 zdjęć, z tego 238 z ajfonu. Wpisy przeczytało kilka osób z Polski i jedna z Kataru. Zdobyłem jedną nagrodę w konkursie na fajny blog, ale jeszcze jej nie dostałem. I to tyle, jeśli chodzi o najważniejsze fakty.
Mam więc z głowy statystyki i głupie żarty. Teraz krótka historia mojej pracy na zdjęciach :
Od tego się zaczęło, dodałem tu jako pierwsze, grafika uliczna na stacji benzynowej w środku nocy.
Fotografii i pisania uczyła mnie moja kuzynka Kasia. Wyjaśniam wątpliwości, to ja.
fot. Kasia Janiak
Kasia była moją pierwszą modelką
Podróże zagraniczne rozpocząłem już gdy byłem bardzo młody
fot. Adam Popowski
Każdą wolną chwilę spędzałem w Tatrach
fot. Adam Popowski
gdzie szkoliłem warsztat fotograficzny. Tu zrobiłem zdjęcie kozicy. Niestety, nigdy potem nie udało mi się jej znaleźć na zdjęciu...
Niedługo potem spoważniałem i założyłem z Jarkiem firmę wielobranżową
fot. Jarek Markiewicz
Potem jednak skupiłem się na ambitnej fotografii reklamowej
Z czasem zacząłem pracować z najlepszymi
fot. Tomek Ledwoch
Moja ekipa się ciągle powiększała
fot. Tomek Ledwoch
Wynająłem specjalistę od urządzenia studia
Ale często musiałem pracować pod gołym niebem
Gdy zamokły obiektywy, suszyłem je nad piecem
fot. Seba Paszek
Moi asystenci musieli szybko latać
Ja w pracy starałem się nie wychylać
fot. Tomek Ledwoch
ale parę razy musiałem zmienić wygląd i zaszyć się w spokojnym miejscu
fot. Patryk Pohl
A gdy trafiał się gorszy okres, pracowałem na taśmie
fot. Tomek Ledwoch
albo myłem samochody
fot. Maja Ogiegło
Potem wszystko się polepszyło
fot. Maja Ogiegło
A teraz czas świętować :)
fot. Kaja Konarska
I nadszedł czas na refleksje. Będzie poważnie.
Gdy zaczynałem pisać bloga, nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo mnie wciągnie. Uwielbiam czytać, czasem jest to nawet parę książek miesięcznie, ale z pisaniem zawsze miałem problemy. Kiedyś jeszcze pisałem dużo listów z moją kuzynką. Kasia studiowała polonistykę i musiałem się mocno starać, by pisać do niej na jakimś akceptowalnym poziomie. Później w erze maili ograniczyłem się do: "ok, pracuję nad tym, nara".
W którymś momencie dostałem propozycję pisania poradników o fotografii dla Superfoto. Napisałem ich sześć, czy siedem, ale moje podejście do tematu było zbyt niestandardowe, nie miałem ochoty robić sztampy i nasze drogi rozeszły się. Od tego czasu wiele razy myślałem o kolejnych artykułach i pisałem je w myślach. Ponieważ moja głowa nie jest jeszcze zsynchronizowana z moim kompem, większość tego, co wymyśliłem, poleciało w kosmos.
Kiedy więc Tomek zaproponował mi pisanie bloga, szybko uznałem, że to jest to. Szybka i krótka forma (czyli godzina do dwóch ślęczenia nad moim makiem ) i konieczność codziennego wymyślenia tematu, sprawiły, że zacząłem pisać. I teraz nie mam ochoty przestać. Zwłaszcza, że dostaję wiele komentarzy, maili i telefonów z pochwałami. Był też jeden komentarz krytyczny. Zostałem w nim posądzony o reklamowanie ajfonu.
No właśnie i tu dochodzimy do dzisiejszego tematu. Czyli, kiedy sprzedam mojego bloga za grubą kasę i co wtedy będę reklamował? A reklamować mogę tylko dwie firmy. Canona i Apple. Jestem tak przekonany do aparatów Canona, że na myśl o fotografowania czymś innym dostaję gęsiej skórki. Podobnie jest z Makami. Ostatnio na wykładzie w Muzeum Śląskim, musiałem użyć peceta do pokazu slajdów. Nie wiedziałem co nacisnąć. Uwielbiam Maki za oprogramowanie, łatwość obsługi i perfekcyjny design. Ile by mi więc nie zapłacili, nie napiszę, że Duży Producent Telewizorów robi najlepsze aparaty, a Siódma Winda jest idealnym rozwiązaniem dla fotografa. Za to za darmo nadal będę wychwalał Maki, Ajfony i Canony. Nawet jeśli mój kochany Aperture znowu się dzisiaj zawiesił. Jak stwierdził ostatnio Tomek, nie jestem już ambasadorem Apple, stałem się już wyznawcą.
Nie sądzę, by w tej sytuacji któraś z tych firm chciała mi zapłacić za reklamowanie ich produktów, skoro robię to za darmo.
Na koniec jeszcze będą podziękowania. Tomkowi jeszcze raz za namówienie/zmuszenie/zainspirowanie mnie do pisania bloga i fizyczne jego stworzenie. Danielowi za pierwsze Lubię na FB. Gosi za wytrwałe czytanie dzień w dzień. Gubimerowi za pierwsze i ciągłe komentowanie. Pati za bycie pierwszą Obserwatorką. Rodzicom za pochwały. Wszystkim Czytelnikom za ponad 10.000 odsłon, komentarze i uwagi.
Jak dobrze pójdzie, za niecałe trzy lata będzie dziesięć setek, a to już konkretna impreza :)
Komentarze
KaskaFoszcz
>> Ostatnio na wykładzie w Muzeum Śląskim, musiałem użyć peceta do pokazu slajdów. Nie wiedziałem co nacisnąć.Ostatnio na wykładzie w Muzeum Śląskim, musiałem użyć peceta do pokazu slajdów. Nie wiedziałem co nacisnąć.
to pierwsze co pomyślałem sobie że Mac odmóżdża :(
poza tym fajny wpis :)