Przejdź do głównej zawartości

W ciemnym lesie

W tym właśnie ciemnym lesie, po sesji roweru Merida, zostawiłem ostatnio mój komputer. Jak wiecie, wszystko na szczęście skończyło się dobrze i nie straciłem materiału z sesji.

Aby osiągnąć trochę bajkowy, trochę magiczny klimat, przywieźliśmy ze sobą własną mgłę. Pogoda była absolutnie bezwietrzna jak się nam wydawało i martwiłem się jak mgła będzie się układała nam na planie. Szybko okazało się, że tylko wydawało się nam, że nie ma żadnego wiatru. W rzeczywistości dym bardzo szybko uciekał z planu i cały czas trzeba było biegać  z maszyną do dymu by w "mgła" była tam gdzie chciałem.
Jeszcze był jeden problem z nią związany. "Poruszenie" drzew nie stanowi problemu, ale bałem się jak wyjdzie poruszenie mgły. Nie ma żadnych krawędzi, sama w sobie jest już rozmyta i nie ostra. Co więc wyjdzie gdy ją poruszymy w Photoshopie? Czy efekt nie będzie nie naturalny?

Żeby zobaczyć jak wygląda takie poruszenie zrobione w sposób naturalny, zrobiłem prostą próbę, panoramując na statywie. Oczywiście zamiast błysku, użyłem światła pilotów. Miałem nawet zamiar wykorzystać takie oryginalne poruszenie zamiast zrobionego w Photoshopie. Nie zdecydowałem się na to z kilku powodów. Efekt naturalnie osiągnięty wcale nie wyglądał lepiej, a panoramowanie spowodowało, że ziemia nie poruszała się dokładnie w tym kierunku co rower. Najważniejsze jednak było dla sprawdzenie jak zachowuje się mgła w takie sytuacji.





Naturalne poruszenie
Jutro robię juz ostatnią sesję z w tym dwumiesięcznym maratonie, co wywołuje mój wielki uśmiech na ustach :))) Wreszcie będę mógł znowu regularnie pisać tutaj...
No jeszcze w niedzielę mam jedną sesję, ale sesja fryzur dla Tomka Szabelki to już sama przyjemność :)

Komentarze

Anonimowy pisze…
Seria z rowerami jest świetna. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu iż identyczny efekt można osiągnąć nie wynosząc rowerów ze studia.
kfoszcz

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo