Przejdź do głównej zawartości

Znowu słyszę czyli o muzyce

Wprawdzie zapowiadałem, że dzisiaj napiszę, dlaczego fotograf powinien dużo zarabiać, ale stało się coś ważniejsze, by to opisać. Naprawiłem swój sprzęt audio!

Pisałem już kiedyś, że mam wykształcenie elektroniczne, jednak wykształcenie to nie to samo, co wiedza. A wiedzy mam już bardzo mało. W sumie to nigdy za wiele nie umiałem, potrafiłem rozróżnić opornik od bezpiecznika i tyle. Jednak już w szkole posiadłem tajemną wiedzę o tym, jak naprawiać sprzęt elektroniczny. Robiłem to metodą "Ręce, Które Leczą". Była bardzo prosta. Rozbierałem zepsuty sprzęt, dotykałem w różnych miejscach, poprawiałem kabelki, czasem dotknąłem czegoś lutownicą, coś wyczyściłem i składałem wszystko do kupy. I sprzęt zaczynał działać! Nigdy nie miałem pojęcia, co tak naprawdę zrobiłem, ważne że działało :)

Ostatnio myślałem, że straciłem moją moc. Kiedy przez własną głupotę zrobiłem zwarcie w moim amplitunerze, myślałem, że zrobię tak jak zawsze: rozbiorę, dotknę i stanie się cud. Zrobiłem to nawet dwa razy i nic. Mój Arcam nadal milczał. Musiałem się przeprosić z malutką wieżyczką i katować uszy dźwiękami o jakości porównywalnej do gry naszych piłkarzy.

Nie miałem ciągle czasu, by zanieść sprzęt do serwisu, nie mogłem się też pogodzić, że nie umiem sam tego naprawić. Prawie już nawet przyzwyczaiłem się do słuchania muzyki na mikrogłośniczkach i prawie zacząłem się zastanawiać, co na początku mi się nie podobało w tym dźwięku.

Ale wewnętrzny impuls kazał mi dzisiaj jeszcze raz sprawdzić, czy coś nie da się zrobić z Arcamem. Podłączyłem, włączyłem i ... nic. No dobra, sprawdziłem jeszcze raz. Tak.... zapomniałem podpiąć głośniki... Druga próba i ... też nic. Skupiłem się, podotykałem, pokręciłem gałkami. Coś słychać! Trzaski. Zawsze to coś. Pomyślałem chwilę, podpiąłem kable trochę inaczej.....GRA!!! Hmm, szkoda, że tylko jeden kanał. Zrobiłem jeszcze kilka z pozoru bezsensownych czynności, przełączyłem kable jeszcze raz i nagle wszystko zaczęło działać :)

Cóż za cudowne uczucie, wreszcie mogę posłuchać muzyki. Prawdziwej. Nikt, kto nie nauczył się słuchać muzyki na przyzwoitym sprzęcie, nie zrozumie nigdy audiofila. Jestem pod tym względem takim samym świrem, jak inni, którzy słyszą różnicę w brzmieniu sprzętu w zależności od zastosowanego kabla zasilającego.
Przełożę może tą różnicę na coś co zrozumie każdy fotograf. Muzyka na mikrowieżyczce w porównaniu do słuchania jej na dobrym sprzęcie, to jak robienie zdjęcia kompaktem 3Mpix z ciemnym obiektywem w porównaniu do topowej lustrzanki i obiektywem 1,4.
Niektórzy i tak nie zauważą różnicy :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo