Przejdź do głównej zawartości

Saturnia czyli kąpiel w gorącej siarce

Toskania raczej nie kojarzyła mi się z gorącymi źródłami. Tylko do czasu gdy zacząłem z Jarkiem omawiać szczegółowy plan miejsc gdzie mieliśmy fotografować. Wtedy padła nazwa Saturnia, naturalnego salonu SPA.
Zapaliłem się do tego miejsca mimo, że było to dosyć daleko od Pienzy, prawie dwie godziny jazdy.
Ale co to była za jazda! Nie sądziłem, że istnieją drogi z taką ilością zakrętów.  Po pół godzinie jazdy, zakręty poniżej 90 stopni, traktowałem jak proste odcinki, na których trzeba tylko niewiele zwolnić. Ale te po 180 stopni robiły wrażenie, zwłaszcza gdy były jeden po drugim. Jarek wprawdzie proponował mi, że on pojedzie, to będzie szybciej ale nie mogłem sobie odmówić takiej doskonałej zabawy.

W sumie jechaliśmy znacznie dłużej niż dwie godziny, ale nie była to wina mojego stylu jazdy, tylko dwóch niezwykłych miasteczek, do jakich po drodze zabrał nas Jarek. Ale to temat na inny wpis.

Zwiedzanie miało natomiast taki skutek, że do Saturnii przyjechaliśmy później niż planowaliśmy. Do zachodu słońca zostało około godziny i słońce było na tyle nisko, że ostatnie promienie słońca sięgały powierzchni wody.
Mnie akurat to nie zmartwiło. Niebo było bezchmurne i wiedziałem, że mamy przed sobą co najmniej pół godziny pięknego, miękkiego światła, które bardzo mi pasowało do koncepcji SPA. To ten moment, kiedy światło jest nadal jeszcze ciepłe,  jednocześnie woda odbija błękit nieba.

Do pełni szczęścia brakowało nam tylko… wolnego miejsca. Mimo, że wybraliśmy dzień, gdy miało być najmniej ludzi i porę, gdy większość już się zbierała do wyjścia, to i tak każdy kawałek tego naturalnego basenu obsadzony był ludźmi. Żaden szeroki kadr nie wchodził w grę. Musieliśmy i tak dokonywać cyrkowych sztuczek, by stojąc boso na śliskich skałach, upolować kadr gdzie będzie tylko Kamila, a my nie utopimy aparatu.
Na dodatek, gdy tylko Kamila zaczęła pozować, większość facetów, którzy tam byli, sięgnęli po aparaty i fotografowali.

A Kamila? Wygrzewała się w wodzie o dużej zawartości siarki i stałej temperaturze 37 C. I wcale nie chciała z niej wyjść, nawet wtedy gdy było już za ciemno na zdjęcia.


PS. 1 Pamiętajcie o #fotopiwie  :)

PS.2 To jest mój 700 wpis na tym blogu, tym bardziej jest powód do #fotopiwa :)
















Komentarze

Unknown pisze…
Kiedy kolejna Toskania? Bo przecież będzie kolejna, prawda?
Artur Nyk pisze…
Plany są na wiosnę :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo