Przejdź do głównej zawartości

Gotowanie precyzyjne czyli mam dość

Wczoraj miałem sesję trzynastogodzinną, dzisiaj trwała czternaście godzin, jutro... Jutro nawet nie dotknę aparatu.

Całe szczęście, że lubię to, co robię. Jednak są tego pewne granice i dzisiaj właśnie je przekroczyłem.
Od samego rana razem z Anią dzielnie układaliśmy pieczarki i ogórki. Wiem na pewno, że teraz przez parę dni nie wezmę tego do ust, nawet patrzeć na nie jest mi po dzisiejszym dniu ciężko :)

Ania chyba to przewidziała, bo przyniosła na sesję prawdziwe antidotum - muffiny własnego wypieku. Nie zdążyłem nawet zrobić ich zdjęcia, bo wszyscy rzucili się na nie i już nie było co fotografować.
Przepis możecie znaleźć tu: http://namiotle.widmo.biz/category/muffiny/


Finisz układania puzzli 


Górka ogórka

 Narzędzia zbrodni

Tak wygląda resztka sosu na dnie kubka, obiektyw makro się tam zmieścił :)

Co to? Na pewno jadalne

Komentarze

Ania (NaMiotle) pisze…
Podziwiam, że miałeś siłę jeszcze zrobić wpis na blogu. Ja padłam trupem po powrocie do domu. Nawet wina nie miałam siły otworzyć. Ale za to jestem dzisiaj na nogach od 5.30 :)
Zapach ogórków marynowanych prześladuje mnie do teraz :)
Artur Nyk pisze…
Właśnie nie miałem siły... To widać po jakości wpisu :)))
Andrzej pisze…
I po braku linka na Twarzoksiążce :/
Nawet już myślałem, że stało się coś i pierwszy raz nie ma wpisu... ale na szczęście jest :) Gratuluję wytrwałości :)
Artur Nyk pisze…
No właśnie :) juz wysyłam link. Ale trochę czasu mi zajęło domyślenie się co to jest Twarzoksiążka :))) Dobre :) jeszcze się nie obudziłem..

Popularne posty z tego bloga

Zacznijmy od Volvo czyli wreszcie koniec

Już dawno nie miałem tak intensywnego okresu w pracy jak te ostatnie kilka miesięcy. Patrząc co się działo na blogu to,  mogło to wyglądać jakbym nic nie robił, a w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Jeździłem po Polsce, zrobiłem 2,083 kalendarza, prowadziłem warsztaty, sam wziąłem udział w jednych, przekonałem się, że z Włochami pracuje się jednak bardzo dobrze, wsparłem na Kickstarterze projekt budowy podobno najlepszego na świecie filtra polaryzacyjnego, zepsułem kartę graficzną, przeszedłem z Aperture na Capture One, nakręciłem mój pierwszy film poklatkowy, przekonałem się, że Retina to nie zawsze dobra rzecz, wpadłem na jeden rewelacyjny pomysł, fotografowałem w strefach zagrożenia wybuchem, wykładałem na uniwersytecie, zrobiłem moją stronę ( no, prawie.. ), bylem na Nocy Reklamożerców,  kupiłem kilka nowych zabawek i co najważniejsze, zdążyłem kupić bilety na pierwszy pokaz Gwiezdnych Wojen. O wszystkim tym, albo prawie o wszystkim będę niedługo pisał, bo zamier...

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo...

Widziałem "Gwiezdne Wojny - Przebudzenie mocy" czyli recenzja na gorąco bez spojlera

Nazywam się Artur Nyk i jestem fanem Gwiezdnych Wojen. Dziesięć minut temu wróciłem do domu i wiem, że teraz nie zasnę, więc lepiej opiszę moje wrażenia. Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Gwiezdnymi Wojnami. Rok 1979, kwiecień lub maj. Dostać bilety na film to był wielki wyczyn. W końcu mojemu ojcu udało się to dniu, gdy Polacy grali jakiś ważny mecz. Wrażenie było kolosalne. Wtedy ten film wyprzedzał wszystko inne o lata świetlne. A ja na dodatek widziałem go, na chyba największym ekranie w Polsce, w kinie w katowickim Spodku. Wyobraźcie sobie salę kinową na 4500 osób !!!! A na gigantycznym ekranie (29x15 m ) widzicie przelatujący niszczyciel Imperium. To było coś! Choć ja najbardziej zapamiętałem scenę, gdy Lea, Luke, Chewie i Han Solo próbują się wydostać ze zgniatarki śmieci. Zapamiętałem tą scenę może dlatego, że akurat wtedy wróciłem z …wc. I dzisiaj znowu poczułem się jak wtedy. Jakbym miał znów 10 lat. Widzę żółte napisy przesuwające się na rozgwieżdżonym tle. I zno...