Przejdź do głównej zawartości

Bombowy dzień

I to dosłownie. Przeżyłem dzisiaj mój pierwszy w życiu prawdziwy alarm bombowy. Pierwszy prawdziwy, bo próbną ewakuację kiedyś już w Londynie przeszedłem.

Niby nikt nie wierzył w prawdziwą bombę, ale emocji trochę było.

Od soboty robię zdjęcia do nowego magazynu Forum i dzisiejszy dzień był zaplanowany na instalację sprzętu i ostatnie ustalenia przed sesją. Byłem akurat na parkingu podziemnym w Forum, gdy dostałem telefon, że jest alarm bombowy i bym szybko wyjeżdżał.
W pierwszej chwili zbytnio się nie przejąłem, ale gdy jakiś samochód zajechał mi drogę, to trochę się zdenerwowałem :)
Nie widziałem tego, co działo się w środku po ogłoszeniu alarmu, ale z tego co usłyszałem od innych osób, to nie było jakiejś paniki. Co więcej, były osoby, którym alarm nie przeszkadzał i wykłócały się z ochroną, że chcą dalej robić zakupy...

Po kilku godzinach, gdy nic nie znaleziono, mogliśmy wreszcie wrócić do naszego zaimprowizowanego studia i kontynuować przygotowania. W ten sposób dzięki jakiemuś debilowi, straciliśmy kilka godzin.

Mam nadzieję, że kolejne dni obejdą się już bez alarmów, bo nie lubię przerywać sesji w połowie :)
A wieczorem pewnie będę mógł pokazać pierwsze foty z backstage'u sesji :)

Komentarze

gumiber pisze…
bombowych fotek nigdy nie za wiele ;)
Paweł pisze…
Też raz przeżyłem taki prawdziwy alarm - rok temu w Galerii Krakowskiej. Zero paniki, wszyscy spokojnie opuścili budynek, bez zbędnych biegów czy wrzasków. Bałem się tylko o swój samochód który został na parkingu, bop gdyby bomba była prawdziwa, szkoda by było - tyle wspomnień ^^'

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo