Przejdź do głównej zawartości

Reklama vs Dokument

Najprostszy opis różnicy między fotografią reklamową, a fotografią dokumentalną jest bardzo prosty. Dokument odtwarza, a reklama kreuje rzeczywistość. Byłoby jednak wielkim uproszczeniem, gdyby przy tym pozostać. Dzisiaj granice już się zacierają i czasem trudno powiedzieć, na jaką fotografię patrzymy, zwłaszcza, gdy do reklamy wykorzystuje się autentyczne zdjęcia dokumentalne, a reporterzy potrafią w photoshopie "uatrakcyjnić " sytuację na zdjęciu.

Oto dwie moje fotografie. Pierwsza zrobiona na wakacjach. Sytuacja jest prawdziwa. Zobaczyłem faceta czytającego gazetę i spodobało mi się to w kontekście miejsca. Zrobiłem zdjęcie telefonem, bo na wakacje raczej nie zabieram aparatu. Oczywiście, że kiepski ze mnie dokumentalista. Więc podszedłem do tematu reklamowo. Pokazałem temat atrakcyjnie, ładne skały są ważniejsze od człowieka. Fotograf - dokumentalista pewnie skupiłby się bardziej na pokazaniu człowieka, jego emocji, myślałby, jak pokazać na jednym zdjęciu całą tę historię. Może zrobiłby ujęcie z poziomu ziemi, aby nasz model (to moje reklamowe myślenie...) był bardziej widoczny na tle nieba. Inaczej mówiąc, zająłby się KREACJĄ. A wszystko po to, by dobrze pokazać rzeczywistość. Gdyby dokument był tylko odtworzeniem tego, co widzi fotograf, to wystarczyłoby dać aparat do ręki pierwszemu z brzegu bezrobotnemu. A jednak z jakichś powodów gazety tego nie robią, choć na pewno wyszłoby taniej.


A oto inne moje zdjęcie, zrobione do kalendarza Cersanitu gdzieś w 2000 lub 2001 roku. Jest na nim naga kobieta siedząca na podłodze z płytek gresowych. Przeciętny odbiorca nawet nie pomyśli, że ta podłoga nie jest prawdziwa, a tylko ułożona na chwilę w studio ( dobra, płytki są krzywo położone, ale mieliśmy mało czasu), a obok nie stoi wanna tylko lampy błyskowe.  Czy często widzicie kobiety siedzące tak na kamiennej podłodze? Nie sądzę. Ale na potrzeby reklamy wykreowałem taką sytuację (zgodnie z zasadą, jak nie masz pomysłu na reklamę to daj gołą babę) Dziewczyna musiała się nacierpieć, wyginając się w niewygodnej pozycji, aby tylko spełnić moje wyobrażenia, jak pięknie może wyglądać. Jednak nie ma tu niczego nieprawdziwego. Ta dziewczyna rzeczywiście tak wygląda, gdy ktoś każe jej tak się powyginać. Podłoga rzeczywiście tak wygląda, gdy oświetlić ją kontrastowym światłem, a nie mdłymi świetlówkami. Przy całej kreacji, jaką wykonałem, musiałem też ODTWORZYĆ to, co fotografowałem. Inaczej reklama będzie kłamstwem. A nie powinna nim być.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w