Przejdź do głównej zawartości

99 franków

Polubiłem ostatnio francuskie kino i dzięki temu oglądam sporo tych filmów. Tytułowe "99 franków", to miała być komedia o agencji reklamowej, tak przeczytałem w opisie. Nastawiłem się więc na lekki i miły film pokazujący realia pracy w reklamie.


Teraz po oglądnięciu, nie do końca wiem co o tym myśleć... Z komedią nie ma ten film na pewno nic wspólnego. Z realiami pracy w agencji reklamowej, tu bym się długo zastanawiał, ale jest już znacznie bliżej. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że wszystko zostało mocno przerysowane.
A przerysowane jest tam całkowicie wszystko, od pierwszej sceny pobojowiska po imprezie, przez finałową scenę drastycznego rajdu samochodem, aż po drugą alternatywną wersję zakończenia.
Widz może sobie bowiem wybrać w jaki sposób może zakończyć się historia.

Dziwny jest to film, przerysowany, trochę oderwany od rzeczywistości, ale przez to, że opowiada o mojej branży, to jednak mocno pobudzający do myślenia.
Na pewno warto go zobaczyć by spojrzeć w inny sposób na reklamę. Z drugiej strony, tu wszystko jest tak odmienne od tego w jaki sposób ja patrzę na reklamę i jej tworzenie, że zaczynam się zastanawiać czy to ja tak idealizuję reklamę, czy też film tak ją demaskuje?

Nie chcę celowo pisać historii jaka się dzieje w tym filmie by nie uprzedzać faktów i nie psuć Wam zabawy przy oglądaniu :)
Ciekawy jestem jakie w Was budzi ten film przemyślenia ?

Komentarze

aneedove pisze…
Pierwsza część filmu była dla mnie rewelacyjna, szkoda, że wątek przeszedł dość szybko w nużącą i mdłą historię miłosną i właściwie akcent z reklamy przeszedł na nie potrafiącego zaangażować się w związek człowieka sukcesu. Pozdrawiam :)
gumiber pisze…
już zamówiełem film, w mojej internetowej wypożyczalni ;)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo