Przejdź do głównej zawartości

Spytaj Artura czyli jak zostać fotografem

Dzisiaj odpowiem na pytanie Marty, jaką obrać drogę, by zostać fotografem.
Jak zwykle nie ma tu prostej i jednoznacznej odpowiedzi. Może najpierw trzeba sobie zadać dodatkowe pytanie - jakim fotografem chcemy zostać?
Pomińmy może od razu opcję otwarcia zakładu, robiącego zdjęcia do paszportu. Pomijając tę wybitnie atrakcyjną karierę, przychodzą mi jeszcze do głowy trzy możliwe wybory. Fotograf ślubny, dokumentalista/reporter i fotograf reklamowy/fashion.

Zacznijmy od fotografa ślubnego. Jeżeli chcecie poszukać szkoły o takim profilu to macie pecha. Nie spotkałem się jeszcze z taką szkołą. Co więc pozostaje? Kurs fotografii ślubnej.... Są organizowane w całym kraju i oczywiście różnią się od siebie poziomem. Przy wyborze trzeba się kierować portfolio wykładowcy i opiniami na forach. Środowisko fotografów ślubnych jest bardzo dobrze zorganizowane i bez trudu znajdziecie odpowiednie forum. Ale od razu uwaga ogólna. Porzućcie wszelką nadzieję, że dwudniowy kurs fotografii pozwoli Wam na zdobycie pełnej wiedzy i rozpoczęcie kariery. Sam prowadzę warsztaty i wiem, ile można w ciągu jednego dnia przekazać informacji.
O wiele lepszym rozwiązaniem jest zacząć samemu się uczyć w praktyce. Uważam, że zawód fotografa to jeden z zawodów najmniej potrzebujących wiedzy teoretycznej.  Znajomość historii fotografii, zasad budowy aparatów i optyki, czy teorii zachowania się światła, pomaga być dobrym fotografem, ale nie jest to wiedza absolutnie niezbędna. W zasadzie wszyscy moi znajomi fotograficy nie mają takiego wykształcenia, czasem je zdobywali, będąc już uznanymi fotografami.

Wracając do kandydata na fotografa ślubnego, najlepszą drogą zdobycia umiejętności jest robienie.... fotografii ślubnych. Na pewno każdy może bez większego problemu znaleźć ślub, na którym będzie mógł robić sobie do woli zdjęcia. Mówię oczywiście na początek o pracy tylko dla siebie, aby zdobyć pierwsze doświadczenia. Zróbcie 1000 zdjęć, w tym 500 wersji tańca panny młodej, a potem spędźcie dwa dni na analizowaniu tego, co wyszło i dlaczego. Potem wybierzcie z tego 10 najlepszych fotografii i idźcie na kolejny ślub. Po dwóch czy trzech następnych będziecie mieli skromne, ale własne portfolio, z którym możecie szukać zleceń wśród znajomych. Ryzykujecie oczywiście, że w razie wpadki przestaną się do Was odzywać, jednak to oni ryzykują więcej, bo mogą nie mieć zdjęć ze ślubu, jeśli nawalicie. O tym też trzeba pamiętać....
Gdy już przejdziecie etap euforii związanej ze zrealizowaniem kilku zleceń i może nawet zarobieniem jakichś pieniędzy, wtedy dopiero rozejrzyjcie się za kursem. Ze świadomością, czego konkretnie chcecie się dowiedzieć, mając podstawowe doświadczenie, wyniesiecie dużo więcej wiedzy.

Możecie też iść na studia w Opavie. Choć ta szkoła nastawiona jest na dokument i portret to przecież jedno i drugie jest istotą fotografii ślubnej.

Opawę kończyło kilku moich znajomych i wszyscy oni dobrze się tam czuli, ponieważ właśnie portretem i dokumentem się zajmowali. Opava jest dosyć tradycyjną szkołą, gdzie najbardziej ceniona jest fotografia czarno-biała, a odbitka najlepiej, by była na matowym papierze. Ale to solidna uczelnia o świetnej atmosferze, no i mieści się w Czechach. A to już samo w sobie może być najlepszą rekomendacją :) Zwłaszcza, jeśli nie będziecie musieli jeździć tam samochodem... :)
Nie martwcie się też brakiem znajomości języka czeskiego. Uczelnia od dawna jest opanowana przez Polaków i nie ma problemów, by się dogadać. W najgorszym przypadku każdy będzie mówił w swoim języku i wszystko każdy zrozumie. Zwłaszcza po drugim piwie :)

Oprócz szkoły przydałoby się też mieć jakiś pomysł na to, jaką fotografię dokumentalną czy portretową chcecie robić. Czasy, gdy dzienniki i magazyny zatrudniały wielu dobrych fotografów, już się skończyły. Etaty są mocno okrojone, a ceny uzyskiwane za materiał zdjęciowy spadają. Chyba, że zrobicie zdjęcia premiera kupującego na bazarze piracką płytę. Za takie fotografie ciągle jeszcze można dostać dobrą cenę :) Bez znalezienia specjalizacji i to takiej, na którą jest zapotrzebowanie, nie będzie lekko.

No i wreszcie to, na czym znam się najlepiej, czyli fotografia reklamowa i fashion. Tu też ciężko o specjalistyczną uczelnię. Najbardziej po linii będzie chyba Akademia Fotografii, oferująca bardzo mocno rozbudowany program i mająca świetną bazę sprzętową. Nie mogę się jednak jednoznacznie wypowiedzieć na jej temat, bo z drugiej strony dochodzą mnie słuchy, że jakość ostatnio zmienia się w ilość....
Dobrym rozwiązaniem jest znalezienie studia lub fotografa specjalizującego się w tym, co chcemy robić i załapanie się na asystenta. Nawet, jeśli przez pierwsze pół roku nie pozwolą Wam dotknąć aparatu, to i tak będziecie mogli zobaczyć, jak naprawdę robi się komercyjne zdjęcia. A najczęściej nie ma to nic wspólnego z tym, czego można nauczyć się w szkole. Im więcej fotografów uda się Wam przekonać, by zrobili Was swoimi asystentami, tym lepiej. Każdy z nich będzie miał zupełnie inny sposób pracy, inaczej będzie podchodził do tematu, na co innego zwracał uwagę. Nie liczcie, że pracując jako asystent, będziecie zarabiać. Może nawet będziecie musieli za to coś płacić. Ale w końcu za uczelnie też się płaci, a właśnie tak trzeba to traktować.

Niezależnie, jakim fotografem chcecie zostać, trzeba po prostu cały czas robić zdjęcia, analizować je, robić zdjęcia, wyciągać wnioski, oglądać zdjęcia najlepszych fotografów, analizować je, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia, robić zdjęcia..........


PS. Czekam znowu do niedzieli na kolejne pytania na dowolny temat. Fotograficzny :)



Komentarze

Anonimowy pisze…
Trochę skromnie o tym fashion. Wyszło z tego, że trzeba iść na uczelnię
Anonimowy pisze…
A mnie się wydaje, że raczej zostać asystentem... To mnie najbardziej przekonuje.
Mateusz Zahora pisze…
Można zostać asystentem na uczelni ;)
Alcyna pisze…
Eeee tam, zostać fotomodelką/em, podglądać, podglądać, podglądać i w dodatku mieć za to płacone ;)
sztybel pisze…
Ze ślubami jak z wszystkim innym, zrobienie kursu, załapanie się na asystenta i sporo wysiłku to najszybsza droga.

Strzelanie zdjęć na własną rękę zdecydowanie odradzam, bo o ile o zrobienie byle jakich zdjęć nie trudno o tyle popsucie ich pracującemu zazwyczaj równolegle fotografowi wynajętemu przez PM dość łatwo.

Problemem branży, podsycanym przez kursy jest to, że często biorą się za to ludzie kompletnie nie przygotowani estetycznie.

Fotografami, zwłaszcza ślubnymi nie zostają ludzie, którzy swoja x letnią pasję, chcą zamienić w profesje, a ci którym wydaje się to być opcją łatwego zarobku. Ergo idą na kurs ślubny z marszu jak na ten dla operatorów koparek i 3 dni później afiszują się jako profesjonaliści.

A zdjęcia jakie są każdy widzi...
Artur Nyk pisze…
No tak, zapomniałem napisać, że oczywistym założeniem dla mnie było, że ktoś kto chce robić zdjęcia zawodowo, UMIE już w ogóle robić zdjęcia, jest wyrobiony estetycznie i nie ma problemów z techniką.
To było dla mnie tak oczywiste, że nawet nie pomyślałem by o tym napisać :)
Anonimowy pisze…
Przede wszystkim trzeba chcieć fotografować, a nie widzieć w aparacie otwarte konto z którego płynie kasa...
Unknown pisze…
prawda, fotografię trzeba mieć w sercu a reszta jak ma przyjść to przyjdzie,
@Arturze kiedy Twój następny kalendarz, z tego co go od Ciebie dostałem (kilka lat temu) zostawiłem jedynie fotografie
pozdrawiam :-)
Artur Nyk pisze…
Właśnie nad nim pracuję :) Sesja będzie na początku października :) Kobiety będą :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo