Przejdź do głównej zawartości

Możdżer. Leszek Możdżer

Zdarzyło mi się wielokrotnie fotografować muzyków. Zwykle robiłem to w trakcie koncertów, czasem nawet na zasadach wyłączności, jak np. Chicka Corea, czy Vollenweidera, o czym jeszcze napiszę, jak uda mi się zeskanować stare filmy. Znacznie rzadziej fotografowałem muzyków w studio.
A zdecydowanie najprzyjemniej wspominam sesję z Leszkiem Możdżerem. W 2004 nagrał płytę z orkiestrą studentów Akademii Muzycznej w Katowicach.  Na potrzeby płyty fotografowałem całą orkiestrę, a na końcu samego Leszka.
Przyznam się, że w momencie robienia sesji nie miałem pojęcia kim dokładnie jest Leszek Możdżer. To, że jest muzykiem, to wiedziałem, ale jak znakomitym to już nie :)
Dzięki temu podszedłem do zdjęć na pełnym luzie. Od razu przeszliśmy na "ty", porozmawialiśmy o tym, jak powinny zdjęcia wyglądać i w ciągu jednej godziny zrobiliśmy cały materiał, po czym wybraliśmy zdjęcia na płytę. To była chyba najszybsza sesja w moim życiu. Niejeden profesjonalny model nie potrafi tak pozować, jak on.
Z całego materiału wybraliśmy zgodnie jedno zdjęcie. Niestety, nigdy nie zobaczyłem tej płyty, raz jedynie znalazłem ją na jakiejś zachodniej stronie. W sumie to moja wina, bo nie dopilnowałem wtedy, by dostać egzemplarz autorski.


Fotografowałem wtedy moim pierwszym cyfrowym Canonem 10D. Nie był to aparat dobrze radzący sobie w studio. Mocno ocieplił wtedy te zdjęcia, ale to właśnie wtedy nam się spodobało i tak już zostało.
Na koniec zrobiłem jeszcze Leszkowi serię zdjęć, ale jeszcze szybko chyba nie zdecyduję się ich opublikować. Powiem Wam tylko, że to bardzo wyluzowany gość :)

Komentarze

igi pisze…
dobrze wiedzieć, bo sam się przymierzam do sesji z nim. Tylko takiej nie-studyjnej ;)
Artur Nyk pisze…
To będziesz miał udaną sesję :) Powodzenia !

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w