Trochę ostatnio zaniedbaliśmy tradycję wieczorów bułgarskich. Wczoraj jednak wykorzystaliśmy wyjątkowo ciepły wieczór i razem z Idolem oraz Popkiem, z którym kiedyś imprezowaliśmy bardzo regularnie, odwiedziliśmy kilka miejsc.
Zaczęliśmy od Pilsnera w Akancie, knajpie kojarzącej mi się z dawnymi studenckimi imprezami i koncertami. Chociaż zmieniło się tam prawie wszystko, lubię ten "krakowski" klimat z całym mnóstwem zakamarków i dyskretną muzyką.
Następnie skierowaliśmy się na Mariacką, gdzie połączenie otwartych długo sklepów z piwem i wielu ławeczek, robi oszałamiającą karierę. Mieliśmy w planach odwiedzenie Kato, ale z powodu koncertu lokal był nieosiągalny. Swoją drogą, wykorzystują fajny patent użycia niewielkiej witryny jako sceny dla muzyków, grających za szybą i głośników wystawionych na zewnątrz.
Skorzystaliśmy więc z okazji, by sprawdzić co dzieje się w starej Dekadencji/Budda Bar. Aktualnie jest tam rockowy klub, co niestety wiąże się z koniecznością słuchania kiepsko nagłośnionej sieczki. Żeby chociaż puścili Ramones czy Sex Pistols, których plakaty zdobią klub, a nie to coś, czego musieliśmy słuchać. Ja zdecydowałem się na dobre Tyskie, a Popek (znawca piwa) mocno krytykował jakość Lecha.
Zaczęliśmy od Pilsnera w Akancie, knajpie kojarzącej mi się z dawnymi studenckimi imprezami i koncertami. Chociaż zmieniło się tam prawie wszystko, lubię ten "krakowski" klimat z całym mnóstwem zakamarków i dyskretną muzyką.
Wyjątkowy sufit w toalecie wytapetowany starymi gazetami
I sufit jednej z dyskretnie oświetlonych sal
Następnie skierowaliśmy się na Mariacką, gdzie połączenie otwartych długo sklepów z piwem i wielu ławeczek, robi oszałamiającą karierę. Mieliśmy w planach odwiedzenie Kato, ale z powodu koncertu lokal był nieosiągalny. Swoją drogą, wykorzystują fajny patent użycia niewielkiej witryny jako sceny dla muzyków, grających za szybą i głośników wystawionych na zewnątrz.
Skorzystaliśmy więc z okazji, by sprawdzić co dzieje się w starej Dekadencji/Budda Bar. Aktualnie jest tam rockowy klub, co niestety wiąże się z koniecznością słuchania kiepsko nagłośnionej sieczki. Żeby chociaż puścili Ramones czy Sex Pistols, których plakaty zdobią klub, a nie to coś, czego musieliśmy słuchać. Ja zdecydowałem się na dobre Tyskie, a Popek (znawca piwa) mocno krytykował jakość Lecha.
Wystrój lokalu znacznie ciekawszy od muzyki
Następnie wpadliśmy na chwilę do Małego Kredensu, który niestety był całkowicie zajęty, ale nawet gdyby były wolne miejsca to wszechobecny dym papierosów i tak by nas zniechęcił. Zły to pomysł w małym lokalu zrobić salę dla palących oddzieloną tylko nieszczelnymi, szklanymi drzwiami.
No i wróciliśmy do punktu wyjścia, czyli Za kulisami, naprzeciw Akantu. Miły, zaciszny lokal z tylko jednym, lanym, jasnym piwem czyli Heinekenem. Jakoś nie przekonał mnie ten smak wczoraj.
Znalazłem tam świetną gazetkę ze zdjęciami i historią przedwojennych katowickich lokali. Byłem zaskoczony, jak dużo ich kiedyś tu było.
Koniecznie znajdźcie gdzieś tę gazetkę. Lektura obowiązkowa.
W następnym etapie przesunęliśmy nasze działania na południe Katowic. Odwiedziliśmy dobrze zapamiętane Atmo. Niestety, czekała nas tu niemiła niespodzianka. W Atmo zlikwidowano kuchnię. Pocieszyliśmy się Primatorem i poszliśmy coś zjeść do Nazara.
Mieliśmy jeszcze iść do Nieba, by zobaczyć, co zmieniło się wraz z nowym właścicielem, ale już nie daliśmy rady :)
CDN....
ps. Wszystkie foty oczywiście robione ajfonem, krytyki co do jakości merytorycznej, artystycznej, sposobu kadrowania itd., jak zwykle nie przyjmuję z przyczyn obiektywnych, związanych z charakterem Wieczoru Bułgarskiego.
Komentarze