Przejdź do głównej zawartości

Parapet wysokich lotów

Koniec roku, to oczywiście masa najróżniejszych podsumowań. Ja przez przypadek podsumuję nawet dziesięć ostatnich lat. Bo przez przypadek wpadły mi w ręce moje szkice reklam, jakie wykonałem dla jakiegoś tajemniczego już dla mnie klienta. Po prostu nie pamiętam już kto to był. Wiem, że w sumie moim klientem nie został. I teraz się temu nie dziwię :)

Nie wiem czy powinienem pokazywać te rzeczy ale doszedłem do wniosku, że przyda się wam w poniedziałek rano spora dawka śmiechu. Najśmieszniejsze jest dla mnie, że wtedy, te dziesięć lat temu, podchodziłem do tych projektów bardzo poważnie i sądziłem, że są dość dobre by pokazać je klientowi.

Pamiętam, że były to moje pierwsze kroki w PS i to widać :) Jako copywriter również :) Wprawdzie moje szkice nie miały być finalnym projektem, a jedynie nakreśleniem samej idei, to i tak pękam dzisiaj ze śmiechu, gdy to oglądam.





Myślę, że jedno mogę na pewno na koniec powiedzieć. Przez ostatnie dziesięć lat poszedłem do przodu :) Mam nadzieję :)

I jeszcze jedno. Dzisiaj mimo wszytko znalazłoby się wiele firm, które kupiłoby taką reklamę. Niestety.

Komentarze

Unknown pisze…
Artur poszedłeś do przodu, to może jakaś próbka dzisiejszych umiejętności copywritera ?
Jak byś dzisiaj reklamował te parapety ?
Artur Nyk pisze…
Po pierwsze zrobiłbym dobre zdjęcie :) A pracę copywritera zostawiłbym specjalistom :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w