Przejdź do głównej zawartości

Jestem artystą czyli dorabiam teorię

Wizyta w MOCAK była dla mnie tak silnym przeżyciem, że poświęcam jej już trzeci wpis na blogu. Tym razem prezentuję Wam film, który nagrałem na miejscu pod wpływem opisów wielu dzieł sztuki.
Nie mogłem się powstrzymać... Poczułem się artystą społecznie zaangażowanym.
Jak by więc na to nie patrzeć, sztuka, którą obejrzałem w Muzeum, zmusiła mnie do myślenia. Nie wiem tylko, czy o to chodziło tamtym artystom...



Cały mój komentarz znajdziecie na końcu filmu.


Komentarze

Śliczne. Gratuluję. I podpisuję się pod tym obiema rękami.
Paweł Bruczkowski pisze…
Śliczne. Gratuluję. I podpisuję się pod tym obiema rękami.
gumiber pisze…
Protestuję, nie zdążyłem przeczytać ;P
Artur Nyk pisze…
Bo wiesz.... to jest taki zamysł artystyczny by wywołać reakcję widza.... :)))
No dobra, nie umiałem zmienić prędkości wyświetalania tego napisu. To mój pierwszy film składany w iMovie :)
Unknown pisze…
jeśli takie masz doznania po wizycie, to chyba nie warto się tam wybierać. pozostanę małym robaczkiem bez styczności z wielką sztuką ;)
sztybel pisze…
ale w życiu...

prawda jest że sztuka współczesna jest coraz bardziej hermetyczna i coraz więcej trzeba wiedzieć, żeby zrozumieć, zinterpretować lub chociaż wyczuć co artysta miał na myśli, ale z takim podejściem nigdy nie zeszlibyśmy z drzewa... ręki sobie odciąć nie dam ale zakładam, że nikt tam nie wisi za piękne oczy i jakiś poziom (estetyczny czy konceptualny) reprezentować musi.
igi pisze…
Bardzo mocne słowa mówisz o sztuce "nowoczesnej", to jednak temat w który warto się wgryźć przed oglądaniem, ogólnie rzecz biorąc, sztuka nowoczesna zrywa z poprzednimi stylami i założeniami sztuki i poniekąd wymusza nieco inne spojrzenie. Nie każda wszystko jest dobre, to oczywiste, ale sam wolałbym raczej unikać wrzucania wszystkiego do jednego wora ;)

To mniej więcej tak, jakbyś powiedział, że wszystkie zdjęcia na długich czasach są złe. Bo nie i już, mimo że to jeden ze środków wyrazu fotografii.
Tomasz pisze…
Fakt że temat sztuki współczesnej jest dziś bardzo gorący, większość ludzi krytykuje, śmieje się a nawet z niej drwi. Tak jak napisał sztybel i igi warto by się trochę zainteresować gdyż w przeciwieństwie do epok poprzednich sztuka współczesna nie "załatwia" oglądającego poziomem estetyczno-formalnym. No bo przecież mało kto oglądając Boscha potrafi w pełni zinterpretować i przeczytać jego obrazy, no ale przynajmniej warstwa przedstawiająca na jego obrazach jest więc się nie czepiamy i uznajemy. Sam kiedyś wielu rzeczy nie rozumiałem ale w miarę upływu wiosen, przeczytanych tekstów, spotkanych ludzi i dobrej woli już inaczej patrzę na te tematy. Proponuję mniej sarkazmu a może się okazać że sztuka ta da Ci więcej dobrego niż przypuszczasz. Pozdrawiam!
Allybee pisze…
Genialne. Genialne!
Zaplułem monitor po przeczytaniu komentarza na końcu. Teraz chusteczka i będzie jak nowy...
Artur Nyk pisze…
Jestem na pewno ostatnią osoba, która chciałaby likwidacji sztuki nowoczesnej. Osobiście uwielbiam muzea prezentujące taką sztukę i odwiedzam je gdzie tylko mogę.
Nie pasuje mi tylko jedna rzecz : krytycy sztuki, którzy mówią mi co mam widzieć w danym dziele. Wolałbym by nie było żadnych podpisów by każdy mógł zinterpretować to jak sam chce.
Wiem z własnego doświadczenia z moich wystaw gdzie pokazywałem abstrakcyjną fotografię, że ludzie dopatrywali się tam rzeczy, których ja sam bym nigdy się nie domyślił. I bardzo dobrze, jeśli każdy może zobaczyć coś co na niego podziała. Ale nie podoba mi się narzucanie tego przez krytyków.
Niech ewentualnie autor sam napisze co chciał przez to powiedzieć.
Nie podoba mi się też hermetyczność nowej sztuki. Jeżeli mam uczyć się przez rok by zrozumieć co oznacza biały kwadrat na białej ścianie, to wolę o nim zapomnieć po minucie jeśli od razu nie zmusi mnie do myślenia, nie wywrze na mnie wrażenia.
Tak czy inaczej, dobrze, że nowoczesna sztuka prowokuje do dyskusji :)
Znacznie to lepsze niż oglądanie tv :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo