Przejdź do głównej zawartości

Koniec Świata

Kontynuując z Idolem naszą tradycję wieczorów bułgarskich, postanowiliśmy sprawdzić zasobność katowickich knajp w czeskie piwo. Przy okazji przeprowadziliśmy też wyczerpującą dyskusję, czy po wakacjach w Czechach nie powinniśmy zmienić roboczej nazwy naszych spotkań, ale cóż, tradycja zobowiązuje :) Zresztą, czeski wieczór raczej kojarzy nam się z pustymi ulicami, a nie imprezką. Czesi chyba bardzo szybko idą spać :)

Wbrew naszym obawom czeskie piwo można znaleźć, jak dobrze poszukać. Duży wybór jest (niestety butelkowego, ale zawsze lepiej to niż nic) w Atmo i Kato. Ku mojemu zdziwieniu znalazłem nawet Krusowice, które było dla mnie jednym z lepszych w Czechach.

Nasza katowicka Stodolni :)

Następne zdziwienie przeżyłem, gdy dotarliśmy na Mariacką. Z daleka już słyszałem, że ktoś tam gra, co nie wywołało mojego entuzjazmu, parę razy widziałem tam już jakieś dziwne kapele. Tym razem jednak grał Koniec Świata, jedna z moich ulubionych kapel. Cała Mariacka pulsowała życiem tego wieczoru, może rzeczywiście coś z niej będzie i za rok czy dwa to Czesi będę przyjeżdżać bawić się u  nas, zamiast na Stodolni.

Jeżeli jeszcze Koniec Świata Was nie dopadł to zobaczcie Atomowe Czarne Chmury, pierwszy kawałek jaki ja sam usłyszałem :)

Komentarze

Ignacy pisze…
Na piwo zapraszam do warszawy, jest taki pub, antykwariat, mają beczkowanego staropramana i MASĘ pysznego piwa. Chociaż akurat zawsze moje posiadówki w tym miejscu kończą się źle, no bo jak wypić rozsądną ilość piwa, jeśli każde jest fantastyczne ;)
Artur Nyk pisze…
Brzmi dobrze :) Tylko taksówka potem do domu byłaby trochę droga :)

Popularne posty z tego bloga

Zacznijmy od Volvo czyli wreszcie koniec

Już dawno nie miałem tak intensywnego okresu w pracy jak te ostatnie kilka miesięcy. Patrząc co się działo na blogu to,  mogło to wyglądać jakbym nic nie robił, a w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Jeździłem po Polsce, zrobiłem 2,083 kalendarza, prowadziłem warsztaty, sam wziąłem udział w jednych, przekonałem się, że z Włochami pracuje się jednak bardzo dobrze, wsparłem na Kickstarterze projekt budowy podobno najlepszego na świecie filtra polaryzacyjnego, zepsułem kartę graficzną, przeszedłem z Aperture na Capture One, nakręciłem mój pierwszy film poklatkowy, przekonałem się, że Retina to nie zawsze dobra rzecz, wpadłem na jeden rewelacyjny pomysł, fotografowałem w strefach zagrożenia wybuchem, wykładałem na uniwersytecie, zrobiłem moją stronę ( no, prawie.. ), bylem na Nocy Reklamożerców,  kupiłem kilka nowych zabawek i co najważniejsze, zdążyłem kupić bilety na pierwszy pokaz Gwiezdnych Wojen. O wszystkim tym, albo prawie o wszystkim będę niedługo pisał, bo zamier...

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo...

Widziałem "Gwiezdne Wojny - Przebudzenie mocy" czyli recenzja na gorąco bez spojlera

Nazywam się Artur Nyk i jestem fanem Gwiezdnych Wojen. Dziesięć minut temu wróciłem do domu i wiem, że teraz nie zasnę, więc lepiej opiszę moje wrażenia. Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Gwiezdnymi Wojnami. Rok 1979, kwiecień lub maj. Dostać bilety na film to był wielki wyczyn. W końcu mojemu ojcu udało się to dniu, gdy Polacy grali jakiś ważny mecz. Wrażenie było kolosalne. Wtedy ten film wyprzedzał wszystko inne o lata świetlne. A ja na dodatek widziałem go, na chyba największym ekranie w Polsce, w kinie w katowickim Spodku. Wyobraźcie sobie salę kinową na 4500 osób !!!! A na gigantycznym ekranie (29x15 m ) widzicie przelatujący niszczyciel Imperium. To było coś! Choć ja najbardziej zapamiętałem scenę, gdy Lea, Luke, Chewie i Han Solo próbują się wydostać ze zgniatarki śmieci. Zapamiętałem tą scenę może dlatego, że akurat wtedy wróciłem z …wc. I dzisiaj znowu poczułem się jak wtedy. Jakbym miał znów 10 lat. Widzę żółte napisy przesuwające się na rozgwieżdżonym tle. I zno...