Przejdź do głównej zawartości

Nie fotografuję za darmo

Na FB pojawiły się jedna za drugą inicjatywy przeciw darmowej pracy twórców. Najpierw dwóch facetów  stworzyło jestem ilustratorem - zrobię grafike za bułkę, a dzisiaj pojawiła się strona Nie fotografuję za darmo .




Nie wiem, czy taka akcja przyniesie jakieś wymierne korzyści, ważne, że jest i wszyscy fotograficy dzięki temu zastanowią się nad wartością własnej pracy. Jeżeli sami w pierwszej kolejności będziemy podchodzić do własnej pracy z szacunkiem, to inni też zaczną tak ją traktować.


Nie wiem, kto stworzył tę stronę, ale dokładnie wiedział, o co chodzi. Oto motto tej inicjatywy :





"FOTOGRAF to zawód jak każdy inny. Grupa powstała aby zaprotestować przeciwko wątpliwej jakości przedsiębiorcom, organizacjom, wydawnictwom i innym wykorzystującym naszą pracę za tzw. "podpis"
Fotografowie - weźcie się w garść! Jesteście ostatnią darmową grupą zawodową i jak się sami nie postawicie to cały czas będziecie kowalami darmowego sukcesu wątpliwych biznesmeno-artystów. Nie skarżcie się, że nie stać was na nowe body ani obiektyw, o którym marzycie. Nie ma marudzenia jeśli w waszym portfolio pojawiają się coraz to nowsze "darmowe" sesje. Następnym razem jak ktoś przyjdzie i znów powie - przydały by się jakieś zdjęcia odpowiedzcie: Przydał by mi się nowy sprzęt, mieszkanie i samochód - stawiasz?;]
Ratujmy ten piękny, umierający zawód!
Jeśli doceniasz fotografów to dołącz do nas i pomóż nam przemówić do ludzi! Zrozum, że my też z czegoś żyjemy a podpis czy "rozbudowa portfolio" to tekst, który znamy od lat. W sklepie płacisz, za fryzjera płacisz - a za fotografa? ;]"




Na szczęście już dawno nie zdarzyło mi się, by ktoś namawiał mnie na darmowe zdjęcia i obiecywał w zamian złote góry, ale wiem, że w każdej chwili to może się zdarzyć, a wtedy.....darmowym sesjom mówimy stanowcze NIE!!!




Mały up date czyli Ku Przestrodze :)



Zgadzam się, że ktoś z dużym stażem na rynku jest już odporny na takie dziwne zagrania. Ale młodzi fotograficy ciągle dają się naciągać.
Pamiętam, jak ja sam zrobiłem mnóstwo materiału na 15 Rawie Blues po namowie samego Irka Dudka. Obiecał mi, że załatwi mi kontakty z wszystkimi muzykami, którzy tam grają, aby mógł im sprzedać zdjęcia. Zrobiłem tam wtedy kilkaset zdjęć (na negatywach...), materiał się Irkowi bardzo podobał i wybrał sobie bardzo dużo zdjęć. Zrobiłem mu jeszcze powiększenia najlepszych zdjęć, za które z trudem, ale jednak udało mi się dostać zwrot kosztów. Dostałem parę telefonów do kilku kapel, nikt nie chciał zapłacić za zdjęcia, ale za darmo to owszem. I na tym się skończyło.
Jedno ze zdjęć znalazłem potem w jakimś tygodniku, oczywiście niepodpisane.

Innym razem rozmawiałem z Lechem Majewski na temat zdjęcia na plakat jego nowej sztuki "Pokój saren". Ustaliliśmy po długiej rozmowie, że przyjadę na próbę, obejrzę całe przedstawienie, a następnie zdecydujemy, która scena będzie najlepsza do ilustracji na plakat i ją sfotografuję najpierw na próbę, a potem już finalnie, gdy będę gotowe wszystkie dekoracje i stroje.
Gdy przyjechałem do teatru, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zobaczyłem jeszcze kilku innych fotografów i dowiedziałem się, że Lech zorganizował casting na fotografa i mamy pół godziny, by coś zrobić. Żałuję, że nie wyszedłem od razu, tylko zrobiłem nie wiem po co kilka zdjęć. Lech, który sam jest twórcą, potraktował nas fotografów, jak najgorszych wyrobników...

Do dzisiaj dostaję oferty współpracy na zasadzie: my będziemy dużo, dużo zlecać panu, tylko na początek musi pan dać nam duuuży rabat.
Odpowiadam zawsze tak: Im więcej będziecie zlecać, tym większy będzie rabat, ale nie przy pierwszym zleceniu.

Komentarze

Rafał B pisze…
Trochę to bez sensu - to tak, jakby mówić producentom: nie produkujcie za darmo! Albo prostytutkom - nie dawajcie za friko. Przecież nikt fotografa nie zmusza do robienia za darmo! Chce sprzedać swoją usługę, to sprzedaje - nie chce, to oddaje ją lub jej efekt za darmo. Zależy na czym mu zależy - na promocji, na kasie, na podpisie. Ja za podpis na Magnum Photos albo do NG oddałbym zdjęcia za friko. I to dlatego, ze tak chcę, a nie, ze mi ktoś tak każe.

Nie kapuję tej akcji.
gumiber pisze…
Na początku przyłączyłem się do tej drugiej akcji. Po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu. Przecież my już dawno mamy to za sobą i jesteśmy na całkiem innym poziomie kontaktu z klientami... Fakt faktem, często zdarzają się głupie zapytania, ale nasz "system obronny" już dawno sobie z tym poradził. Potrafimy skutecznie je filtrować, a nawet czasami pośmiać się z nich :)

Jedno jest pewne, na pewno nie można się tym denerwować :) pozdrawiam
Faktycznie, zaczyna to wszystko zakrawać na paranoję. Tworzy się jakaś dziwna eleita "pokrzywdzonych" wyrobników. Najpierw graficy, teraz fotografowie, kto następny? Każda praca wymaga adekwatnego do jej wartości wynagrodzenia, a jego wielkość i charakter wyznacza rynek - towar czy usługa są bowiem tyle warte, za ile ktoś chce je kupić - jeśli warta jest bułki to za bułkę, jeśli mercedesa to za mercedesa... - jeżeli nic to nic i kwita.
Pozdrawiam: Andrzej Gołąb
Flores pisze…
Wydaje mi się, że nie tworzy się tutaj żadna elita pokrzywdzonych wyrobników tylko chodzi o zwrócenie uwagi, że taki proceder ma miejsce. Wydaje mi się również, że osoby które są krótko na rynku padają ofiarą takich ćwoków, którzy zawsze znajdą okazję aby naobiecywać, wykorzystać i zostawić. Ci, którzy są na rynku już jakiś czas, mają pojęcie, że takie firmy, osoby istnieją i olewają go jeżeli powie coś w stylu "zrobisz nam zdjęcia a my damy ci dobre referencje" :).
Artur Nyk pisze…
Komentarz zrobił mi się tak duży, że wolałem dopisać go do postu, przeczytajcie proszę up date
Anonimowy pisze…
Mysle ze to jakis relikt poprzedniej epoki - o zgrozo po obu stronach problemu, o wieksza zgrozo ze ci pokrzywdzeni (s)tworcy zazwyczaj sa na niskim poziomie merytorycznym i do tego nie sa wiekowi

Cos sie nalezy - kazdemu!

Taki mit pokutuje.

Ani tworcy sie nie nalezy bo zrobil i mial koszty ani uslugobiorcy sie nie nalezy bo na jego opinii i marce ktos sie wybije.

Paradoks polega na tym ze zazwyczaj obie strony sa na podobnym poziomie mentalno-rozwojowo-spolecznym.

Jak ktos do mnie startuje ze "za darmo" ze "on bedzie po pracy wieczorem" to slyszy kiedy ja pracuje i co za darmo moze dostac - jeszcze nikomu nie powiedzialem ze nic za darmo nie dostanie - zawsze chociaz dobra rada sluze :d

PS
Arturze ... dlaczego zespolom z rawy nie dawales zdjec barterowo - za prawa autorskie ... sam bys poszedl ze zdjeciami do druku w i/lub czasopismach :P?
Artur Nyk pisze…
Masz rację, że mogłem bawić się w sprzedaż bezpośrednio do gazet ale w rzeczywistości byłoby z tym więcej problemów niż zysku. Bez systemowego rozwiązania typu sprzedaż przez agencję nie miałoby to sensu. A tamtych czasach nie było tak łatwo jak teraz.

Nie rozumiem, dlaczego piszesz, że to relikt poprzedniej epoki? Dzisiaj jest cała masa ludzi, którzy chccą by zrobić im coś za darmo. Bo są ważni,znani, bo coś obiecają itd.

Podsumuję jeszcze raz. Akcja jest ważna bo zwraca uwagę by cenić pracę swoją i innych.
Bez względu na to na jakim ta praca jest poziomie. Jeżeli ktoś ją chce to znaczy, że ma wartość.
Anonimowy pisze…
Mi zaoferowano ostatnio 35$ za skradzione zdjęcie, które zostało użyte jako okładka płyty!!!
Człowiek z którym rozmawiałem, napisał że są małą firmą i nie mają budżetu na takie rzeczy!
Barany mogły sobie w takim razie wsadzić białą kartkę zamiast mojego zdjęcia. Taniej by im to wyszło.
Nie ważne gdzie to sprzedają, ale jeżeli idzie im tak kiepsko to powinni zwinąć interes.
Co do zaoferowanej ceny to była to równowartość 4.6 sztuk CD!!!
http://www.djforums.com/forums/showthread.php?t=283418
Szczęście w nieszczęściu, że zdjęcie jest w GettyImages i teraz oni będą dochodzić moich praw.
Artur Nyk pisze…
No to generalnie gratulacje, bo z Getty nie wygrają, a Ty dostaniesz normalne wynagrodzenie :)
Ale nerwy zupełnie niepotrzebne ....
Anonimowy pisze…
Relikt mentalny nie ma az tak wiele wspolnego z rocznikiem eksponatu ;)

Problem raczej w ludziach ktorzy swiadomie szukaja tych ktorzy zaplaca frycowe (chocby dlatego ze pomimo swiadomosci swoich praw nie wiedza jak je wyegzekwowac)

PS
inne czasy nie maja znaczenia Arturze - raczej tlumaczylbym sie (i tlumacze cie) innym etapem rozwoju zawodowego i sposobu przewidywania/radzenia sobie z takimi sytuacjami

PPS
ja i tak podziwiam wszystkich (w zasadzie bez wyjatku) ktorzy potrafia sprzedac to co wszyscy inni (nie wazne na jakim poziomie) robia sami
-- autora bloga bodziwiam rowniez ... bez wazeliny :P

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w