Przejdź do głównej zawartości

Dyletanci piszą zapytania ofertowe czyli komórka wystarczy

Kolejne zapytanie ofertowe na wykonanie fotografii, które podesłał mi Tomek, znowu wywołało u mnie śmiech i jednocześnie załamałem się. No bo ile jeszcze pojawi się zapytań i przetargów pisanych przez dyletantów?
Ale po kolei...

Tym razem macie szansę sprzedać zdjęcia z okolic doliny Noteci w gminie Sadki. Zapytanie jest aktualne, a swoje oferty możecie składać do 10.05.2012 . Do tej pory opisywałem przetargi i zapytania, w których nie było sensu startować, ale tym razem może jest jakaś szansa.... Przynajmniej nie ma zapisu, że wygrywa najniższa cena.
Dokładną specyfikację i SIWZ i  znajdziecie TU.
Do zrobienia jest 120 "profesjonalnych zdjęć fotograficznych / fotografii". Tu zadam moje pierwsze pytanie, czym różnią się zdjęcia fotograficzne od fotografii? Może lepiej jednak nie zadawać takiego pytania, bo odpowiedzi przecież nie ma. A to dopiero pierwszy taki kwiatek :)

Teraz przechodzimy do wymogów, jakie opisała Gmina. Zdjęcia mają być wysokiej rozdzielczości, 300 DPI. No i bardzo dobrze, takie powinny być. Ale większość klientów nie ma pojęcia, co oznacza owe tajemnicze 300 DPI. Często zdarza mi się słyszeć prośbę, żebym wysłał fotę w rozdzielczości 300 DPI, jednak, gdy spytam o rozmiar, to klient bezradnie powtarza...no 300 DPI, takie do druku żeby było...
W naszym zapytaniu mamy konkretny rozmiar 10x15. Dziesięć na piętnaście, ale czego? Centymetrów, cali, czy metrów? Mnie kojarzy się z 10x15 cm, to w końcu bardzo popularny format odbitek.
Plik, który jest więc wymagany to 10x15 cm w rozdzielczości 300 DPI.
A teraz zgadnijcie, jaką aparat musi mieć rozdzielczość, by spełnić te wymagania? Oto odpowiedź :



Nie, nie przewidziało Wam się, łatwo obliczyć. że wystarczy aparat o matrycy 2 Mpx. Inaczej mówiąc, można to zrobić aparatem w telefonie :)

A jednak Gminie zależy na dobrej jakości fotografii, gdyż kolejny punkt mówi: "z możliwością powiększania bez straty, dla jakości". Nie dość, że można się pastwić nad interpunkcją, to i tak w sumie nic to konkretnego to nie mówi. Bo jak bardzo mamy mieć możliwość powiększania ???
Idźmy dalej. " Zdjęcia powinny posiadać opis". No dobrze, to nawet w miarę logiczne, abyśmy wiedzieli, co jest na zdjęciu. Mamy też w miarę dokładnie określony zakres tematów zdjęć, termin, a nawet zgodę na wykorzystanie już posiadanych zdjęć. Wszystko jak najbardziej w porządku.

I teraz znowu się ubawiłem. Gmina wymaga, by fotograf wykazał się swoimi kwalifikacjami. Zwykle w tym celu tworzy się portfolio i to zdjęcia same mówią o nas fotografach. Tym razem musimy mieć dyplom :) A konkretnie udokumentować, że zajęliśmy od 1 do 6 miejsca w jakimś Ogólnopolskim Konkursie Fotograficznym. I na dodatek musimy się też wykazać publikacją co najmniej jednego zdjęcia w ogólnopolskim piśmie branżowym. 
Czy laureat ogólnopolskiego konkursu zagwarantuje zrobienie dobrych zdjęć pejzażowych?  Przychodzi mi do głowy kilka konkursów, które śmiało można nazwać ogólnopolskimi, bo mogą w nich wziąć udział fotografowie z całej Polski. Oto, jakie konkursy fotografii znalazłem: Kominek Sercem Domu (konkurs na fotografie kominków, pieców i grilli), Cisza (tematem jest cisza). Biblioteka ciągle w grze (tematem jest książka i czytelnictwo), Flaga RP w obiektywie (wiadomo), Jajko (zgadza się, tu chodzi o jaja...) itd.
Do tego fotograf musi mieć publikację w piśmie branżowym. Myślę, że na komisji oceniającej wrażenie zrobi publikacja w piśmie z branży: automatyki przemysłowej, chirurgii plastycznej albo administracji.

Podsumowując, ktoś się starał, ale swoją wiedzę czerpał chyba tylko z internetu...Dzięki temu spełnimy wymagania, jeśli zajęliśmy 6 miejsce w konkursie na fotografie złotej rybki, opublikowaliśmy zdjęcie w magazynie " Świat Patelni", a zdjęcia zrobimy komórką.  



Komentarze

Rafał B pisze…
Wg mnie to jest jasne, że "czasopismo branżowe" to czasopismo poświęcone fotografii. Dlaczego niby miało by być inne?
Anonimowy pisze…
Bardziej jest to przetarg ustawiony pod konkretną osobę ;)
Anonimowy pisze…
A mnie się czasem wydaje, że o zamówieniach publicznych wiesz tyle, ile Twoim zdaniem, tytułowy "dyletant" wie o fotografii. Może więc warto skupić się na tamatach,które dla Ciebie nie są... obce. Wedy może unikniesz niekonsekwencji w tekście, które wywołują szczery uśmiech na twarzy człowieka zajmującego się tworzeniem OPZ.
Pozdrawia, po raz ostatni owiedzający Twój blog, pracownik działu zamówień publicznych UM.
Anonimowy pisze…
pozdrawiam kolejnego sfrustrowanego urzędasa. i żegnam bez żalu.
Anonimowy pisze…
proponuje zmienić codziennik na tygodnik :P
Artur Nyk pisze…
@Anonimowy pracownik UM

Cieszę się, że wszyscy jesteśmy szczerze uśmiechnięci :) Oczywiście, że nie znam się na tworzeniu OPZ, w końcu jestem fotografem i właśnie na tym się znam bardzo dobrze. Dlatego wielki uśmiech wzbudzają na mojej twarzy założenia tego zapytania ofertowego.
Moja wiedza fotograficzna pozwala mi bowiem z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że są bezsensowne.
Jeżeli są jakiekolwiek powody by urzędy zamawiające fotografie ( za publiczne czyli nasze pieniądze ) miały ustalać takie wymagania, to bardzo chętnie o tym posłucham. Z przyjemnością udostępnię Ci miejsce na moim blogu byś opowiedział czytelnikom w jaki sposób urzędy tworzą OPZ. Wszyscy na pewno z dużym zainteresowaniem poczytają kto i w jaki sposób ustala wymagania dotyczące fotografii.
Zapraszam do dyskusji na ten temat. Łatwo jest coś zarzucić, ale trzeba to obronić. Może są jakieś ważne powody, że tak wyglądają zapytania i przetargi, a my fotografowie po prostu o tym nie wiemy?
pozdrawiam
Artur

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo