Przejdź do głównej zawartości

Kompilacja tematów

Moja dobra passa sesyjna trwa dalej, a tematy do pisania pojawiają się jeden po drugim. Będzie więc dzisiaj wielotematycznie.


W sobotę wystąpiłem ze swoją prezentacją na VII Fotomaratonie organizowanym przez Fotoedukację, gdzie opowiadałem trochę o kulisach mojej pracy i o zależnościach między zdjęciami robionymi do portfolio, a zleceniami, jaki dzięki temu potem dostawałem. Z dużą przyjemnością obejrzałem też prezentacje innych fotografów, zwłaszcza prasowych: Dawida Chalimoniuka i Andrzeja Grygiela. Podobało mi się też ich bezpretensjonalne podejście do własnej pracy. Niestety, nie dotarł Krzysztof Miller z powodu wyjazdu do Syrii, a szkoda, bo chętnie bym posłuchał o pracy reportera wojennego. Kiedyś uważałem, że to najlepsza fucha dla fotografa. Ale to było w czasach, gdy uczyłem się dopiero, co oznaczają cyferki na obiektywach :)

Maraton zdopingował mnie też do zdopingowania Gosi, by skończyć obróbkę kolejnego zdjęcia z serii pod roboczym tytułem:  Co kobiety robią za kierownicą, a nie powinny. Tym razem mamy Alinę, która wybiera się na nocną przejażdżkę z butelką w ręku...







Nokia dzisiaj kompletnie mnie zaskoczyła. Pisałem ostatnio o moich wątpliwościach co do nowego Nikona D800 w związku z jego olbrzymią rozdzielczością 36 Mpx. Z jednej strony super mieć taką maszynę, z drugiej wielkość pliku jest przerażająca. Ale co w takim razie mam sądzić o  aparacie z matrycą 41 Mpx wsadzonym do  nowego telefonu Nokii 808 Pure View? Gdybym przeczytał tę informację 1 kwietnia to uznałbym to za żart szyty grubymi nićmi. Ale to nie jest żart tylko prawdziwa prawda... 41Mpx i obiektyw wielkości pinezki. Na szczęście można tą rozdzielczość zmniejszyć, co pewnie każdy użytkownik zrobi na drugi dzień, gdy tylko nacieszy się telefonem. I pomyśleć, że wiele osób uważało, że rozdzielczości rzędu 40 Mpx nie ma sensu wsadzać do małego obrazka....

W kinie dzisiaj byłem. Potraktujcie to jak dobrą radę i nie idźcie na "Sponsoring". Zaoszczędzicie w ten sposób czas i pieniądze. Nie jestem zwolennikiem polskiego kina, ale po miłym zaskoczeniu "Listami do M", zaryzykowałem. Na pewno znajdziecie w sieci mnóstwo kompetentnych recenzji tego filmu, ja pozwolę sobie opisać własne odczucia.
Montaż. Wygląda to tak, jakby w trakcie montażu ktoś się go właśnie uczył. Na początku filmu sceny są montowane bardzo chaotycznie i raczej bez większego sensu, potem jest coraz lepiej i na końcu już całkiem fajnie. Inna sprawa, że cały film wygląda, jakby w zamierzeniu autora miał trwać 4 godziny, ale  ktoś zdecydował, że jednak będą to tylko 2 godziny i w związku z tym powycinano wiele scen. O tym, które trzeba wyciąć, decydowano chyba rzutem monety. Ta zostaje, a tę wycinamy. Efekt?
Fabuła. W trzech słowach to film opowiada o dziennikarce piszącej artykuł o dziewczynach żyjących ze sponsoringu. Jest to jednak tak na prawdę temat poboczny. Główny wątek filmu dzieje się w kuchni, gdzie bohaterka próbuje zamknąć lodówkę. Robi to przez cały film i ciągle coś sprawia, że drzwi się nie zamykają. Chciałem nawet w pewnej chwili krzyknąć: "tamta butelka przeszkadza !". Na szczęście co jakiś czas udaje jej się zamknąć lodówkę. Wtedy reżyserka skupia się na innym wątku, a mianowicie na sikaniu naszej bohaterki. Ewentualnie jeszcze gotuje lub słucha muzyki. Aha, pracuje też na Maku, co jest bardzo skrupulatnie pokazane.
Aktorzy. Nazwiska są znakomite. Ale Krystyna Janda akurat miała pecha, gdy rzucano monetą, bo została tylko jedna mikroscena  z jej udziałem. Juliette Binoche ratuje całą sytuację, ale przy takiej fabule i montażu, nawet ona filmu nie uratuje.
W kinie naliczyłem w sumie 8 osób co jest chyba najlepszym komentarzem...

Od rana kolejna sesja. Designerskie meble już czekają, ale to nie one są głównym tematem sesji...


Komentarze

hattu pisze…
czyli nie tylko ja odniosłam wrażenie, że 'Sponsoring' to porażka... :D

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak...

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na p...