Przejdź do głównej zawartości

Stare reklamy czyli to co dobre nigdy się nie starzeje

W świecie reklamy jeśli ma coś 8 lat to może być już prahistorią. A jednak pewne kreacje mogą pozostać świeże mimo upływu lat. Chcę Wam dzisiaj pokazać coś, co mnie od paru już lat ciągle inspiruje.
Mówię o reklamach mebli Ligne Roset z 2003 roku przygotowanych przez paryski oddział agencji Grey.
Są dla mnie wyjątkowo interesujące, ponieważ fotografia jest tu kluczowym elementem.
Współpraca dyrektora kreatywnego (Pierre Berville) i fotografa (Christian Kettiger) musiała być  bardzo bliska od samego początku.

Pomysł polegający na znalezieniu analogii jest stary jak świat, tak się składa, że  rok wcześniej ja sam robiłem kalendarz dla Saint Gobain z identyczną w założeniu kreacją, by po jednej (i akurat też prawej stronie) był umieszczony produkt, a po drugiej stronie znalezienie analogii w naturze. Oczywiście ja też nie byłem pierwszym, który wpadł na taki pomysł.

W przypadku reklam Ligne Roset, mistrzowskie wykonanie polega na znalezieniu analogii na wielu płaszczyznach. Odwzorowane są nie tylko same kształty, ale też kolory, proporcje, faktury i samo oświetlenie.

Ja ciągle zachwycam się wykonaniem tej reklamy. Zrobienie jednej takiej pary zdjęć nie jest łatwe, zrobienie całej serii i utrzymanie równego poziomu, to już mistrzostwo.

Na stronie Kettigera znajdziecie jeszcze więcej reklam z tej serii.
Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger 

Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger



Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger

Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger

Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger

Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger

Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger

Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger

Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger

Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger


Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger

Agencja Grey, fotograf Christian Kettiger

Komentarze

Rafał B pisze…
Ehm, a podałbyś linka do Twoich rezultatów?
Artur Nyk pisze…
Znajdziesz je tu http://www.arturnyk.pl/PRZEDMIOTY/
Może zresztą opiszę to jutro jak to robiłem :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w