Przejdź do głównej zawartości

Kupuję nowy obiektyw

Nie wiem, ile już razy ktoś zwracał się do mnie z pytaniem, jaki obiektyw ma kupić. Łatwo jest radzić, bo wydajemy wtedy nie swoje pieniądze. Ale gdy sam mam coś dla siebie wybrać to sprawa nie jest już taka łatwa....

Od jakiegoś czasu myślę o jasnym szerokokątnym obiektywie, w grę wchodzi tylko oryginalna optyka, bo nigdy nie mogłem się przekonać do niezależnych producentów.
Waham się pomiędzy dwoma obiektywami 24/1,4 L II  i 35/1,4 L. Pierwsze, co zrobiłem to sprawdziłem, jakiej ogniskowej częściej używałem do tej pory. Bez problemu można to zrobić w Aperture, gdzie mogę wyświetlić wszystkie zdjęcia zrobione na konkretnej ogniskowej lub zakresie ogniskowych. No niestety wyszło mi, że częściej używałem 24 mm niż 35 mm. Podobnie było też, gdy zbadałem zakres ogniskowych zbliżony do 24 i 35 mm. Piszę "niestety", bo mam ochotę raczej na ten dłuższy obiektyw.

24/1,4 L ma jeszcze oznaczenie II, a to oznacza, że jest to już nowa wersja o poprawionych parametrach i zbudowana z myślą o nowych, coraz bardziej wymagających lustrzankach. Pierwsza wersja tego szkła została zaprezentowana w grudniu 1997 roku, czyli w czasach, gdy dobry cyfrowy aparat miał rozdzielczość 0,5 Mpx... Wersja druga pochodzi z 2008 roku, czyli z czasów już całkiem nowożytnych.
35/1,4 L wypuszczono na rynek w grudniu 1998 roku, czyli też prawie w zamierzchłej epoce. Zacząłem się więc bać czy taka stara konstrukcja poradzi sobie z problemami, których wtedy jeszcze nie znano...

Zajrzałem najpierw na optyczne.pl, gdzie testy są robione na mój gust rzetelnie. Naczytałem się tam o wielu, wielu wadach obu obiektywów. Fatalna rozdzielczość, ostrość i winietowanie na brzegach kadru. Po prostu masakra. Na szczęście już wiem, że w rzeczywistości wcale nie jest tak źle, zwłaszcza, gdy porówna się z innymi, tańszymi konstrukcjami.
Przy okazji zainteresowałem się jeszcze innym obiektywem, który teoretycznie może zastąpić oba powyższe, a nawet jeszcze więcej. Zacząłem przyglądać się 17-35/2,8 L II. Tam to dopiero wyniki testu wyglądają fatalnie :) Im dłużej czytałem różne testy, tym bardziej byłem przerażony. To czym w takim razie mam fotografować?
Zresztą optyczne.pl nie mogłem traktować jako w pełni wiarygodny test, gdyż nie wszystkie obiektywy były testowane na pełnej klatce.

Potem zobaczyłem, czego mogę dowiedzieć się z dpreview.com. Dawno tam nie zaglądałem i zmiany, które zobaczyłem, bardzo mi się spodobały. Testowane obiektywy mają animowane wykresy, gdzie możemy sami wybrać wszystkie parametry i zobaczyć wyniki testu, a także fragment testowego zdjęcia. Jest tam też funkcja porównania dwóch obiektywów. Wpadłem więc na pomysł, by zobaczyć, jak wygląda porównanie 24/1,4 L II z moim ulubionym 50/1,4. Używam tego standardu od kilku lat i nigdy nie mogłem narzekać na jakość obrazu. No i co odkryłem?

www.dpreview.com
Okazało się, że mój obiektyw jest gorszy. Mogę więc spodziewać się, że obarczony wieloma wadami 24/1,4 L II i tak będzie lepszy :) Niestety, nie znalazłem tam testu 35/1,4 L co dałoby mi najwięcej konkretnych danych do porównania.

W końcu porzuciłem cyferki, tabelki i wykresy. Zabrałem się za to, co najważniejsze. Oglądanie zdjęć z tych obiektywów :) A im więcej oglądałem, tym więcej przekonywałem się, że do moich celów nie ma większego znaczenia jaką rozdzielczość na obraz na brzegach kadru. W końcu potrzebuję tego obiektywu do fotografowania ludzi, na bardzo małej przesłonie, by maksymalnie wyciągnąć ich z tła. Piękne rozmycie tła to cech bardzo pożądana w takich sytuacjach, dlaczego więc mam się przejmować spadkiem ostrości na brzegach? No niestety, czasem trzeba umieścić postać nie na środku kadru lub sfotografować dwie osoby stojące koło siebie. Wtedy to właśnie przydaje się dobra jakość obrazu na brzegach kadru.

Obejrzałem sporo zdjęć z 35/1,4 L i przekonałem się do niego. Mimo starej konstrukcji, obiektyw daje sobie bardzo dobrze radę.
Ale co będzie, gdy go kupię i zaraz potem wyjdzie nowa wersja, na pewno lepsza? Może jednak zaczekać.....



Komentarze

igi pisze…
Wszystko zależy od preferencji, z tej dwójki stokroć wolałbym 35L. Tylko należy pamiętać, że aberruje jak jasna cholera ;)
gumiber pisze…
Być może 35/1,4 L jest konstrukcją bliską ideału skoro przez 13 lat nie doczekał się następcy?
Paweł pisze…
Skoro się wahasz pomiędzy tymi dwoma, a jeszcze na dodatek, o zgrozo porównujesz te dwa szkła z 17-35 to prawdopodobnie nie jest Ci żaden z nich potrzebny i zostań przy swoim zoomie. Niektórzy dla tych dwóch obiektywów zmieniają system. Lepiej za kasę przeznaczoną na obiektyw jedź na wakacje, kasa będzie lepiej wydana.
igi pisze…
Paweł, to całkiem normalne i nie widzę powodów do oburzenia. Dla 50L, 85L czy 135L (no i 17-40L, 24-105L i 70-200/4L) system zmieniać można, dwa w/w są po prostu poprawne, pod niektórymi względami nieco lepsze, lub nieco gorsze od Nikonowych chociażby.

Jako punkt odniesienia, sam używam 50L i 135L, i jeśli chodzi o jakość samego obrazka, 135L jest najlepsza z nich wszystkich. 50L nie jest wybitnie ostra, z kolei 35L i 85L bardzo, ale to bardzo aberrują (w niektórych przypadkach to bardzo uciążliwe). O 24L słyszałem dużo dobrego, jednak poza samą jakością szkła, zwyczajnie ta ogniskowa mi nie leży ;) Mając dwa w/w wybrałbym 35L, ponieważ daje nieco inny obrazek, niż moje szkła i 35 to kapitalna, uniwersalna ogniskowa.

A porównania 24L i 35L do 16-35II (bo domyślam się że 17-35 było przejęzyczeniem) są normalne, jednak osobiście z tej trójki wybrałbym 35L, ewentualnie dobierając do tego 28 f/1,8, które po przymknięciu staje się nagle kapitalnym, sakramencko ostrym, małym szkiełkiem. na f/2,5 mamy bardzo ostry obrazek, na f/4 można zrobić taką żyletkę, że wszystkie zoomiki się chowają. Wiadomym jest, że L-ka będzie równie ostra już od f/2, jednak w tym przypadku mamy 1 ogniskową, lub dwie ;)

PS. Przepraszam za taką ilość sprzętowej paplaniny, a próbowałem się powstrzymać ;)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w