Przejdź do głównej zawartości

SETA czyli kiedy sprzedam bloga

Tak Moi Drodzy. To setny już raz piszę wieczorem, to co zwykle czytacie rano przy kawie. A z tej okazji znajdzie się dzisiaj miejsce na podziękowania, refleksje, wyjątkowe zdjęcia, głupie żarty i statystyki.

Zacznę od tych ostatnich, by mieć z głowy to, co nudne. Na pisaniu spędziłem 178 godzin i 14 minut, nie licząc czasu przeznaczonego na poprawianie błędów ortograficznych. W tym czasie wypiłem 58 filiżanek kawy, 17 win i dwie skrzynki piwa (i jedno bezalkoholowe ale to się chyba nie liczy). Zamieściłem 537 zdjęć, z tego 238 z ajfonu. Wpisy przeczytało kilka osób z Polski i jedna z Kataru. Zdobyłem jedną nagrodę w konkursie na fajny blog, ale jeszcze jej nie dostałem. I to tyle, jeśli chodzi o najważniejsze fakty.

Mam więc z głowy statystyki i głupie żarty. Teraz krótka historia mojej pracy na zdjęciach :

Od tego się zaczęło, dodałem tu jako pierwsze, grafika uliczna na stacji benzynowej w środku nocy.



Fotografii i pisania uczyła mnie moja kuzynka Kasia. Wyjaśniam wątpliwości, to ja.
fot. Kasia Janiak

Kasia była moją pierwszą modelką


Podróże zagraniczne rozpocząłem już gdy  byłem bardzo młody
fot. Adam Popowski


Każdą wolną chwilę spędzałem w Tatrach
fot. Adam Popowski


gdzie szkoliłem warsztat fotograficzny. Tu zrobiłem zdjęcie kozicy. Niestety, nigdy potem nie udało mi się jej znaleźć na zdjęciu...


Niedługo potem spoważniałem i założyłem z Jarkiem firmę wielobranżową
fot. Jarek Markiewicz


Potem jednak skupiłem się na ambitnej fotografii reklamowej 


Z czasem zacząłem pracować z najlepszymi
fot. Tomek Ledwoch


Moja ekipa się ciągle powiększała
fot. Tomek Ledwoch


Wynająłem specjalistę od urządzenia studia


Ale często musiałem pracować pod gołym niebem


Gdy zamokły obiektywy, suszyłem je nad piecem
fot. Seba Paszek


Moi asystenci musieli szybko latać


Ja w pracy starałem się nie wychylać
fot. Tomek Ledwoch


ale parę razy musiałem zmienić wygląd i zaszyć się w spokojnym miejscu
fot. Patryk Pohl


A gdy trafiał się gorszy okres, pracowałem na taśmie
fot. Tomek Ledwoch


albo myłem samochody
fot. Maja Ogiegło


Potem wszystko się polepszyło

fot. Maja Ogiegło


A teraz czas świętować :)
fot. Kaja Konarska





I nadszedł czas na refleksje. Będzie poważnie.
Gdy zaczynałem pisać bloga, nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo mnie wciągnie. Uwielbiam czytać, czasem jest to nawet parę książek miesięcznie, ale z pisaniem zawsze miałem problemy. Kiedyś jeszcze pisałem dużo listów z moją kuzynką. Kasia studiowała polonistykę i musiałem się mocno starać, by pisać do niej na jakimś akceptowalnym poziomie. Później w erze maili ograniczyłem się do: "ok, pracuję nad tym, nara".
W którymś momencie dostałem propozycję pisania poradników o fotografii dla Superfoto. Napisałem ich sześć, czy siedem, ale moje podejście do tematu było zbyt niestandardowe, nie miałem ochoty robić sztampy i nasze drogi rozeszły się. Od tego czasu wiele razy myślałem o kolejnych artykułach i pisałem je w myślach. Ponieważ moja głowa nie jest jeszcze zsynchronizowana z moim kompem, większość tego, co wymyśliłem, poleciało w kosmos.
Kiedy więc Tomek zaproponował mi pisanie bloga, szybko uznałem, że to jest to. Szybka i krótka forma (czyli godzina do dwóch ślęczenia nad moim makiem ) i konieczność codziennego wymyślenia tematu, sprawiły, że zacząłem pisać. I teraz nie mam ochoty przestać. Zwłaszcza, że dostaję wiele komentarzy, maili i telefonów z pochwałami. Był też jeden komentarz krytyczny. Zostałem w nim posądzony  o reklamowanie ajfonu.
No właśnie i tu dochodzimy do dzisiejszego tematu. Czyli, kiedy sprzedam mojego bloga za grubą kasę i co wtedy będę reklamował? A reklamować mogę tylko dwie firmy. Canona i Apple. Jestem tak przekonany do aparatów Canona, że na myśl o fotografowania czymś innym dostaję gęsiej skórki. Podobnie jest z Makami. Ostatnio na wykładzie w Muzeum Śląskim, musiałem użyć peceta do pokazu slajdów. Nie wiedziałem co nacisnąć. Uwielbiam Maki za oprogramowanie, łatwość obsługi i perfekcyjny design. Ile by mi więc nie zapłacili, nie napiszę, że Duży Producent Telewizorów robi najlepsze aparaty, a Siódma Winda jest idealnym rozwiązaniem dla fotografa. Za to za darmo nadal będę wychwalał Maki, Ajfony i Canony. Nawet jeśli mój kochany Aperture znowu się dzisiaj zawiesił. Jak stwierdził ostatnio Tomek, nie jestem już ambasadorem Apple, stałem się już wyznawcą.
Nie sądzę, by w tej sytuacji któraś z tych firm chciała mi zapłacić za reklamowanie ich produktów, skoro robię to za darmo.

Na koniec jeszcze będą podziękowania. Tomkowi jeszcze raz za namówienie/zmuszenie/zainspirowanie mnie do pisania bloga i fizyczne jego stworzenie. Danielowi za pierwsze Lubię na FB. Gosi za wytrwałe czytanie dzień w dzień. Gubimerowi za pierwsze i ciągłe komentowanie. Pati za bycie pierwszą Obserwatorką. Rodzicom za pochwały. Wszystkim Czytelnikom za ponad 10.000 odsłon, komentarze i uwagi.
Jak dobrze pójdzie, za niecałe trzy lata będzie dziesięć setek, a to już konkretna impreza :)

Komentarze

Może czas już na komercję wrzućmy jakieś reklamy :P
Natu pisze…
to zaszczyt być pierwszym obserwatorem Twojego bloga:) czas na imprezę rocznicową!!! za ciąg dalszy trzymam kciuki o!
gumiber pisze…
dzięki za wyróżnienie :) chociaż to nie mi należą się podziękowania! pozdrawiam
Artur Nyk pisze…
Dzięki wielkie :) Do rocznicy jeszcze trochę brakuje ale chyba pomyślę o imprezce :)
Anonimowy pisze…
oh i ah, po prostu się przyjemnie ciebie czyta, dosłownie tak jakbyś stał obok i wszystkie te historie mówił tylko dla nas... małych czytających ;)

KaskaFoszcz
Anonimowy pisze…
bez złośliwości, ale jak przeczytałem:

>> Ostatnio na wykładzie w Muzeum Śląskim, musiałem użyć peceta do pokazu slajdów. Nie wiedziałem co nacisnąć.Ostatnio na wykładzie w Muzeum Śląskim, musiałem użyć peceta do pokazu slajdów. Nie wiedziałem co nacisnąć.

to pierwsze co pomyślałem sobie że Mac odmóżdża :(

poza tym fajny wpis :)

Popularne posty z tego bloga

Zacznijmy od Volvo czyli wreszcie koniec

Już dawno nie miałem tak intensywnego okresu w pracy jak te ostatnie kilka miesięcy. Patrząc co się działo na blogu to,  mogło to wyglądać jakbym nic nie robił, a w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Jeździłem po Polsce, zrobiłem 2,083 kalendarza, prowadziłem warsztaty, sam wziąłem udział w jednych, przekonałem się, że z Włochami pracuje się jednak bardzo dobrze, wsparłem na Kickstarterze projekt budowy podobno najlepszego na świecie filtra polaryzacyjnego, zepsułem kartę graficzną, przeszedłem z Aperture na Capture One, nakręciłem mój pierwszy film poklatkowy, przekonałem się, że Retina to nie zawsze dobra rzecz, wpadłem na jeden rewelacyjny pomysł, fotografowałem w strefach zagrożenia wybuchem, wykładałem na uniwersytecie, zrobiłem moją stronę ( no, prawie.. ), bylem na Nocy Reklamożerców,  kupiłem kilka nowych zabawek i co najważniejsze, zdążyłem kupić bilety na pierwszy pokaz Gwiezdnych Wojen. O wszystkim tym, albo prawie o wszystkim będę niedługo pisał, bo zamier...

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo...

Widziałem "Gwiezdne Wojny - Przebudzenie mocy" czyli recenzja na gorąco bez spojlera

Nazywam się Artur Nyk i jestem fanem Gwiezdnych Wojen. Dziesięć minut temu wróciłem do domu i wiem, że teraz nie zasnę, więc lepiej opiszę moje wrażenia. Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Gwiezdnymi Wojnami. Rok 1979, kwiecień lub maj. Dostać bilety na film to był wielki wyczyn. W końcu mojemu ojcu udało się to dniu, gdy Polacy grali jakiś ważny mecz. Wrażenie było kolosalne. Wtedy ten film wyprzedzał wszystko inne o lata świetlne. A ja na dodatek widziałem go, na chyba największym ekranie w Polsce, w kinie w katowickim Spodku. Wyobraźcie sobie salę kinową na 4500 osób !!!! A na gigantycznym ekranie (29x15 m ) widzicie przelatujący niszczyciel Imperium. To było coś! Choć ja najbardziej zapamiętałem scenę, gdy Lea, Luke, Chewie i Han Solo próbują się wydostać ze zgniatarki śmieci. Zapamiętałem tą scenę może dlatego, że akurat wtedy wróciłem z …wc. I dzisiaj znowu poczułem się jak wtedy. Jakbym miał znów 10 lat. Widzę żółte napisy przesuwające się na rozgwieżdżonym tle. I zno...