Kiedyś przez wiele lat pracowałem sam i nawet nie w głowie mi było, by komuś pozwolić podejrzeć, jak robię zdjęcia. Zawsze zdawało mi się, że jeśli ktoś zobaczy, jakie stosuję triki i metody, to zdobędzie wielką tajemnicę, która pozwoli mu na przejęcie klienta. Potem zrozumiałem, że to tak nie działa.
Pierwszych dwóch asystentów wybrałem intuicyjnie, następnych już bardzo świadomie, bo dokładnie wiedziałem już, czym się kierować. Po pierwsze, przyszły asystent musi chcieć nim być. Przez moje studio przewinęło się w ciągu ostatnich 10 lat około 30-40 osób, sporo z nich przychodziło z Technikum Fotograficznego na miesięczne praktyki. Już pierwszego dnia było widać, czy chcą się czegoś nauczyć, czy tylko zaliczyć. Jeśli nie byli zainteresowani tym, co działo się w studio, to od razu proponowałem im, by przyszli tylko po podpis w dzienniku praktyk i nie zawracali mi głowy. Bardzo jestem ciekawy, czy dzisiaj pracują w zawodzie.
Po drugie, asystent musi rozumieć, po co jest asystentem. Fotografia to zawód wymagający nauki w praktyce i ciągle chyba najlepiej zdobywa się tajniki wiedzy w systemie mistrz - uczeń. A to wymaga na początku, by wiedzieć, jaką kawę pije mistrz :)
A na poważnie, asystent, który od pierwszego dnia chce robić zdjęcia, nadaje się tylko wyłącznie na byłego asystenta.
Praca w systemie mistrz-uczeń jest pewną symbiozą polegającą na wzajemnym zaufaniu. Asystent musi mieć zaufanie, że jego praca ma sens i dzięki niej w przyszłości będzie mógł pracować samodzielnie. Mistrz musi zaufać, że pewne sprawy dotyczące sesji, zleceń, klientów nie wyjdą poza studio oraz, że asystent będzie wykonywał swoją pracę jak najlepiej.
Szkolenie asystenta trzeba prowadzić od podstaw i tu już nie żartuję. Robienie kawy, mycie podłogi, sprzątanie po sesji to całkiem normalne zajęcia i to nie tylko na początku. Dzięki temu pozna bardzo dobrze studio i będzie wiedział, gdzie co leży. Musi też dokładnie nauczyć się każdej najmniejszej części naszego sprzętu i naszej terminologii. Jeżeli w trakcie sesji powiem: przyklej to bobikiem i dodaj pół działki na tysiączce, to nie może się zastanawiać, o co mi chodzi. Gdy na sesji jest wiele osób, może powodować to chaos i rolą asystenta jest reagować natychmiast na polecenia fotografa. Co więcej, gdy zdobędzie już doświadczenie, powinien sam przewidywać, co za chwilę będzie potrzebne na planie.
Ale aby asystent mógł dobrze wywiązać się ze swojej roli, musi w pełni rozumieć, co robi fotograf. I tu pora na spojrzenie z drugiej strony. Jeżeli fotograf nie będzie tłumaczył, dlaczego wybrał tę, a nie inną lampę i jaki dzięki temu uzyskuje efekt, to asystent nie będzie mógł w trakcie sesji kontrolować, czy światło jest ustawione prawidłowo. Rolą asystenta jest panowanie nad światłem w momencie, gdy fotograf skupiony jest na modelce. W amoku pracy zdarza się bowiem, że fotograf może nie zauważyć, iż modelka przesunęła się np. w bok i precyzyjnie ustawione na początku światło nie jest już takie, jak powinno być. Dlatego bardzo ważne jest, aby asystent wiedział jak najwięcej, wiedza przekazana przez fotografa może tylko zaprocentować na korzyść samego fotografa.
Gdy asystent jest już wyszkolony, można mu dawać do zrobienia niektóre zlecenia. To doskonały moment na weryfikację jego umiejętności.
Pamiętam, jak kiedyś robiłem zdjęcia butelek piwa dla Browaru Strzelec. Używałem do tego aparatu wielkoformatowego Cambo i filmu w formacie 6x9 cm. Sesja jednej butelki trwała około 5 godzin razem z przygotowaniem samej butelki. Gdy zrobiłem już kilka takich butelek, przy kolejnej sesji dałem to do zrobienia moim dwóm asystentom. Stwierdzili, że dobrze sobie z tym poradzą, w końcu robili to wspólnie ze mną. W rezultacie zrobienie tego zdjęcia trwało nie 5 godzin, a dwa dni. Za każdym razem, gdy mówili mi, że już wszystko jest ustawione, ja znajdowałem masę rzeczy do poprawki.
Na końcu sami stwierdzili, że nie zdawali sobie sprawy, jakie to skomplikowane.
Dla obu stron opłacalne jest, jeśli współpraca jest stała. Na początku zwykle asystent nie dostaje za swoją pracę wynagrodzenia albo wręcz sam musi płacić za możliwość nauki. Gdy jego wiedza jest już spora, wtedy można się umówić na jakąś formę wynagrodzenia, najłatwiej stałą kwotę od sesji. Asystent może też dostać do dyspozycji studio, aby realizować własne sesje.
Wcześniej czy później asystent rozpocznie własną działalność i z tym trzeba się liczyć. Zwykle współpraca trwa do dwóch lat, to czas potrzebny, aby nauczyć się wszystkiego, czego się da od mistrza.
Koniecznie trzeba też jasno ustalić kilka zasad. Oto te, które ja stosuję:
- asystent dba o sprzęt, jak o swój własny
- klienci fotografa są zawsze poza zainteresowaniem asystenta i na odwrót, również po skończeniu współpracy
- fotograf przekazuje całą swoją wiedzę
- fotograf dba, by w publikacjach asystent był zawsze podpisany
No i nie zapominajmy o bardzo ważnej kwestii. Ktoś musi nosić te wszystkie ciężkie walizki za fotografem :)
Pierwszych dwóch asystentów wybrałem intuicyjnie, następnych już bardzo świadomie, bo dokładnie wiedziałem już, czym się kierować. Po pierwsze, przyszły asystent musi chcieć nim być. Przez moje studio przewinęło się w ciągu ostatnich 10 lat około 30-40 osób, sporo z nich przychodziło z Technikum Fotograficznego na miesięczne praktyki. Już pierwszego dnia było widać, czy chcą się czegoś nauczyć, czy tylko zaliczyć. Jeśli nie byli zainteresowani tym, co działo się w studio, to od razu proponowałem im, by przyszli tylko po podpis w dzienniku praktyk i nie zawracali mi głowy. Bardzo jestem ciekawy, czy dzisiaj pracują w zawodzie.
Po drugie, asystent musi rozumieć, po co jest asystentem. Fotografia to zawód wymagający nauki w praktyce i ciągle chyba najlepiej zdobywa się tajniki wiedzy w systemie mistrz - uczeń. A to wymaga na początku, by wiedzieć, jaką kawę pije mistrz :)
A na poważnie, asystent, który od pierwszego dnia chce robić zdjęcia, nadaje się tylko wyłącznie na byłego asystenta.
Praca w systemie mistrz-uczeń jest pewną symbiozą polegającą na wzajemnym zaufaniu. Asystent musi mieć zaufanie, że jego praca ma sens i dzięki niej w przyszłości będzie mógł pracować samodzielnie. Mistrz musi zaufać, że pewne sprawy dotyczące sesji, zleceń, klientów nie wyjdą poza studio oraz, że asystent będzie wykonywał swoją pracę jak najlepiej.
Szkolenie asystenta trzeba prowadzić od podstaw i tu już nie żartuję. Robienie kawy, mycie podłogi, sprzątanie po sesji to całkiem normalne zajęcia i to nie tylko na początku. Dzięki temu pozna bardzo dobrze studio i będzie wiedział, gdzie co leży. Musi też dokładnie nauczyć się każdej najmniejszej części naszego sprzętu i naszej terminologii. Jeżeli w trakcie sesji powiem: przyklej to bobikiem i dodaj pół działki na tysiączce, to nie może się zastanawiać, o co mi chodzi. Gdy na sesji jest wiele osób, może powodować to chaos i rolą asystenta jest reagować natychmiast na polecenia fotografa. Co więcej, gdy zdobędzie już doświadczenie, powinien sam przewidywać, co za chwilę będzie potrzebne na planie.
Ale aby asystent mógł dobrze wywiązać się ze swojej roli, musi w pełni rozumieć, co robi fotograf. I tu pora na spojrzenie z drugiej strony. Jeżeli fotograf nie będzie tłumaczył, dlaczego wybrał tę, a nie inną lampę i jaki dzięki temu uzyskuje efekt, to asystent nie będzie mógł w trakcie sesji kontrolować, czy światło jest ustawione prawidłowo. Rolą asystenta jest panowanie nad światłem w momencie, gdy fotograf skupiony jest na modelce. W amoku pracy zdarza się bowiem, że fotograf może nie zauważyć, iż modelka przesunęła się np. w bok i precyzyjnie ustawione na początku światło nie jest już takie, jak powinno być. Dlatego bardzo ważne jest, aby asystent wiedział jak najwięcej, wiedza przekazana przez fotografa może tylko zaprocentować na korzyść samego fotografa.
Gdy asystent jest już wyszkolony, można mu dawać do zrobienia niektóre zlecenia. To doskonały moment na weryfikację jego umiejętności.
Pamiętam, jak kiedyś robiłem zdjęcia butelek piwa dla Browaru Strzelec. Używałem do tego aparatu wielkoformatowego Cambo i filmu w formacie 6x9 cm. Sesja jednej butelki trwała około 5 godzin razem z przygotowaniem samej butelki. Gdy zrobiłem już kilka takich butelek, przy kolejnej sesji dałem to do zrobienia moim dwóm asystentom. Stwierdzili, że dobrze sobie z tym poradzą, w końcu robili to wspólnie ze mną. W rezultacie zrobienie tego zdjęcia trwało nie 5 godzin, a dwa dni. Za każdym razem, gdy mówili mi, że już wszystko jest ustawione, ja znajdowałem masę rzeczy do poprawki.
Na końcu sami stwierdzili, że nie zdawali sobie sprawy, jakie to skomplikowane.
Dla obu stron opłacalne jest, jeśli współpraca jest stała. Na początku zwykle asystent nie dostaje za swoją pracę wynagrodzenia albo wręcz sam musi płacić za możliwość nauki. Gdy jego wiedza jest już spora, wtedy można się umówić na jakąś formę wynagrodzenia, najłatwiej stałą kwotę od sesji. Asystent może też dostać do dyspozycji studio, aby realizować własne sesje.
Wcześniej czy później asystent rozpocznie własną działalność i z tym trzeba się liczyć. Zwykle współpraca trwa do dwóch lat, to czas potrzebny, aby nauczyć się wszystkiego, czego się da od mistrza.
Koniecznie trzeba też jasno ustalić kilka zasad. Oto te, które ja stosuję:
- asystent dba o sprzęt, jak o swój własny
- klienci fotografa są zawsze poza zainteresowaniem asystenta i na odwrót, również po skończeniu współpracy
- fotograf przekazuje całą swoją wiedzę
- fotograf dba, by w publikacjach asystent był zawsze podpisany
No i nie zapominajmy o bardzo ważnej kwestii. Ktoś musi nosić te wszystkie ciężkie walizki za fotografem :)
Komentarze
Czy w planowaniu ujęć wykorzystujesz layouty i własne rysunki?
Fotograf musi zaplanować całe ujęcie - od ustawienia modelki do świateł, przez fryz, make up i milion różnych rzeczy. Wiadomo. Styliści będą pracować jak najlepiej, ale i oni muszą wiedzieć co i jak stylizować.
czy ty rysujesz wcześniej plan ujęcia lub samo ujęcie i tylko dodajesz kilka słów czy wszystko wyjaśniasz słownie. A może jeszcze jakaś inna metoda.