Przejdź do głównej zawartości

Mity i kity

Trafiłem dzisiaj na test iPad kontra Galaxy Tab, zacząłem czytać, ale potem znacznie bardziej zainteresowały mnie komentarze. Zastanawiam się, czy w innych krajach trwa podobna walka fanów i zaciekłych przeciwników Apple? Czy to może tylko nasza polska specyfika?

Od kilku lat pracuję na makach, znam je od lat kilkunastu, mogę więc śmiało na ich temat się wypowiadać. Nigdy natomiast nie miałem do czynienia z Windows 7 czy Vistą.  Nie mogę w związku z tym ogłosić wszem i wobec, że OS X jest lepszy od Windows 7. Szczerze mówiąc, w ogóle mnie to nie interesuje. Jeżeli Windows 7 jest lepszy to gratuluję wszystkim użytkownikom, jednak nadal nie ma to dla mnie znaczenia, bo go nie używam i nie mam takiego zamiaru.

Czytając komentarze tego testu, po raz kolejny stwierdziłem, że Polacy uwielbiają dowodzić innym swojej racji i to za wszelką cenę. Najlepsze jest jednak to, że wcale nie trzeba znać argumentów przeciwnika, by dowodzić swojej racji. Wystarczy wiara we własne przekonania, by napisać : Sony/Samsung/HTC/cokolwiek rządzi i wolę go niż to badziewie z jabłkiem ( choć prawdziwy troll napisałby "japkiem").
Fani Apple, choć zwykle rzadziej biorący udział w tych wojenkach, też czasem dadzą się ponieść emocjom i dla równowagi mieszają z błotem windziarzy. I wszyscy się nakręcają.

Nie wiem, ile osób zdaje sobie sprawę, jak mało wiarygodne mogą być komentarze w przypadku takich testów. Artykuły typu "A kontra B" czytamy w dużej mierze gdy jesteśmy zainteresowani kupnem jakiegoś sprzętu i albo szukamy konkretnych informacji, albo potwierdzenia dla już dokonanego wyboru.
Zaryzykowałbym nawet, że głównie to potwierdzenia szukamy, bo na coś już mamy ochotę i tylko ktoś musi nam powiedzieć: Tak, masz rację, to jest najlepszy wybór.
Czytamy więc komentarze, wyszukując głownie te, które nam odpowiadają. Przeciwne pomijamy lub lekceważymy (oni się nie znają...).
Ten bardzo prosty mechanizm wykorzystują producenci i agencje reklamowe, zatrudniając ludzi, którzy zajmują się tylko wypisywaniem pochlebnych komentarzy. Czasem są bardzo proste: "Mam A od miesiąca i jest rewelacyjny", czasem korzystają z innych mechanizmów : "Ten B jest fajny, miałem go, ale jak zamieniłem na A, to jestem teraz bardziej zadowolony".

Sam znam ludzi, którzy w ten sposób pracują. Oczywiście, żadna agencja się do tego oficjalnie nie przyzna. Sądzę, że niestety ten rodzaj oddziaływania na potencjalnego klienta będzie się rozwijał i może kiedyś dojdziemy do momentu, że komentarze będą wystawiać tylko pracownicy zwalczających się firm :)

Ja, podejmując jakieś decyzje zakupowe, opieram się wyłącznie na opiniach znajomych i własnych doświadczeniach. Albo na zaufaniu do marki. Wiem, że jak kupię kolejnego Canona to nie będę musiał siedzieć tydzień na instrukcją obsługi. Wiem, że gdy Apple wypuści nowy system, to będę z niego zadowolony.

Każdy z nas zapytany, czy ulega reklamie, powie oczywiście, że nie. Niestety, nie jest to takie proste.
Też zawsze myślałem, że znając mechanizmy, jakie nią rządzą, nie dam się sterować.
A przecież przed chwilą napisałem o zaufaniu do Apple i Canona. Stałem się wyznawcą filozofii, które te firmy stworzyły i tak długo, jak jej nie zmienię, będę wiernym użytkownikiem ich sprzętu. Cóż, uległem jednak i wpadłem w ich sieć. I jest mi z tym dobrze :)

Komentarze

gumiber pisze…
Wszystko jest dobrze, pod warunkiem, że ktoś dobrze zna się na tym sprzęcie i do tego zarabia za jego pomocą. W tym przypadku prawdopodobnie wie czego chce i potrzebuje.

Największa batalia rozgrywa się dla tych z "ciemnogrodu". To oni robią największe zamieszanie na forach dyskusyjnych i opiniotwórczych. To oni klękają przed tymi "co się znają" i proszą o pomoc. To oni najczęściej wciągani są w wir manipulacji. Problem jest w tym, że osoby te mając zazwyczaj ograniczony budżet, chcą kupić dobry, sprawdzony towar i już na początku nie chcą zaliczyć wpadki.

Zabawa zaczyna się wtedy gdy to my chcemy kupić coś, co prawdopodobnie będzie nam przydatne, będziemy tego używać (do końca nie wiemy jeszcze jak, za bardzo nie znamy wad i zalet) i nie wiemy jaki producent wiedzie prym w danej dziedzinie. O ile w branży fotograficznej łatwo natrafić na sceny batalistyczne to w innych dziedzinach nie jest już tak kolorowo. Wtedy pytamy się znajomych, czytamy fora dyskusyjne, interesujemy się i uczymy. Też nie chcemy paść ofiarą manipulantów, ale niestety czasami i nam się to przytrafia. W tym przypadku to my jesteśmy tymi z "ciemnogrodu" :)
Artur Nyk pisze…
Komentarz dłuższy od samego posta :)))
Ciężki los kupującego :) Sam teraz gromadzę informacje przed poważnym zakupem.
gumiber pisze…
to się nazywa natchnienie :)
Artur Nyk pisze…
No ! Ale Cię tchnęło na ten temat :)
gumiber pisze…
no właśnie, nie wiem czy na temat... :) po prostu musiałem się wygadać
Artur Nyk pisze…
I bardzo dobrze, o to chodzi :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo