Przejdź do głównej zawartości

Carl Lagerfeld znowu fotografuje czyli celebryta może wszystko

Wiecie jak głęboko cenię fotografie tego znakomitego skądinąd projektanta mody. I przy projektowaniu mody powinien zostać.
Gdy zobaczyłem dzisiaj najnowszy kalendarz Opla Corsy, zrobiony przez mojego idola, to mnie zamurowało. A moja kotka Lea gdy się przyjrzała zdjęciom, zaatakowała drzwi wejściowe majstrując przy zamku i zaczęła rozpaczliwie miauczeć, że chce wyjść. Sądzę, że chciała biec do Niemiec, by powiedzieć Choupette co o tym myśli. 

fot. Opel

Poznajcie więc Choupette, uroczą kotkę, którą Carl wykorzystał w kalendarzu Opla Corsy jako główną modelkę. Dlaczego? Wyjaśnienie możemy przeczytać na stronie Opla:

 Karl Lagerfeld zaproponował nowe podejście do tego tematu” – powiedziała Tina Müller, dyrektor Opla ds. marketingu. Müller towarzyszyła Lagerfeldowi w czasie sesji i jest zachwycona projektem. „Piąta generacja Corsy właśnie miała swoją premierę. Przez 32 lata samochód fotografowano w towarzystwie wielu supermodelek. Był tylko jeden sposób, aby przebić tamte zdjęcia: Choupette” – powiedziała ekspertka w dziedzinie marketingu, porozumiewawczo mrugając okiem.

Mogę zrozumieć, że dyrektor ds. marketingu jest zachwycona projektem, dzięki zaangażowaniu celebryty o kalendarzu się będzie mówić. I może ktoś nawet zainteresuje się Corsą. Bo nie ma w tym momencie znaczenia jak wyglądają zdjęcia. Ważne tylko kto je zrobił. Wiem, że jestem złośliwy ale w tym przypadku moje złośliwości są w pełni uzasadnione. Nie myślcie, że przemawia przeze mnie frustracja fotografa z prowincji. Gdy ktoś zrobi znakomitą fotografię zawsze jestem w stanie to przyznać, jeżeli mój uczeń zrobi zdjęcie lepsze niż ja, nie odwracam kota ogonem, tylko chwalę go i sam się pytam jak to zrobił. Ale niech ktoś mnie przekona, że zdjęcia Lagerfelda są dobrymi fotografiami, to sprzedam mój aparat i pójdę uczyć się zamiatać ulice.


Fotograf to dla mnie ktoś, kto ma wiedzę, dlaczego i w jaki sposób powstaje zdjęcie, jaki wpływ ma na nie światło i potrafi świadomie wszystko to użyć, by powstała fotografia. I tej definicji Carl Lagerfeld dla mnie nie spełnia. Choć w tym przypadku wygląda to jakby sam osobiście ustawiał światło :)

No przepraszam. Ale ja tego nie rozumiem. Te zdjęcia są na poziomie właśnie prowincjonalnego fotografa, który pierwszy raz w życiu wszedł do dobrze wyposażonego studia. Jestem pewny, że gdybym to ja pokazał takie zdjęcia, pierwszy komentarz brzmiałby tak: No fajna kicia ale pokaż gotowy kalendarz, a nie tylko zdjęcia z backstagu. I nie obraziłbym się za to.

Można powiedzieć: taka stylistyka, nie wszystko musi być pięknie wyświetlone. No nie musi. Tylko jakoś nie pasuje mi do tego przesłanie, o którym mówi dyrektor ds. marketingu:

 „Jego nazwisko jest synonimem estetyki, stylu życia i elegancji – podobnie jak Nowa Corsa. Dokładnie te cechy widać na jego zdjęciach. Sesja i kalendarz są kolejnym odzwierciedleniem cech naszej marki: innowacyjne samochody, przełomowa stylistyka i pozytywne podejście” – dodała Müller.

Rzeczywiście muszą mieć bardzo pozytywne podejście, sądząc, że ten kalendarz zrobi furorę. Z kalendarzami jest często tak, że klient ingerując w pracę fotografa i nie pozwalając mu zrobić to co powinien, zmienia finalny produkt w coś znacznie gorszego. Tu jest odwrotna sytuacja, klient dał fotografowi wolną rękę i skończyło się to jak się skończyło.

Pozostawię was teraz sam na sam z tym arcydziełami. Ale bardzo chętnie poczytam w komentarzach, co o tym sądzicie. Może będę musiał uczyć się jednak jak się zamiata ulice :)


fot. Opel

fot. Opel

fot. Opel

fot. Opel

fot. Opel

fot. Opel

fot. Opel

To zdjęcie w sumie chyba najbardziej akceptuję. Tylko dlaczego kotek wygląda jakby wytarł wszystkie zakurzone zakamarki studia? fot. Opel

fot. Opel


Ten rysunek własnoręcznie narysował Lagerfeld. Może niech już lepiej rysuje jak musi. fot. Opel
Film też warto zobaczyć. 



Komentarze

Paweł pisze…
Hmm.. dopóki czytałem i nie widziałem zdjęć wyobrażałem sobie katastrofę. Zobaczyłem zdjęcia i katastrofy nie widzę. Może ślepy jestem. Ale teraz zadajmy sobie pytanie - kim jest typowy użytkownik Corsy? Jakiej jest płci? Do kogo kierowany jest kalendarz? Po tym co zobaczyłem, obstawiałbym kobietę w przedziale wiekowym 26 - 40 lat. W końcu brak lasek na kalendarzu - oddech dla kobiet! Ktoś w końcu zwrócił uwagę, że motoryzacyjny kalendarz nie musi być tylko przygotowywany dla mężczyzn! A pod względem technicznym nie ma tragedii. Może o to głównie chodziło? Żeby dotrzeć do pewnej grupy klientów, którą bawi co innego niż półnagie laski przy kawałku kobiecej karoserii? Wystarczy zerknąć jakie zdjęcia wśród płci przeciwnej mają w internetach największe wzięcie, ilość udostępnień. Dodajemy znanego projektanta mody jako wykonawcę i mamy przepis na medialny sukces. Obstawiam, że jednak kalendarz wśród płci pięknej jednak będzie miał pozytywny odzew.
Artur Nyk pisze…
@Paweł
Ja nie ma nic przeciw samemu pomysłowi. Pierwszą Corsę też promował kot, a dokładnie Tom i Jerry. Ja przyczepiłem się wyłącznie do realizacji tego pomysłu czyli samych zdjęć. A o nich nie mogę powiedzieć, że są dobre.
Artur Nyk pisze…
@Paweł
Ja nie ma nic przeciw samemu pomysłowi. Pierwszą Corsę też promował kot, a dokładnie Tom i Jerry. Ja przyczepiłem się wyłącznie do realizacji tego pomysłu czyli samych zdjęć. A o nich nie mogę powiedzieć, że są dobre.
punktpotrójny pisze…
Jak z ciuchami - nie ważne jak wyglądają, ważne kto uszył. Tu też nieważne co - a kto. I ten kot, nie że "kot", a czyj to kot. :)
Unknown pisze…
Nie sprzedawaj aparatu.
Artur Nyk pisze…
Dzięki :) Może nawet nowy kupię w tym roku :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w