Przejdź do głównej zawartości

I co z tego wynikło...

Parę razy już pisałem o różnych sesjach, jakie robię, teraz postanowiłem, że będę też regularnie pokazywał Wam, co z tego wynikło. Sami ocenicie, czy cały wysiłek włożony w pracę był tego warty.
Zacznę więc powoli nadrabiać zaległości i opublikuję tu te fotografie, które są już gotowe.

Najpierw zdjęcia z sesji dyplomowej, a to dlatego, że dostałem dzisiaj od Pauliny informację, że obroniła się na 5, a zdjęcia zrobiły wrażenie (dodam skromnie...)



Kolejna rzecz to sesja fryzur dla Tomka. Dawno już nie robiłem czarno-białych fotografii i tymi zdjęciami zrobiłem sobie znowu apetyt na dalsze. To są te same zdjęcia, które prezentowałem bez obróbki, więc będzie Wam łatwo je teraz porównać.




Niedawno też wrzuciłem tu film z sesji do kalendarza AD Polska. Teraz możecie zobaczyć, jak to się skończyło.




I na koniec na nowo obrobione zdjęcie ze szpitala. Fota musiała trochę odleżeć w archiwum, aby w mojej świadomości dojrzała koncepcja, jak ma ta fotografia wyglądać. Potem jeszcze tylko kilkanaście godzin pracy nieocenionej Gosi w nieocenionym Aperture :)


Komentarze

gumiber pisze…
te czarno-białe z modelką amatorką bardzo do mnie przemawiają :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w