Przejdź do głównej zawartości

Gwiezdne Wojny na wsi

Wielu sądzi, że Gwiezdne Wojny to jakaś fikcja i bzdura niewarta uwagi. Kilku z nas na szczęście dobrze wie, że to najprawdziwsza prawda, tylko ukrywana przez polityków bojących się wywołania paniki. Gdyby przecież oficjalnie podano do wiadomości, że Imperator zbiera nowe siły do kontrataku, a rycerze Jedi mają problemy z budżetem na nowe miecze świetlne, to cały świat pogrążyłby się w chaosie.
Dopóki politykom udaje się tę wiedzę utrzymać w tajemnicy, to panować będzie względny spokój. Oczywiście do czasu ataku Imperium.
Jednak coraz częściej tajemnica wychodzi na jaw. Oto znalazłem film pokazujący krótką potyczkę samotnego rycerza Jedi, któremu zepsuł się hipernapęd w jego myśliwcu, z dwoma Sithami. Mimo przewagi Sithów, rycerz nie daje za wygraną. Niestety, w kluczowym momencie film się urywa...



Miejmy nadzieję, że udało mu się wygrać i naprawić hipernapęd, by móc wrócić do swoich.
Niech Moc będzie z Wami :)


Komentarze

KFoszcz pisze…
Poległ bo oszukiwał. Przecież każdy Jedi ma prawo mieć tylko jeden miecz... a on wyciągnął zapasowy z kosmicznego pojazdu, znowu pewnie za dużo tego chinczycy narobili i dodają 1+1 gratis...
Artur Nyk pisze…
Obi Wan miał dwa ale jeden dał Luke'owi. Może ten też trzymał drugi dla kogoś?

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w