Przejdź do głównej zawartości

Warsztat pracy PR-owca

Całkiem niedawno dostałem propozycję poprowadzenia zajęć na Uniwersytecie Ekonomicznym dla studentów kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna, specjalność PR.
A ponieważ lubię uczyć, nie zastanawiałem się ani chwili.

Miałem zresztą w tym swój biznes. Właściwie, to nie tylko mój ale wszystkich fotografów. Ci studenci bowiem, to nasi przyszli klienci, którzy potrzebują wiedzy jak współpracować z fotografami. Miałem zajęcia dla dwóch grup i trochę dziwnie się czułem powtarzając wszystko, co właśnie powiedziałem dwie godziny wcześniej. 
Wydawało mi się, że dwie godziny lekcyjne to mnóstwo czasu, że nie będę wiedział o czym tu mówić. W rzeczywistości tylko omówiłem cały proces powstawania koncepcji, współpracy z agencjami, sesję zdjęciową i postprodukcję. To takie proste, a gdy się zaczyna to omawiać, to okazuje  się, że jest o czym mówić.

Opowiedziałem o częstych błędach jakie popełniają klienci, na czele z koronnym: proszę nam wysłać pliki ale w 300 dpi! O tym jak zlecać wyceny, by nie brzmiało to znajomo: to ile będzie kosztować kilka zdjęć? A nie jeszcze nie wiemy jakich. O tym by nie dzwonić do fotografa o 7:00 rano, ani nawet o 9:00, bo może dalej spać. I co najważniejsze, by nie liczyli, że dostaną zdjęcie na drugi dzień po sesji :)

Jedna z grup, była szczególnie aktywna i zadawała dużo pytań, co dla mnie też było ciekawe, bo moglem się zorientować, co jest najtrudniejsze w tym procesie do zrozumienia dla potencjalnych klientów.

Uważam więc, że należy mi się od wszystkich fotografów teraz #fotopiwo :) Będę o tym przypominał do soboty, bo chciałbym aby było nas jak najwięcej :)



Na koniec pochwalę się wam podziękowaniami jakie dostałem od pani doktor Marii Buszman-Witańskiej, która zaprosiła mnie do prowadzenia zajęć:

Dziękuję za poświęcony nam czas, za przygotowanie i przekazanie informacji i przykładów idealnie pasujących do potrzeb studentów, którzy kiedyś pracować będą w branży PR-reklama-promocja. Dziękuję za poczcie humoru, za cierpliwe odpowiedzi na pytania, za podzielenie się swoim  doświadczeniem, wiedzą i osobowością. Czujemy, że wiemy więcej i czujemy się zainspirowani. Dzięki 

Pozdrawiam
Maria Buszman-Witańska


Ja też dziękuję, to było ciekawe doświadczenie :)

Komentarze

Zussska pisze…
A na czym polega błąd z 300dpi? Toż to drukowalna rozdzielczość.
Unknown pisze…
Zusssko, do tego parametru jeśli ktoś go lubi używać należy zawsze bezwzględnie podać rozmiar w jakim ma być drukowane zdjęcie. No i rozdzielczość 300dpi nie dotyczy np. druków wielkoformatowych czy też bardziej wymagających reprodukcji. Podanie rozmiaru zdjęcia w pikslach jest bardziej uniwersalne, no ale oczywiście wymaga wiedzy co z czym. To tak w skrócie
Artur Nyk pisze…
Widzę po rozmowach z ludzmi, że muszę ten temat dokładniej opisać :)

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w