Przejdź do głównej zawartości

Hipnotyczny łomot

W deszczu i błocie, trochę już przerzedzonym tłumie, obejrzałem ostatnie koncerty OFFa. Czekałem na tylko jedną kapelę i przez przypadek odkryłem jeszcze dwie inne, które zrobiły na mnie wrażenie. Pierwsza to Oneida, łomot na dwie perkusje z elementami wszystkich możliwych brzmień. Słyszałem tam od dziwięków Yello, przez Enigmę, Skrzeka, techno, dub, trans, punk po rytm pędzącego pociągu. Było wszystko. Za wyjątkiem dobrego nagłośnienia, ale to można organizatorom darować, bo zapewnić dobry dźwięk w namiocie nie jest łatwo.

Deus sprawił, że padający deszcz przestał przeszkadzać. Dźwięk był piękny, a dla mnie to już powód, by wsłuchać się w muzykę i dobrze się bawić. W sumie to nawet świeciło słońce :)




Wszystkie wcześniejsze kapele jednak przestały mieć znaczenie, gdy usłyszałem pierwsze dźwięki PiL. Po kostki w błocie słuchałem hipnotycznego rytmu muzyki. Johnny i trzech innych starszych kolesi pokazali klasę. O muzyce nie powinno się mówić, tylko jej słychać. Zapraszam na moje nagranie. Poczułem się, jak przed laty, gdy chodziłem na koncerty z Grundingiem, by je nagrywać. Tylko Grundiga zamieniłem na ajfona :)







Na koniec mały wkurzający akcent. Gdy chciałem zwrócić niewykorzystane bony, dowiedziałem się, że mogę to zrobić, ale następnego dnia. Co za kosmiczny bezsens i nabijanie nas w butelkę przez organizatorów. Musisz zużyć wszystko, a jak nie to dymaj tu specjalnie na drugi dzień. No i w ten sposób znowu przypomniał mi się PRL. Podchodziłem do ludzi i mówiłem: Bony sprzedam...


Sorry Winnetou, business is business...




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo