Przejdź do głównej zawartości

Nie chcę kupować nowego sprzętu czyli taki nowy trend

To zdanie słyszę coraz częściej. Nie mam ochoty/nie chcę już kupować nowego aparatu, obiektywu itd. Ja sam od jakiegoś czasu zgadzam się tym podejściem i coraz częściej gdy myślę o wydaniu pieniędzy na nowe fotograficzne zabawki, to pojawia się refleksja: znowu? Choć daleko mi do stwierdzenia, że mam już wszystko co bym chciał (nie mylić z: co bym potrzebował), to wizja posiadania np. nowego obiektywu, który ma mniejszą aberrację chromatyczną, przestaje mnie podniecać.

Zawsze lubiłem wiedzieć co się dzieje w technologii, znać nowości i stosować najnowszy sprzęt, to w którymś momencie przestałem przykładać do tego tak dużą uwagę. Albo raczej zacząłem podchodzić do tego z rozsądkiem i przeliczać gdzie mógłbym pojechać za to co oszczędziłem nie kupując lub kupując coś tańszego.
Rok temu przekonałem się ostatecznie. Kupiłem wtedy nowy obiektyw Canona 24-70/4 L IS, który zastąpił mój 24-105/4 L IS. Wydałem na niego kilka tysięcy i…. nic się nie zmieniło. Nie zacząłem robić lepszych zdjęć, nie zarobiłem dzięki niemu więcej, moi klienci nie zauważyli, że teraz zdjęcia mają lepszą ostrość i nie wymagają tak dużej korekcji zniekształceń.
Oczywiście, że nowy obiektyw dał mi większy komfort pracy, nie trzeba go tak mocno korygować jak poprzednika, jest też jaśniejszy (ma prawdziwe f4, a nie f5 jak w rzeczywistości miał stary).
Ale czy te zalety warte były tych pieniędzy? Mogłem w zamian pojechać przecież na fajne wakacje.


Wczoraj na #fotopiwie rozmawialiśmy sporo na ten temat i wszyscy byliśmy zgodni. Nikt nie ma złudzeń, że lepszy sprzęt jest lekarstwem na robienie ciekawszych zdjęć. To prawda, z którą się zgadzaliśmy. Po co wciąż wydawać pieniądze na nowy sprzęt, tak naprawdę niezbyt potrzebny. Myśląc rozsądnie, skoro mam klientów i nigdy jeszcze nie miałem żadnego problemu z  jakością techniczną zdjęć, to oznacza, że mój obecny sprzęt jest dobry.
O ile kiedyś co rok-dwa postęp techniczny w aparatach był znaczący, teraz przyrost jakości jest dla producentów naprawdę trudny do uzyskania, przy założeniu, że aparat nie kosztuje 100.000 zł.

Niedługo pewnie czeka mnie dylemat gdy Canon wypuści wreszcie następcę mojego 1dsmk3. Będzie pewnie miał większą matrycę, przenosił większy kontrast, posiadał użyteczne wyższe ISO i miał trochę nowych super bajerów. A w komplecie do tego miał też super cenę. Super wysoką. I znowu zadam sobie pytanie: czy dzięki niemu będę stanie więcej zarabiać? Odpowiedz dobrze znam niestety.
Albo czy zdjęcia będą lepsze? Technicznie pewnie tak. Kolor skóry będzie lepiej odwzorowany, szczegół lepszy, rozpiętość tonalna większa, autofokus szybszy i pewniejszy, a w kiepskim świetle będzie można zrobić zdjęcia, jakie teraz są nieosiągalne. I do tego na bank będzie miał wi-fi, więc nie będę potrzebował podpinać go kablem do kompa.

Przekonałem się! Chcę go! Na wakacjach już byłem raz.


…bo wszyscy jesteśmy skrytosprzętoholikami :)

Komentarze

Mateusz Zahora pisze…
:D
Czuje się trochę winny tego postu. Niestety obiektywy i puszki to jedno. Potem jest jeszcze całe oświetlenie. I tu potrafi być dramat
gumiber pisze…
Dramatem jest to, że dobry fotograf w Polsce musi zadawać sobie takie pytania.
Unknown pisze…
Jeśli chodzi o zabawki to Canon i Nikon w odróżnieniu od Sony faktycznie nie rozpieszczają, jeśli chodzi o nowinki. Nowe modele w zasadzie niczym się od siebie nie różnią. Co innego Sony. Chociaż podchodziłem do nowego modelu jak pies do jeża, to dziś jestem zachwycony.
Śledzenie obiektu w całym kadrze naprawdę działa, ręczne ustawianie ostrości z podglądem, na to, na co ta ostrość jest ustawiona czy sprawne sterowanie zakresem AF czy fantastyczna jakość wideo, to tylko początek świetnej zabawy.
Przyznam, że jeśli następca będzie oferował taki sam skok technologiczny, jaki dokonał się pomiędzy A900 a A99 to na pewno warto czekać na następcę. A już dziś wiadomo, że nowy model będzie oferował AF do wszystkich obiektywów manualnych.
Obecnie korzystam z dwóch obiektywów Zeissa (AF i stabilizacja tylko w Sony) 24-70 2,8 i 135 1,8 i szczerze wątpię czy najdzie mnie chęć na wymianę w najbliższym dziesięcioleciu.
Na koniec taka ciekawostka:
http://www.gizmag.com/hasselblad-hv-dslr/30712/

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w