Przejdź do głównej zawartości

Jestem doktorem

Jak trzeba, to się człowiek uczy różnych rzeczy, czy chce, czy nie. Ja musiałem się nauczyć robić zastrzyki. Nigdy dotąd nie przejawiałem zdolności w kierunku medycyny, bądźmy szczerzy, lekarz to ostatni zawód do jakiego się nadaję. Już chyba bardziej bym się spełniał jako twórca instrukcji obsługi gaśnic pianowych :)

Ale skoro trzeba... Sesja wymagała interwencji lekarza. Od jakiegoś czasu już była już trochę chora. Dla niewtajemniczonych Sesja to moja kotka :) Zapakowałem więc w sobotę kota do koszyka i pojechałem do weterynarza. W samochodzie trochę porozmawialiśmy nawet. Miauuu - mówi Sesja, Zaraz dojedziemy - mówię ja, Miau - mówi Sesja, Już zaraz - mówię ja, Miauuuu... i tak przez całą drogę.

U lekarza, gdzie kot bez protestu poddał się badaniom, okazało się, że niezbędne są zastrzyki z antybiotykiem. Problem polegał jedynie na tym, że w niedzielę będę musiał zrobić to sam, bo klinika jest nieczynna.
Bez mrugnięcia okiem, powiedziałem, że nie ma najmniejszego problemu. Zrobiłem nawet samodzielnie pierwszy zastrzyk pod okiem lekarza. Gdy ktoś trzyma kota, nie jest to żaden problem.
Inaczej sprawa wygląda, gdy  trzeba to zrobić samemu....

Pierwsza próba trwała bardzo krótko. Sesja dała się wprawdzie zwieść mojemu głaskaniu, ale gdy tylko poczuła, że mam w ręku strzykawkę, nie było siły by utrzymać ją na kolanach. Musiałem więc posunąć się do podstępu. Odczekałem trochę, aż się uspokoi, a następnie zagłaskałem kota prawie do nieprzytomności. Nawet się nie zorientowała kiedy została szczelnie zawinięta w kocyk, bez możliwości ruchu. Dopiero wtedy sięgnąłem po strzykawkę. Powiedziałem, że była zawinięta bez możliwości ruchu? Tak tylko sądziłem. Tylko dzięki błyskawicznemu zaaplikowaniu zastrzyku udało mi się przez małą chwilę ją utrzymać, a w pół sekundy potem, obrażona siedziała już na drugim końcu pokoju...

Myślałem, że po jakimś czasie jej przeszło i już normalnie się ze mną bawiła. Gdy jednak wyszedłem i zostawiłem ją samą na 3 godziny, po powrocie zobaczyłem, że Sesja nadal jest obrażona za te wszystkie zastrzyki i kaftan bezpieczeństwa z kocyka... kapcie Marty były bardzo dokładnie obsikane....

To nie jest efekt mojej zemsty na kocie za obsikane kapcie... Sesja po prostu wygrzewa się przy kominku :)

Komentarze

Marta pisze…
Wygląda jak zdjęcie z miejsca zbrodni:DDD
Artur Nyk pisze…
Taka mała prowokacja wizualna :)
Zussska pisze…
Zastrzyk u kota, to robota na cztery ręce. Najlepiej w rękawiczkach do gorących garnków :-D
Artur Nyk pisze…
Zdecydowanie, a czasem i na sześć rąk :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo