Przejdź do głównej zawartości

Powrót do przeszłości

No niestety podróż do Boliwii muszę odwołać, chociaż już nawet nowe klapki sobie kupiłem na tę okazję :) Nie udało mi się wejść do finału konkursu na Blog Roku, więc i nagrody nie będzie. Ale na 248 blogów wylądowałem na 22 miejscu, za co bardzo Wam dziękuję :)))) Było mi bardzo miło, że tyle osób zagłosowało na mnie :)

Tego samego dnia dostałem też coś fajnego na poprawę humoru. Dostałem od mojego przyjaciela lustrzankę Canona :) Co więcej, nie jest to byle jaki Canon, a mój własny sprzed 22 lat !!! Najwyraźniej to dzień sponsorowany przez liczbę 22 :)

Tego konkretnego Eos'a 650 dostałem do ręki dzięki mojemu ówczesnemu szefowi w sklepie Spektrum, gdzie pracowałem jako sprzedawca. Spektrum było czymś pomiędzy zwykłym sklepem, a komisem. Sprzedawaliśmy tam nowe telewizory, ale i sprzęt audio-video i foto kupowany od prywatnych ludzi. Przez dwa miesiące czekałem, aż ktoś przyniesie coś ciekawego. Liczyłem na manualny aparat ze standardowym obiektywem. W grę wchodziła Minolta, Pentax, Nikon, Olympus i Canon. Nawet nie myślałem o czymś tak nowoczesnym, jak lustrzanka z zoomem i autofokusem...

Pewnego dnia przyszedł jakiś gość, mówiąc, że ma taki aparat przywieziony z zagranicy i chce go sprzedać. Gdy zobaczyłem, że wyciąga Eos'a, zaniemówiłem z wrażenia. Pobiegłem do szefa z tą informacją i pewnie musiałem mieć minę, jak kot ze Shreka :) Gdy usłyszałem, że cena jest niska, jak na taki sprzęt to oczy miałem już jak spodki :) Szef jeszcze wytargował cenę na 4.400.000 zł, czyli bardzo tanio i spytał mnie: to co, chcesz go? Chciałem i to jak! Tylko, że kasy nie miałem. Zarabiałem wtedy chyba 1.800.000 zł. Szef stwierdził, że on zapłaci, a ja spłacę go w ratach. Takiej rewelacji się nie spodziewałem...

W tamtych latach EOS 650 był aparatem na miarę dzisiejszego średniego formatu. Totalny przeskok do przodu. Wbudowany silnik, automatyka pomiaru matrycowego, no i autofokus! To, co dzisiaj jest oczywistym standardem, wtedy było wielką nowością.



Na tym aparacie robiłem moje pierwsze zdjęcia zawodowe, szpanując przed wszystkimi, którzy chcieli oglądać mój aparat. Dzisiaj też nie mogłem się powstrzymać i musiałem od razu go Wam pokazać. Dlatego zdjęcia są z ajfona, robione w kiepskich warunkach... Może potem je podmienię na dobre jakościowo. Może :)

Mimo swoich lat aparat wygląda świetnie. Zobaczcie środek, jest jak nowy! Chyba mam jeszcze w lodówce jakieś filmy, może uda mi się zrobić z nich jakiś pożytek  :)



Komentarze

Anonimowy pisze…
ale nie ma wyświetlacza, a byle aparat za 250 ma... :D
Artur Nyk pisze…
Ale za to matryca mu się nie brudzi :)))
Anonimowy pisze…
Ale karta tylko na 36 zdjęć :)))
hattu pisze…
prawdziwy sprzęt z duszą :) sama miesiąc temu dostałam od cioci starego Canona t70, i szczerze mówiąc nie wiem z której strony go ugryźć ;D może po sesji znajdę dla niego czas... :)

p.s. szkoda, że nie pierwsza 10, ale mam nadzieję, że za rok zmobilizujemy się jeszcze bardziej ;D mimo to i tak gratuluje :)
Artur Nyk pisze…
Dziękuję :)))
Będę się dalej starał ciekawie pisać. Dzisij będzie premiera nowego działu :)))

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w