Przejdź do głównej zawartości

Poważna sesja czyli test iPhona

Mój maraton sesyjny wreszcie dotarł do końca. Nie mam nic przeciwko dużej ilości sesji, ale gdy jest to dzień w dzień to szybko ma się dość.
Dzisiaj robiliśmy zdjęcia w laboratorium rafinerii Orlenu w Trzebinii. Problemy w takich sytuacjach zawsze są takie same. Pomieszczenia zbyt małe, by zmieścić tam oświetlenie, modeli i jeszcze mnie, a urządzenia zbyt automatyczne, by ludzie mogli coś sensownego przy nich robić. 
Pokazano nam np. coś wielkości szafy grającej jednocześnie o wartości dobrego domu, a jedyne, co było widać przez małe okienko, to mały płomień. I co ma przy takiej maszynie robić człowiek, który jest tematem zdjęcia? Ma dobrze wyglądać. Proste :)

Gosia dzisiaj nie zabrała swojego Canona, bo postanowiła robić zdjęcia z backstage'u sesji na moim iPhonie. Ostatnio byłem zachwycony funkcją HDR, a dzisiaj pokażę Wam trochę, jak to działa. I kiedy nie działa.

Oto pierwsze zdjęcie, najpierw oryginalny plik. Typowa trudna sytuacja, gdy robimy zdjęcie pod światło. Czerń na pierwszym planie kontra prześwietlone okno. No i efekt nietrudny do przewidzenia, jest kiepsko.



A teraz z włączony HDR, pojawiły się szczegóły w cieniach, ale przede wszystkim widzimy dobrze obraz za oknem. Czary.... Ale zwróćcie uwagę na mój aparat, jest dziwnie rozdwojony.


Zobaczmy dalej, co się dzieje. Na tej klatce Gosia zarejestrowała błysk lamp. Przy okazji widać, jak aparat zapisuje obraz. Elektroniczna migawka działa całkiem podobnie do mechanicznej.

No i efekt HDR. Znowu jakimś cudem aparat wyciągnął szczegóły z kompletnie prześwietlonego fragmentu. Jakim cudem? I znowu zobaczycie miejscami rozdwojony obraz.

I ostatni przykład. Mocno poruszone zdjęcie na tle prześwietlonego okna. Nawet z RAWu byłoby ciężko coś wyciągnąć.

I HDR. Tym razem widać wyraźnie, że przesunięcie spowodowane jest podwójnym naświetlaniem. Chociaż iPhone nie daje po sobie poznać, to aby uzyskać dobre zdjęcie o dużej rozpiętości tonalnej, robi nie jedno, a dwa zdjęcia i składa je ze sobą. No niby nic dziwnego, w końcu na tym polaga HDR. Aja myślałem, że robi coś w rodzaju RAWa i z tego sobie montuje.

Jak człowiek się nie zna to musi sam sprawdzić, co jak działa :)

Generalnie jestem zachwycony, jak można z pomocą HDR zrobić świetne zdjęcie. Teraz już wiem, że trzeba nieruchomo trzymać aparat, by nie uzyskać rozdwojenia obrazu. Na szczęście iPhone może zapisać plik oryginalny i HDR i gdy coś pójdzie nie tak, to mamy zawsze normalne zdjęcie.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Rozumiem, że ten czlowiek stojący tyłem, to Przemek? Poznaję po lewej dłoni i charakterystycznym ułożeniu palców :)
Pozdrawiam, Robert
Artur Nyk pisze…
Zgadza się, Ty to masz oko :)))
pozdrawiam
Artur
Anonimowy pisze…
Obserwowanie ludzi i uczenie się ich wspaniałych różnorodności to po troszę również i mój zawód :))

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w