Przejdź do głównej zawartości

Tauron i inne znaleziska

Byłem bardzo ciekawy jak w tym roku będzie wyglądał Festiwal Tauron Nowa Muzyka skoro odbywa się w miejscu do tej pory zarezerwowanym dla Off Festivalu.
Porównań nie da się uniknąć, choć charakter obu festiwali jest zupełnie inny. Różnice jednak były. Po pierwsze nie padało :) Po drugie nagłośnienie było bardzo dobre, choć czasami było dla mnie zbyt głośno. Po trzecie, za wyjątkiem terenu sceny głównej, nie było żadnych wydzielonych stref, co oznaczało, że można było bez najmniejszego problemu słuchać koncertów popijając spokojnie piwo. Mały detal, a duża różnica. No i była woda do mycia rąk. Rzecz tak podstawowa, a na Offie nieosiągalna! Nie było też miliona różnych kuponów, tylko jeden rodzaj, nie musiałem więc od razu planować co będę pił i jadł.
Był też jeden spory minus. O ile łatwo było zidentyfikować, która scena jest główna, to resztę trzeba było już zgadywać. Gdybym tylko ja miał ten problem, to nie marudziłbym, ale mieli go wszyscy moi znajomi. Na szczęście w orientacji pomagała bardzo fajna aplikacja na ajfona ( była też wersja na Androida ), lata świetlne lepsza od aplikacji Off Festivalu.

A muzyka? Największe wrażenie zrobiła na mnie Brandt Brauer Frick Ensemble, dziesięcioosobowa ekipa wyglądająca jakby uciekli z filharmonii, grająca akustyczne techno z wycieczkami w kierunku jazzu. Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że harfa i skrzypce mogą służyć do grania techno na żywo .

Wirująca spirala to znak rozpoznawczy Jazz Clubu Hipnoza



Przed wejściem na Tauron udało mi się spotkać  Czerwonych. Nie wiem co robili, ale wyglądali znakomicie.


Jeszcze lepiej prezentuje się ta pani. Nie wiem co miał na myśli producent tego manekina :)


A takie polskie abstrakcje lubię najbardziej :)


Zawsze też doceniam dobrą reklamę...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo